Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Będziemy słono płacić za euro

Treść

Z jednej strony płacimy za kredyt walutowy z Międzynarodowego Funduszu Walutowego, z drugiej oferujemy pomoc finansową dla państw strefy euro. W jakim właściwie stanie są finanse Polski? Finansiści spekulują, że możemy pośredniczyć w przekazywaniu pieniędzy z MFW do zagrożonych krajów eurostrefy.
Polska zapłaci ok. 60 mln USD za roczny dostęp do elastycznej linii kredytowej (FCL) z Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Wniosek o postawienie w stan gotowości pomocy walutowej dla Polski w wysokości 20,1 mld USD złożony został przez ministra finansów oraz prezesa NBP we wtorek. - Byłam przekonana, że wniosek do MFW będzie respektował ustalenia zarządu NBP, iż to rząd jako podmiot wnioskujący sfinansuje koszty FCL - mówi prof. Zyta Gilowska, członek Rady Polityki Pieniężnej. - Gdyby było inaczej, uznałabym to za skandal, zwłaszcza że stanowisko zarządu NBP było kilkakrotnie prezentowane publicznie przez p.o. prezesa Piotra Wiesiołka i wiceprezesa prof. Witolda Kozińskiego - dodaje.
Przed złożeniem wniosku minister finansów Jacek Rostowski odbył długą rozmowę z nowym prezesem NBP Markiem Belką na temat tego, kto za FCL zapłaci. Rząd stał na stanowisku, że powinien to być NBP. - Jeszcze przed wyborem prezesa Belki stanowiska rządu i NBP bardzo się zbliżyły - twierdzi Rostowski, nie wyjaśniając, na czym to zbliżenie polega, skoro jednak to rząd zapłaci. Minister powiedział też, że obaj z prezesem NBP uważają, że to, co dzieje się w gospodarce światowej, a szczególnie europejskiej, grozi poważnymi szokami dla gospodarki polskiej. - Dlatego nie chcieliśmy opóźniać wystąpienia o elastyczną linię kredytową do MFW - wyjaśnia.
Tymczasem zaledwie dzień wcześniej pojawiła się wiadomość, że minister finansów obiecał Brukseli, iż może udzielić finansowej pomocy, gdyby jakiś kraj eurostrefy stanął przed widmem zapaści finansowej. Chodzi o deklarację udziału Polski w tzw. Europejskim Funduszu Stabilizacyjnym, który ma dysponować 750 mld euro na pomoc zagrożonej Grecji, a w razie negatywnego rozwoju wydarzeń - także Hiszpanii, Portugalii, Włochom i Irlandii.
500 mld euro z tej kwoty zobowiązane są dostarczyć kraje eurostrefy, a 250 mld zadeklarował MFW. Polska, nie będąc w strefie euro, nie miała obowiązku szafować pieniędzmi polskich podatników, a jednak Rostowski wysunął się przed szereg. Spośród 11 państw UE spoza eurostrefy zdecydowała się na to oprócz nas tylko Szwecja. Analitycy Goldman Sachs wyliczyli, że według reguł Europejskiego Funduszu Stabilizacyjnego Polska zobowiązana byłaby udzielić zagrożonym krajom gwarancji na 28 mld euro, czyli blisko połowę swojego budżetu. - Polska i Szwecja zadeklarowały, że są gotowe dołączyć do tej pomocy w zależności od przypadku, jeżeli będziemy uważali, że jest to w interesie naszym, naszych najbliższych sąsiadów i całej Europy. To znaczy, że sami zdecydujemy, czy pomóc i w jakiej skali - przekonuje Rostowski, dodając, że "nie wyobraża sobie, co mogłoby być większym dla Polski zagrożeniem niż rozpad UE". Decyzję w tej sprawie podejmie rząd.
- Realną kwotą byłoby kilkaset milionów euro, gdyby chodziło o większą kwotę - decydował będzie polski parlament - zapewnia szef resortu finansów. Dodaje, że byłaby to pożyczka, ponieważ nie ma prawnej możliwości udzielenia gwarancji. - Będziemy jednak proponowali zmianę ustawy, aby zamiast pożyczki mogły to być gwarancje. Są one mniej uciążliwe dla gospodarki - zaznacza Rostowski.
- Z jednej strony rząd chce dostępu do kredytu MFW, z drugiej - deklaruje bliżej nieokreśloną pomoc na rzecz eurostrefy. Sami się zadłużamy i jednocześnie chcemy gwarantować pożyczki innym zadłużonym krajom. To zupełnie nie ma sensu. Rząd wkręca kraj w spiralę zadłużenia, gdzie wszyscy wszystkim są coś winni - komentuje Jerzy Bielewicz, szef Stowarzyszenia "Przejrzysty Rynek". Według niego, może to zagrozić naszej walucie. - Takie decyzje powodują, że powstaje pajęcza sieć niejasnych zobowiązań, która dla sektora publicznego jest surogatem derywatów w prywatnym sektorze finansowym - ocenia prof. Gilowska, była minister finansów.
Wielu finansistów spekuluje na tle tych dwóch decyzji Rostowskiego, o co właściwie rządowi chodzi. - FCL i pomoc dla eurostrefy mogą być posunięciami niezależnymi. Po prostu władze Polski zdecydowały, że trzeba dać zarobić MFW za ów "platynowy pakiet ubezpieczeniowy" - uważa jeden z rozmówców "Naszego Dziennika", przypominając, że szef NBP Marek Belka był do niedawna dyrektorem w MFW. - Na podobnej zasadzie Polska przez cały okres transformacji płaciła ciężki haracz za różne "gotowości" na rzecz Banku Światowego. Dopiero rząd PiS zerwał z tą polityką - utrzymuje nasz rozmówca związany z resortem finansów. Dopuszcza jednak możliwość, że pomoc dla eurostrefy i FCL to kombinacja powiązana. - Pomoc deklarowana przez ministra Rostowskiego może być pretekstem, żeby zmienić ustawę o gwarancjach i poręczeniach Skarbu Państwa w taki sposób, aby pozwoliła rządowi na sfinansowanie FCL. Rostowski miał z tym problem prawny, dlatego cała gra szła o to, by NBP zapłacił - twierdzi nasz rozmówca. Rząd musi znaleźć na ten cel w budżecie 180 mln złotych. Nie brakuje też głosów, że przedsięwzięcie Rostowskiego ma charakter bardziej skomplikowany. - Konieczność skorzystania przez strefę euro z pomocy MFW - w którym dyrygują Amerykanie - w utworzeniu Europejskiego Pakietu Stabilizacyjnego jest potężną porażką prestiżową dla UE, która sama nie potrafi utrzymać w ryzach swojej waluty. Może zatem chodzi o to, aby MFW świadczył tę pomoc za pośrednictwem kraju należącego do UE, jakim jest Polska? Kłopoty Grecji i innych krajów mogą być większe niż 750 mld euro z Europejskiego Funduszu Stabilizacyjnego, a w takim wypadku Polska mogłaby dostarczyć ekstra pomocy w postaci środków z MFW - spekulują finansiści. - Zachodzi pytanie o granice naszego poświęcenia... - kończy refleksyjnie jeden z nich. W takim wypadku w grę wchodziłoby realne wykorzystanie przez Polskę elastycznej linii kredytowej. Według wyliczeń NBP za wykorzystanie zaledwie 30 proc. tych środków przez 5 lat Polska musiałaby zapłacić 1 mld złotych.
Małgorzata Goss
Nasz Dziennik 2010-06-18

Autor: jc