Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Boje o "Stop pedofilii"

Treść

(FOT. M. BORAWSKI)

Obywatelski projekt ustawy przewidujący karę do 2 lat więzienia za zachęcanie nieletnich do zachowań seksualnych przeszedł przez pierwsze czytanie w Sejmie. Inicjatywę popiera 90 proc. Polaków.

Mimo że w obywatelskim projekcie noweli ustawy kodeksu karnego z 1997 r., pod którą podpisało się ponad ćwierć miliona osób, nie ma ani słowa o edukacji seksualnej w szkołach, larum podnieśli jej propagatorzy i środowiska lewackie.

Na początku września firma badawcza Ipsos na zlecenie Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej „Stop pedofilii” zapytała Polaków o opinie na temat obywatelskiego projektu ustawy zaostrzającego kary za propagowanie zachowań seksualnych wśród dzieci i młodzieży. Zdecydowana większość, bo aż 90 proc. badanych, zadeklarowała, że popiera projekt ustawy, a tylko 5 proc. osób odrzuca zmiany. Kolejne 5 proc. pytanych nie miało zdania. Dla lewicy to jednak dowód, że osoby podpisane pod projektem padły ofiarą manipulacji i nie wiedziały, co podpisują. – Dlaczego chcecie karać i zamykać w więzieniach ludzi, którzy chcą edukować wasze dzieci? – grzmiała w Sejmie Małgorzata Sekuła-Szmajdzińska (SLD).

Wrogie przejęcie

Jak tłumaczył z mównicy sejmowej Mariusz Dzierżawski, pełnomocnik Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej „Stop pedofilii”, od wielu lat szkoły są penetrowane przez samozwańczych edukatorów seksualnych. Mimo braku podstaw prawnych ministerstwo edukacji wspiera ich aktywność. Z zajęć wykluczeni są nauczyciele i rodzice. Rodzice są często oszukiwani co do prawdziwego przebiegu tych spotkań. Informuje się ich np., że dzieci będą miały w szkole „warsztaty z komunikacji”. Co się na takich warsztatach dzieje, można się domyślić, odwiedzając strony internetowe seksedukatorów.

– Bezprawne działania seksedukatorów powinny już dawno stać się przedmiotem dochodzenia prokuratury – wskazał Dzierżawski.

Co ma wiedzieć czterolatek

Każdy rodzic powinien wiedzieć, o jakich standardach edukacji seksualnej mówi dokument WHO. Wytyczne są szokujące. Edukacja ma obejmować dzieci już od pierwszych dni życia. Czterolatki mają „czerpać radość i przyjemność z dotykania własnego ciała”, masturbować się, opiekunowie powinni organizować przedszkolakom „zabawy w lekarza”, a także informować dzieci o różnych rodzajach związków oraz różnych związkach rodzinnych i zachęcać, aby ufały swoim instynktom. Sześciolatki natomiast powinny, według WHO, „otrzymać podstawowe wiadomości o antykoncepcji i poznawać różne jej metody”, dalej się masturbować i rozumieć pojęcie akceptowalnego seksu. Dwunastolatki „mają się dowiedzieć o ciąży również w związkach między osobami tej samej płci, mają rozpoznawać objawy ciąży, uzyskiwać środki antykoncepcyjne z właściwego miejsca, podejmować świadome decyzje dotyczące nabywania lub nie doświadczeń seksualnych”.

– Doświadczenia krajów, które wprowadziły u siebie instruktażową edukację seksualną, np. Wielkiej Brytanii i Szwecji, pokazują opłakane skutki tego przedsięwzięcia. Wiek inicjacji seksualnej obniża się, rośnie liczba zakażeń chorobami wenerycznymi, zwiększa się liczba ciąż u młodocianych, z których większość kończy się aborcją – argumentował Dzierżawski.

W jego ocenie, to nie przypadek, że działania seksedukatorów wspierają producenci środków antykoncepcyjnych. – Z pełną odpowiedzialnością można powiedzieć, że na seksedukacji korzystają pedofile, media publikujące regularnie treści erotyczne, producenci pornografii i środków antykoncepcyjnych, biznes aborcyjny, właściciele domów publicznych, gangsterzy i mafie. Dzieci i rodzice są ofiarami niewyobrażalnej krzywdy. Liczni medialni manipulanci promujący seksedukację ukrywają swoje związki z wyżej wymienionymi biznesami oraz wielomiliardowe, globalne interesy płynące z uzależniania seksualnego ludzi. Przed Polakami ukrywa się, że np. w Niemczech rodzice, którzy nie chcą poddać dzieci uzależniającemu seksualnie praniu mózgów w szkołach, karani są grzywnami i trafiają do aresztów. Wkrótce to samo może dziać się w Polsce. Perspektywa przymusowego uzależniania seksualnego dzieci już od przedszkola pod groźbą więzienia wobec rodziców jeszcze nigdy w historii nie była tak groźna i tak realna – dodał.

Według autorów projektu, wprowadzenie go w życie powstrzyma falę demoralizacji. Zmniejszy liczbę dzieci narażonych na zagrożenie ze strony pedofilów (teraz mogą działać jako edukatorzy seksualni). Proponowana regulacja poprawi też relacje między rodzicami a szkołą, usuwając podejrzenia, że szkoły współpracują z organizacjami, których celem jest demoralizacja dzieci i młodzieży.

O skierowanie projektu do sejmowej komisji kodyfikacyjnej wnioskowały Prawo i Sprawiedliwość, Solidarna Polska i Polskie Stronnictwo Ludowe.

Izabela Borańska-Chmielewska
Nasz Dziennik, 12 września 2014

Autor: mj