Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Bierność rządu niszczy oświatę

Treść

Ryszard Proksa, przewodniczący Sekretariatu Nauki i Oświaty NSZZ „Solidarność”:

W tym roku liczba likwidowanych szkół będzie zapewne mniejsza niż w 2012 roku. W statystykach nie podaje się liczby placówek łączonych ze sobą oraz tych, które przekazywane będą do prowadzenia innym podmiotom. Mało szkół zostało do likwidacji, które spełniają wymóg ustawy, czyli mniej niż 70 uczniów w nich kształconych. Samorządy, widząc całkowity marazm, beztroskę i opieszałość ze strony kuratorów, a szczególnie rządu Donalda Tuska, zamykają znacznie większe placówki.

Władze samorządowe wykorzystują brak reakcji ze strony Ministerstwa Edukacji Narodowej. Resort ten doczekał się rynkowej polityki względem szkół. To rynek ma wszystko wyregulować. Jest on niczym innym jak zabieraniem, pomniejszaniem środków finansowych przekazywanych na oświatę, co jest niezgodne z Konstytucją. Przed samorządami władze centralne stawiają kolejne zadania, a nie idą w parze pieniądze na ich realizację.

Nagle interpretacja Konstytucji poszła tak daleko, że to nie państwo odpowiada za oświatę, lecz leży to w gestii samorządu. Ku mojemu zdziwieniu dało to obraz na zjeździe samorządowców, gdy krzyczano: „Państwo to my”. Jest to nowa jakość w naszej polityce i polskiej samorządności. Jeżeli samorząd to jest państwo, to powinniśmy zlikwidować rząd i państwo. Historia naszej Ojczyzny już przeżywała czasy „Od Sasa do Lasa”…

Samowola samorządów poszła tak daleko, że trudno już się oburzać. Ostatnie przykłady to m.in. przekazywanie świetlic i klas zerowych pod opiekę domów kultury. Do tego wszystkiego dochodzi „fantastyczny” pomysł MEN, czyli dwulatek do przedszkola. Pragnę zauważyć, że brakuje miejsc dla pięcio- i czterolatków. Z przedszkoli praktycznie „wyrzucane” są trzylatki. „Sukces” sześciolatków, jaki odniósł rząd, prawdopodobnie powoduje to, że obecnie dwulatek nadaje się do przedszkola.

Decyzje resortu i rządu dziwią tym bardziej że ostatnio opublikowano wyniki badań przeprowadzonych przez amerykańskich naukowców, z których wyraźnie widać, iż nieprawdą jest to, że im wcześniej dziecko rozpocznie naukę w szkole, tym lepiej jest wyedukowane i lepiej radzi sobie w życiu. Innym przykładem jest Australia, gdzie odchodzi się od e-podręczników i e-nauczycieli, zaś w Polsce jest to wprowadzane. U nas jest likwidowane nauczanie ogólne w szkołach zawodowych, w myśl ideologii, że jest to niepotrzebne i trzeba uczniów specjalizować. Natomiast w Austrii w ubiegłym roku wprowadzono do szkół zawodowych przedmioty ogólnokształcące. Stwierdzono tam, że każdy powinien być ogólnie wykształcony, gdyż lepiej sobie poradzi w przypadku utraty pracy.

Niżu demograficznego nikt nie oszuka. Zdajemy sobie z tego sprawę. Wiemy, że nie wszystkie szkoły mają szanse na uratowanie. Państwo polskie nie robi nic w kierunku ratowania placówek. Ogromnym problemem jest likwidacja szkół na obszarach wiejskich, co stanowi wielkie zagrożenie dla przyszłości naszego kraju. Rola małych placówek wiejskich jest nie tylko edukacyjna, ale przede wszystkim społeczna. Często są to jedyne ośrodki kultury nobilitujące małą miejscowość. Niestety polski rząd w ogóle się tym nie interesuje, brnąc coraz głębiej w antyrodzinną i antyoświatową politykę.

Likwidacja szkół łamie polską Konstytucję, wg której każdy obywatel ma gwarancję edukacji. Tymczasem rodzice są przymuszani, by posyłać dzieci do szkół położonych daleko od ich miejsc zamieszkania. Rodzice nie mają wyboru placówki, jest im ona narzucona z góry.

Konstytucja gwarantuje kanon ogólnego wykształcenia każdemu obywatelowi, tymczasem od września tego roku zostaje to zniesione.

Polskie społeczeństwo zajęte walką o byt nie zwraca uwagi na to, że problem oświaty dotyczy nas wszystkich. Jeżeli się obudzi, a zrobi to niebawem, wtedy okaże się, że ich dzieci mają o połowę mniejsze szanse na znalezienie pracy i będziemy przez kolejnych 10 lat odbudowywać kraj z ruin stworzonych przez obecny rząd.

Nasz Dziennik Czwartek, 28 lutego 2013

Autor: jc