Przejdź do treści
Przejdź do stopki

BOR czekało na Siewiernym

Treść

"Nasz Dziennik" ustalił: 10 kwietnia na przylot delegacji z prezydentem Lechem Kaczyńskim czekali na lotnisku Siewiernyj oficerowie Biura Ochrony Rządu. Ekipa BOR do Smoleńska przybyła jeszcze przed wizytą premiera Donalda Tuska, a więc przed 7 kwietnia.
Czy powtarzane wciąż zapewnienia szefa Biura Ochrony Rządu gen. Mariana Janickiego, że oficerowie BOR byli obecni na lotnisku w dniu tragedii, mają swoje faktyczne uzasadnienie? Wątpliwości w tej sprawie pojawiły się wtedy, gdy Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie potwierdziła, iż zgodnie z uzyskanym przez śledczych materiałem dowodowym BOR na lotnisku nie było. Takie zeznania widzieli także m.in. pełnomocnicy rodzin ofiar katastrofy z 10 kwietnia, którzy mają dostęp do akt prokuratorskich.
Na ostatnim posiedzeniu parlamentarnego zespołu ds. wyjaśnienia katastrofy pod Smoleńskiem kwestię tę poruszył także były wiceszef Kancelarii Prezydenta Jacek Sasin. Jak relacjonował, o tym, że BOR nie było na lotnisku, powiedział mu jeden z funkcjonariuszy Biura, oczekujący na rozpoczęcie uroczystości w Katyniu. Jednak według mjr. Dariusza Aleksandrowicza, rzecznika BOR, funkcjonariusz, z którym rozmawiał minister Sasin, był odpowiedzialny tylko i wyłącznie za nadzór nad mediami, w związku z tym mógł o obecności BOR na lotnisku nie wiedzieć. - Funkcjonariusz ten nie był osobą głównodowodzącą i nie musiał znać wszystkich członów zabezpieczenia. Nie zawsze jest tak, że wszyscy muszą zawsze wszystko wiedzieć - tłumaczy mjr Aleksandrowicz.
Rzecznik BOR ponownie potwierdził, że funkcjonariusze BOR byli obecni na płycie lotniska w Smoleńsku przed przylotem prezydenckiego samolotu. Nie potrafił powiedzieć, kiedy dokładnie przybyli oni do Smoleńska. Na pewno jednak jeszcze przed wizytą premiera Donalda Tuska, czyli przed 7 kwietnia. Aleksandrowicz przyznał, że obie wizyty zabezpieczała ta sama grupa oficerów BOR.
- Po wizycie pana premiera cały skład grupy przygotowawczej został na miejscu. Oni nie wyjeżdżali - w tym samym składzie realizowali zadania ochrony wobec następnej wizyty pana prezydenta - zapewnia rzecznik BOR.
W przekonaniu Bogdana Święczkowskiego, byłego szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, sytuacja jest o tyle zaskakująca, że tylko stała łączność między funkcjonariuszami BOR gwarantuje bezpieczeństwo osoby chronionej. - Nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej - mówi Święczkowski. Jego zdaniem, istotne jest, kto miał zabezpieczać kolumnę transportową. - Nawet jeśli transport zapewniała strona rosyjska, to kierowcy pojazdów powinni być polscy. W tym wypadku powinni to być oficerowie BOR - zauważa.
Jaka była faktyczna obsługa kolumny? Informacji tej nie udzielił nam rzecznik BOR. - Te szczegóły będziemy wyjaśniać w prokuraturze - stwierdza krótko mjr Aleksandrowicz. Z informacji, jakie przekazał "Naszemu Dziennikowi" minister Jacek Sasin, wynika, że na płycie lotniska powinny były znajdować się dwa samochody osobowe - jeden z nich miał być przeznaczony dla pary prezydenckiej, drugi - dla prezydenta RP na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego. Pozostałych pasażerów miały przewieźć dwa autobusy. Jak relacjonuje Jacek Sasin, pojazdy te odjechały z płyty lotniska po otrzymaniu informacji o katastrofie. Minister nie wie jednak, czy kierowcami obu osobowych pojazdów byli oficerowie BOR.
Jak twierdzi jeden z pracowników Kancelarii Prezydenta, który chce zachować anonimowość, na lotnisku Siewiernyj już po katastrofie obecni byli jedynie ci funkcjonariusze Biura, którzy przybyli na miejsce katastrofy razem z ministrem Sasinem. - Znam funkcjonariuszy BOR od lat. Współpracowałem z nimi od dłuższego czasu. Ci, którzy byli z Polski, nie byli kierowcami - mówi urzędnik w rozmowie z "Naszym Dziennikiem". - Żadnego z funkcjonariuszy BOR oczekującego na lotnisku nie widziałem - dodaje pracownik Kancelarii. Jego zdaniem, funkcjonariusze BOR na płycie lotniska mogli być jednak ewentualnie obecni, jeśli przybyli z ambasadorem polskim z Moskwy.
Funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu obecni w Katyniu mogli nie wiedzieć o swoich kolegach czekających na prezydenta na lotnisku - twierdzi Biuro Ochrony Rządu.
Major Aleksandrowicz zapewnia, że wątpliwości dotyczące obecności BOR w Smoleńsku rozwieją przesłuchania w prokuraturze wojskowej. - Czekamy na to, aż prokuratura poprosi o stosowne wyjaśnienia tych rozbieżności i naszego stanowiska, w którym podtrzymujemy, że BOR było obecne w Smoleńsku - mówi rzecznik Biura Ochrony Rządu. Jak informuje Naczelna Prokuratura Wojskowa, Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie w toku śledztwa przesłuchała wszystkich funkcjonariuszy BOR, których zadania służbowe w dniu 10 kwietnia 2010 roku związane były z zabezpieczeniem wizyty prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku i Katyniu. Prokuratura nie informuje, czy w jej aktach znajdują się zeznania innych służb poza BOR. - Z uwagi na charakter i dobro prowadzonego przez WPO w Warszawie śledztwa udzielenie odpowiedzi na to pytanie jest w tej chwili niemożliwe - stwierdza krótko NPW.
Anna Ambroziak
Nasz Dziennik 2010-10-08

Autor: jc