Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Budżet kompromisu

Treść

NOWY SĄCZ. 22 radnych było za, nikt przeciw, od głosowania wstrzymał się radny Stanisław Zelek z Sojuszu Lewicy Demokratycznej - to wynik głosowania nad budżetem miasta Nowego Sącza na 2006 rok.

W ciągu ostatnich tygodni komisje Rady wraz z prezydentem wypracowały kompromisowe rozwiązanie.

Prezydent uwzględnił w swej autopoprawce do projektu budżetu wiele spośród postulowanych przez radnych inwestycji w ich dzielnicach. Niektóre z propozycji usunięto. Szczególnie ucierpiały te zgłoszone przez radnych klubu SLD, którzy mają w Radzie mniejszość (4 mandaty na 23) oraz dwójki radnych, którzy wystąpili z Klubu "Prawica", tracąc w ten sposób polityczne zaplecze. Upust swojemu niezadowoleniu z takich "politycznych poprawek" dali w swych wystąpieniach radni Stanisław Zelek i Antoni Rączkowski.

Radny Zelek uznał, że głosowany projekt budżetu został wymuszony na prezydencie.

Oskarżył koalicję budżetową trzech klubów: "Porozumienie Sądeckie", "Prawica" i Chrześcijański Ruch Samorządowy o działania represyjne wobec radnych, którzy złamali dyscyplinę klubową i nie głosowali za ich poprawką do budżetu w styczniu (Bożena Jawor i Rączkowski), a także wobec SLD. Użył w swej wypowiedzi takich określeń jak "polityczna targowica wokół budżetu". Także radny Rączkowski stwierdził, że z listy inwestycji planowanych na ten rok skreślono jego propozycje tylko za to, że wystąpił z Klubu "Prawica", co według niego było zwykłym aktem zemsty.

Zanim doszło do głosowania nad najważniejszą dla miasta uchwałą budżetową, radni ponad trzy godziny interpelowali.

- Co prezydent Nowego Sącza zrobi w sprawie sytuacji w sądeckim szpitalu? - dociekał radny Artur Czernecki. - Dlaczego rzecznik prasowy pyta władze Prawa i Sprawiedliwości o przynależność do tej partii Roberta Sobola, wiceprzewodniczącego Rady Miasta? Czemu do dokumentów finansowych MKS Sandecja prezydent kilka tygodni temu dopuścił osobę postronną, która dopiero wczoraj została przez sąd uznana za kuratora tego Klubu? - to tylko niektóre z pytań, jakie wczoraj padły.

Artur Czernecki domagał się od prezydenta, by ujął się za salowymi ze sądeckiego szpitala i innymi pracownikami, którzy mogą stracić pracę i przywileje w wyniku restrukturyzacji. Radny Józef Hojnor zaproponował spotkanie Rady Miasta z dyrekcją szpitala i reprezentantem właściciela, czyli Urzędu Marszałkowskiego. Przewodniczący Rady Miasta Jacek Chronowski zaproponował, żeby odbyło się ono podczas sesji 28 kwietnia.

Wiceprezydent Stanisław Kaim nazwał wystąpienie Czerneckiego populistycznym, co spowodowało oburzenie radnego i wystąpienie Teresy Cabały, która poprosiła prezydenta o poważne potraktowanie sprawy prywatyzacji oddziałów sądeckiego szpitala.

Roberta Sobola oburzyła z kolei ingerencja rzecznika prasowego UM, Jerzego Leśniaka, w jego sprawy partyjne.

- W piśmie skierowanym do Zarządu Regionu PiS, rzecznik w imieniu prezydenta Nowego Sącza pyta o to, czy jestem członkiem PiS i czy w wypowiedziach publicznych na forum Rady reprezentuję stanowisko swojej partii. Pytam pana, prezydencie, na podstawie jakich przepisów pański rzecznik śle takie pytania? Można było mnie zapytać! Tak, jestem członkiem PiS - odpowiedział Sobol, zaznaczając, że na forum Rady wypowiada tylko swoje zdanie i ewentualnie uzgodnione stanowisko Klubu "Prawica", a nie PiS.

- Nie bardzo rozumiem oburzenie pana Sobola pismem mojego rzecznika. Każdy ma prawo do informacji - odpowiedział prezydent Józef A. Wiktor, który jako podstawę takich dociekań swojego urzędnika podał ustawę o dostępie do informacji publicznej. - Nic się wielkiego nie stało. Prasa pisała o pańskiej rezygnacji z członkostwa w PiS. Może w nadgorliwości swojej rzecznik o to zapytał - próbował łagodzić prezydent.

- Skoro to nadgorliwość, to znaczy, że rzecznik nie pytał w imieniu prezydenta, ale we własnym imieniu! - uważa Sobol.

Oburzony radny, powołując się na te same przepisy ustawy o dostępie do informacji publicznej, zażądał od prezydenta, by podał listę nazwisk pracowników Urzędu Miasta, wszystkich instytucji i spółek miejskich, którzy byli etatowymi pracownikami MO, ORMO oraz SB, jako "organizacji przestępczej". Zażądał też listy zatrudnionych przez prezydenta członków Sojuszu Lewicy Demokratycznej.

Jeszcze dalej posunął się radny Józef Hojnor: - Co by było, gdybym zażądał odpowiedzi na pytanie, czy ów pracownik (mówił o rzeczniku prasowym), był tajnym współpracownikiem SB, lub gdybym zapytał, czy jako dziennikarz pisał w latach 80. paszkwile na temat tworzących się niezależnych związków zawodowych? - zapytał prezydenta.

Radni ujawnili również pismo napisane w ich imieniu do członków Regionalnego Komitetu Sterującego w Krakowie w sprawie odrzuconego wniosku miasta do ZPORR. Autorem pisma nie konsultowanego z Radą był urzędnik prezydenta. Jest napisane w tonie oburzenia przeciw niesprawiedliwej decyzji KRS i zatytułowane jako "stanowisko Rady Miasta Nowego Sącza" i datowane na 28 marca. - To nie jest nasze pismo - zwrócił uwagę Sobol. Istotnie, radni tego pisma nie znali.

Wiceprezydent Stanisław Kaim wyjaśnił, że pismo to miało być tylko propozycją, sugestią dla Rady. Nie zostało dotąd nigdzie wysłane.

Józef Hojnor porosił po raz kolejny w imieniu własnym i Rady Miasta, by prezydent wpłynął na swego rzecznika, aby ten "przestał jątrzyć". Na tym apelu zakończyła się dyskusja na temat rzecznika.

(MONK)

"Dziennik Polski" 2006-03-29

Autor: ab