Przejdź do treści
Przejdź do stopki

30 października - problem dla Platformy

Treść

Wybory parlamentarne zarządzone na 30 października byłyby trudne dla Państwowej Komisji Wyborczej - stwierdził minister w Kancelarii Prezydenta Krzysztof Łaszkiewicz. Prezydent konsultacje w sprawie terminu wyborów rozpoczął wczoraj od spotkania z przedstawicielami PKW. Jeśli zarządzone zostałyby wybory dwudniowe - rozważane przez Bronisława Komorowskiego - to koszt ich organizacji byłby wyższy nawet o ponad 50 proc. niż tradycyjnych jednodniowych.
Po spotkaniu z przedstawicielami Państwowej Komisji Wyborczej w sprawie skonsultowania terminów tegorocznych wyborów parlamentarnych prezydent Bronisław Komorowski chce spotkać się z rządem i przedstawicielami największych ugrupowań politycznych w kraju. Prezydent przystąpił do konsultacji już po tym, gdy zarzucano mu, że termin wyborów ustaliła już zamiast niego Platforma Obywatelska. Zarząd krajowy PO "zarządził" już bowiem termin wyborów na 23 października, a minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski zdążył już nawet zaapelować do swoich łódzkich wyborców o poparcie 23 października. Głosowanie 30 października byłoby dla Platformy problematyczne ze względu na spodziewaną niższą frekwencję - w wyniku bliskości Wszystkich Świętych i wyjazdów Polaków na groby bliskich poza miejsce zamieszkania. Politycy partii Donalda Tuska obawiają się, że mniejsza frekwencja może niekorzystnie wpłynąć przede wszystkim na wynik wyborczy ich partii. Zgodnie z Konstytucją wybory muszą zostać zarządzone przez prezydenta na dzień wolny od pracy, w ciągu 30 dni przed upływem 4-letniej kadencji parlamentu. Oznacza to, że data wyborów może zostać wyznaczona w którąś z październikowych niedziel: 9, 16, 23 bądź 30 października.
Minister w Kancelarii Prezydenta Krzysztof Łaszkiewicz poinformował po wczorajszym spotkaniu prezydenta Komorowskiego z przedstawicielami Państwowej Komisji Wyborczej, że zarządzenie wyborów w ostatnim możliwym terminie - na 30 października - byłoby dla PKW trudne. - Państwowa Komisja Wyborcza prosiła prezydenta, żeby w trakcie rozważania najbardziej racjonalnego terminu wyborów wziął pod uwagę fakt, że 30 października dla komisji wyborczej będzie bardzo niezręcznym terminem - stwierdził Łaszkiewicz. Zaznaczył, że członkowie PKW zwracali uwagę, iż mogą pojawić się kłopoty z naborem osób pracujących w komisjach wyborczych z powodu Wszystkich Świętych 1 listopada. Prezydent rozważa także zarządzenie dwudniowych wyborów. By po raz pierwszy takie wybory mogły się odbyć, musiałyby zostać zarządzone dopiero po 1 sierpnia, kiedy pozwalający na dwudniowe głosowanie nowy kodeks wyborczy wejdzie w życie. Łaszkiewicz zaznaczył, że w sprawie dwudniowych wyborów PKW ma doświadczenie jedynie w organizacji dwudniowego referendum w sprawie wstąpienia Polski do Unii Europejskiej, i - zdaniem Komisji - na dwudniowym referendum "pewna grupa obywateli skorzystała". Ewentualne dwudniowe wybory to także wyższe koszty organizacyjne. Dwudniowe głosowanie mogłoby być droższe o ponad 50 proc. od jednodniowego. Według Państwowej Komisji Wyborczej, organizacja tradycyjnych jednodniowych wyborów to koszt około 90 milionów złotych, natomiast dwudniowych to już 130-140 milionów.
Swojego koalicjanta co do ustalenia terminu wyborów na 23 października wsparł Eugeniusz Kłopotek (PSL). Według posła ludowców, 30 października to niefortunna data, gdyż wtedy wszyscy myślą już o swoich bliskich zmarłych. - Dwudziesty trzeci to termin najbardziej odpowiadający wszystkim - stwierdza Kłopotek. Za wyborami 30 października optuje jednak Prawo i Sprawiedliwość. Prezes PiS Jarosław Kaczyński mówił w poniedziałek, że wybory powinny się odbyć w ostatnim możliwym terminie, aby obecny rząd mógł dokończyć, przypadającą na drugie półrocze tego roku, prezydencję Polski w Unii. - Żaden rząd nie może przejmować prezydencji na dwa czy trzy tygodnie przed jej zakończeniem - zaznaczył Kaczyński.
Artur Kowalski
Nasz Dziennik 2011-02-25

Autor: jc