Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Bramki, niespodzianki i kibice

Treść

Wtorkowymi meczami w grupie D zakończyła się pierwsza faza piłkarskich mistrzostw Europy. Na placu boju pozostało już tylko osiem najlepszych drużyn, wśród których jest broniąca tytułu Hiszpania, a nie ma obu gospodarzy, Polski i Ukrainy. Turniej na razie toczy się na wysokim poziomie, nie brakuje emocji, pada sporo bramek, zdarzają się niespodzianki, na trybunach panuje kapitalna atmosfera. Oby tak dalej.

Liczby, statystyki
W 24 do tej pory rozegranych meczach piłkarze strzelili 60 bramek. Daje to znakomitą średnią 2,5 gola na spotkanie. Ani jedno nie zakończyło się wynikiem bezbramkowym. Sytuacja taka miała miejsce po raz pierwszy, odkąd na mistrzostwach Europy rywalizuje 16 drużyn, i po raz pierwszy od 1988 roku (ale wtedy grało tylko osiem zespołów). Najwięcej goli, po pięć, padło w spotkaniach Rosji z Czechami (4:1), Anglii ze Szwecją (3:2) i Portugalii z Danią (3:2). Najwyższe zwycięstwo odniosła Hiszpania (4:0 z Irlandią). Niemcy jako jedyni w trzech meczach odnieśli komplet zwycięstw. Na przeciwległym biegunie znalazły się Holandia i Irlandia, które doznały po trzy porażki. Kolejną drużyną, obok wspomnianych, bez zwycięstwa na koncie była niestety Polska. Najwięcej bramek, po trzy, strzelili Alan Dzagojew (Rosja), Mario Gomez (Niemcy) i Mario Mandzukic (Chorwacja). Tylko Gomez ma jeszcze szansę dorobek ten poprawić. Sędziowie pokazali 96 żółtych kartek i trzy czerwone. Tylko Wojciech Szczęsny otrzymał ją bezpośrednio, Grek Sokratis Papastathopoulos i Irlandczyk Keith Andrews za drugą żółtą. Na trybunach zasiadło łącznie 1 068 505 osób, średnio 44 521 tysięcy na mecz. W poprzednich trzech turniejach średnia nie przekraczała 38 tysięcy, a wyższa była tylko raz, w 1988 roku (62 379).

Poziom
Jest wysoki. Mecze są ciekawe, emocjonujące, nie brakuje w nich zwrotów akcji i goli zdobywanych w końcówkach. Do najbardziej interesujących na pewno należały spotkania Polaków z Grekami i Rosją, także Portugalii z Danią, Anglii ze Szwecją, Włoch z Hiszpanią czy Rosji z Czechami. Na palcach można policzyć pojedynki nudne, w których nie za wiele na boisku się działo. Drużyny raczej starały się atakować, narzucać swoje warunki. Oby kunktatorstwa i kalkulowania zabrakło i w kolejnych fazach, gdzie porażka oznaczać będzie pożegnanie z marzeniami.

Drużyna
Najlepsze wrażenia pozostawili po sobie Niemcy. O ich potencjale najdobitniej świadczy fakt, że wygrali wszystkie mecze w "grupie śmierci", czyli z Portugalią, Holandią i Danią. Podopieczni Joachima Loewa grali dojrzale, z przekonaniem o swoich możliwościach, niezwykle efektywnie, a przy tym całkiem efektownie. Ładnie dla oka. Popełniali przy tym mało błędów, takie poważne można spokojnie policzyć na palcach, i to jednej ręki. I tak naprawdę nie pokazali jeszcze wszystkiego. Wciąż mają rezerwy, wciąż mogą grać lepiej. Mario Gomez, Mesut Oezil, Thomas Mueller, Bastian Schweinsteiger czy Sami Khedira są młodzi, głodni sukcesów i marzą o tytule. Hiszpania? Zachwycała, budziła emocje, ale chyba bardziej z "urzędu" niż za faktyczne dokonania. Niekiedy nawet irytowała swą taktyką polegającą na wymianie dziesiątek podań, z których potem nic nie wynikało. Podopieczni Vicente del Bosque mają największe umiejętności spośród uczestników Euro, technicznie nikt im nie dorówna (jako zespołowi, bo indywidualnie Cristiano Ronaldo czy Oezil mogliby się obrazić za taką opinię), ale mają braki, które mogą przeszkodzić im w obronie tytułu.

Piłkarz
Skutecznością imponował Gomez. Jak ktoś obliczył, w pierwszych dwóch meczach Niemców nie był przy piłce nawet minuty, a strzelił trzy bramki. W każdym ze spotkań wyróżniał się Oezil. Przeciw Holandii fantastycznie zagrał wcześniej krytykowany Ronaldo. Z Irlandią przypomniał się Hiszpan Fernando Torres, ale znowuż zgasł w pojedynku z Chorwacją. Uwagę zwrócił Dzagojew, tyle że Rosji nie ma już w turnieju. To samo tyczy się Przemysława Tytonia, jedynego bramkarza, który nie dał się pokonać z rzutu karnego. Nie tylko jednak tą interwencją skupił na sobie uwagę. Klasę udowodnił "mózg" reprezentacji Włoch Andrea Pirlo, który brał udział we wszystkich najgroźniejszych akcjach swojej drużyny. Na swoim poziomie, czyli świetnie, grał Zlatan Ibrahimovic, jednak nie był w stanie pomóc swojej drużynie na tyle, by ta awansowała do ćwierćfinału. W pojedynkę nie wszystko można.

Trener
Michal Bilek pokazał, co znaczy umiejętnie reagować na boiskowe wydarzenia i zewnętrzne okoliczności. Gdy Czesi potrzebowali do awansu remisu z Polską, mądrze się bronili. Kiedy okazało się, że jednak będą musieli zwyciężyć, przeszli do ataku i zagrali skutecznie, konsekwentnie i spokojnie zarazem. Ani na moment nie wpadli w panikę, realizując plan nakreślony przez szkoleniowca. Przeciwieństwem Bilka był niestety Franciszek Smuda, który nie pomógł drużynie wtedy, gdy tego potrzebowała. Brak reakcji w meczu z Grecją i zła taktyka przeciw Czechom przesądziły być może o naszym niepowodzeniu.

Niespodzianka
Grecja. Chyba nikt nie liczył, że znajdzie się w najlepszej ósemce, zwłaszcza po meczach z Polską i Czechami. A jednak wykorzystała zbytnią pewność siebie Rosji, no i miała w składzie Giorgosa Karagounisa, który liderem jest niepowtarzalnym. W meczu o wszystko zdobył jedyną bramkę, wprowadzając zespół do ćwierćfinału. Tak naprawdę mało kto stawiał i na Czechy. Po klęsce z Rosją 1:4 wydawało się, że nie pomoże im nic i nikt. A jednak dwa kolejne mecze wygrali i utarli nosa swym krytykom. Poza tym wygrywali faworyci. Z grupy B awansowały Niemcy i Portugalia, z C Hiszpania i Włochy, a z D - Anglia i Szwecja. Potentaci.

Rozczarowanie
Dla nas - Polska. Byliśmy przekonani, że w słabej grupie poradzi sobie spokojnie z wywalczeniem jednego z dwóch czołowych miejsc. Po dwóch remisach, w dobrym stylu (zapominając o drugiej połowie starcia z Grecją...), zawiodła w próbie najważniejszej, o wszystko. Największy zawód sprawiła jednak oczywiście Holandia, typowana do odegrania głównej roli. Tymczasem wypadła koszmarnie, poniosła trzy porażki, wróciła do kraju pobita, skompromitowana. Bardzo rozczarowała też Rosja, którą po zwycięstwie nad Czechami okrzyknięto kandydatem do tytułu. I wtedy być może uwierzyła, że wszystko łatwo jej przyjść może. Nie przyszło, odpadła.

Sędziowie
Długo nie zwracali na siebie uwagi, pozostając w cieniu. To znaczyło, że swoją pracę wykonują dobrze. Grecy mieli co prawda pretensje za mecz z Polską, może i słuszne, ale ogólny odbiór sędziowskich decyzji był raczej pozytywny. Niestety, do czasu. Chorwaci winą za swe niepowodzenie obarczyli Wolfganga Starka. Niemiec, ich zdaniem, powinien podyktować dwa rzuty karne w meczu z Hiszpanią, oba dla podopiecznych Slavena Bilicia. Może nie były oczywiste, jednoznaczne, ale można mieć coś więcej niż przekonanie, że gdyby takie same sytuacje miały miejsce w polu karnym Chorwacji, Stark by się nie zawahał. A tu może przestraszył się odpowiedzialności, bo w przypadku porażki Hiszpania wyleciałaby z mistrzostw. Jeszcze większą gafę arbitrzy popełnili w spotkaniu Ukrainy z Anglią. Ani Węgier Viktor Kassai, ani jego asystenci nie dostrzegli, że piłka po strzale Artema Milewskiego wyraźnie przekroczyła linię końcową. Gol padł (na 1:1), ale nie został uznany.

Krótka pamięć
Specjalna dedykacja dla Davida Camerona, szefa brytyjskiego rządu. Gdy podczas mundialu w RPA sędzia meczu Anglii z Niemcami nie zauważył, że piłka po strzale Franka Lamparda odbiła się od poprzeczki i pół metra za linią końcową (i nie uznał bramki), premier grzmiał, nawołując do wprowadzenia technologii, które mogłyby pomóc arbitrom. Teraz, zapytany o sytuację z wtorku, odparł, niby żartobliwie, że zrewidował swój pogląd na ten temat.

Kibice
Absolutnie fantastyczni. Pewnie, zdarzały się drobne incydenty, ale byli i są siłą mistrzostw. Rozśpiewani, kolorowi, potrafiący doskonale się bawić, budzą powszechną sympatię. Na określenie tych z Irlandii nawet brakuje słów, tak niezwykli byli i tak pięknie pokazywali, jak wspierać swój zespół w chwilach porażek. Polacy też nie zawiedli. I ci na trybunach, i ci w specjalnych strefach kibiców. Udowodnili niedowiarkom, próbującym z walki z nimi uczynić swój polityczny manifest, że potrafią wspaniale dopingować, być z reprezentacją na dobre i na złe. Podczas mistrzostw się zjednoczyli, dodali drużynie Smudy skrzydeł. A potem, gdy poległa, pozostali z nią.

Co dalej?
Przed nami ostatnie siedem meczów mistrzostw. Trzy w Polsce (Czechy - Portugalia w Warszawie oraz Niemcy - Grecja w Gdańsku, a także półfinał na Stadionie Narodowym), cztery na Ukrainie. Finał odbędzie się 1 lipca w Kijowie.

Piotr Skrobisz

Nasz Dziennik Środa, 20 czerwca 2012, Nr 142 (4377)

Autor: au