Przejdź do treści
Przejdź do stopki

A szef BOR wciąż czeka

Treść

W aktach śledztwa nie ma informacji na temat rzekomego "wymazywania" połączeń telefonicznych funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu przebywających na lotnisku w Smoleńsku - stwierdza wojskowa prokuratura, kwestionując informacje tygodnika "Newsweek".
Według relacji tygodnika, oficer Biura Ochrony Rządu Gerard K., który 10 kwietnia towarzyszył polskiemu ambasadorowi oczekującemu na przylot prezydenta, po katastrofie miał dzwonić do kolegów z BOR będących w Katyniu i do swojej żony. Jak stwierdza funkcjonariusz, "potem okazało się, że wszystkie nasze połączenia z tego czasu, z tego miejsca zniknęły z telefonów, zostały wymazane. Nie wiem, dlaczego, ani przez kogo". Z kontekstu artykułu wynika, że Gerard K. miał złożyć zeznania takiej treści w śledztwie smoleńskim, ale prokuratura stanowczo temu zaprzecza.
- Nie ma czegoś takiego w zeznaniach - stwierdza kpt. Marcin Maksjan z prokuratury wojskowej. Jak dodaje, w jego ocenie relacja ta nie opiera się na zeznaniach z prokuratury.
Oficer BOR relacjonuje także, że podczas oczekiwania na przylot
Tu-154M miał podejść do nich "Rosjanin z wieży kontroli lotów. Powiedział, że pogoda coraz gorsza, że raczej nie będą lądować. (...) Pamiętam, jak ten Rosjanin z wieży podszedł do nas ostatni raz. Powiedział, że decyzja pilota jest taka, że zniży się i sprawdzi, czy zobaczy pas. Jeżeli nie zobaczy, odleci na któreś z lotnisk zapasowych, tam przeczeka złą pogodę i wróci".
Czy jednak prokuratura stwierdziła w śledztwie jakieś nieprawidłowości związane z telefonami BOR, czy w ogóle je badano? "Nasz Dziennik" o to pytał, ale nie uzyskaliśmy wiążącej odpowiedzi. Niewykluczone, że prokuratura jeszcze tego nie sprawdziła, zważywszy że oficerowie ochrony przebywający na lotnisku w Smoleńsku w dniu katastrofy byli przesłuchiwani dopiero po pół roku. Co więcej, przez dłuższy czas śledczy na czele z prokuratorem Ireneuszem Szelągiem twierdzili, że ich tam w ogóle nie było. Dopiero niedawno przyznano, że jednak tam się znajdowali.
- Mamy dowody na to, że byli oni obecni fizycznie w czasie planowanego lądowania na lotnisku - przyznał szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej Ireneusz Szeląg, dodając, że byli to funkcjonariusze BOR z ambasady w Moskwie. - Nie mieli za zadanie udziału w czynnościach ochronnych - dodał. I zaznaczył, że oczywiście gdyby zaszła taka potrzeba, pełniliby normalnie takie funkcje.
Prokuratura tłumaczy się, że zwłoka w przesłuchaniu funkcjonariuszy wynikła z przyjętego planu prac w śledztwie. Według rzecznika Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk. Zbigniewa Rzepy, termin przesłuchania świadka z punktu widzenia śledztwa nie ma znaczenia.
Nadal nie wiadomo też, kiedy będzie przesłuchany szef BOR gen. Janicki. - Nic o tym nie wiem - odpowiada rzecznik BOR Dariusz Aleksandrowicz pytany o ewentualny termin. I odsyła do prokuratury. Tam jednak nie uzyskaliśmy informacji w tej sprawie.
Zenon Baranowski
Nasz Dziennik 2010-12-01

Autor: jc