Chcę pomóc, nie przejmować!
Treść
Senator Kogut o Sandecji:
- Ani przez moment nie powstała w mojej głowie myśl o przejmowaniu władzy w Sandecji - zaklina się senator Stanisław Kogut, o którego wielkomocarstwowych planach zapanowania nad najstarszym w regionie klubie sportowym zaczęto szeptać w Nowym Sączu. - Jestem członkiem zarządu Kolejarza Stróże, więc swoje działania związane z kulturą fizyczną koncentruję i będę koncentrować głównie na tym klubie. Jeśli jednak będę mógł w jakiś sposób pomóc Sandecji, to jako senator RP i mieszkaniec regionu sądeckiego, oczywiście tej pomocy nie odmówię.
- Moje marzenie wygląda następująco: Kolejarz w III lidze, Sandecja - w pierwszej - kontynuuje senator. - Mrzonka? Być może, ale przecież świat zbudowali niepoprawni marzyciele. Raz jeszcze podkreślam: ani ja, ani tym bardziej mój syn Grzegorz nie zamierzamy wtrącać się w wewnętrzne sprawy Sandecji. Ubolewam nad tym, co się obecnie w tym klubie dzieje, nad długami, w jakie zabrnął i dołożę wszelkich starań, by jakoś ulżyć jej losowi. Ale bez wiązania jej jakąś fuzją z Kolejarzem, czy ingerowanie w kierowanie MKS-em. Przyznam, że mam pewien plan wyprowadzenia Sandecji na prostą, nie oznacza to jednak bynajmniej, że moim celem jest władanie w tym klubie. Ma on prawie sto lat i jego dobro powinno interesować wszystkich sądeczan. Tak, jak i mnie interesuje.
Stanisław Kogut powiada, że niepotrzebnie zrobiono sensację z jego niedzielnego spotkania ze związanymi z Sandecją Leszkiem Leśniakiem i Jerzym Kopcem.
- Istotnie, rozmawiałem z tymi panami, ale cel negocjacji był tylko jeden: załatwienie formalności związanych z przejściem piłkarza Bartka Serafina z Sandecji do Kolejarza - tłumaczy Kogut. - Zarówno pan Leśniak, jak i pan Kopiec reprezentują interesy zawodnika i cieszę się, że doszliśmy do porozumienia. I tak powinno być zawsze. Marzy mi się podobna współpraca Kolejarza z Sandecją, do tej, jaka ma miejsce w przypadku naszych dobrosąsiedzkich stosunków z Grybovią czy Malineksem Kobylanka. To naprawdę trudne do zrozumienia, że na własnym podwórku nie potrafimy wzajemnie zadbać o własne interesy. Na koniec po raz kolejny uspokajam kibiców Sandecji, być może drżących o autonomię ich drużyny: ani senator Kogut, ani nikt z członków jego rodziny nie ma intencji mieszać w tym klubie. Chcę wyłącznie pomóc, niczego w zamian za to nie oczekując.
Pod wypowiedzią Stanisława Koguta podpisuje się jeden z uczestników spotkania, Jerzy Kopiec:
- Potwierdzam, że do Stróż przyjechaliśmy na zaproszenie pana senatora, by podopinać szczegóły związane z grą Bartka Serafina w drużynie Kolejarza - przyznaje młody menedżer. - Nie ukrywam jednak, że, korzystając z okazji, zapytaliśmy pana Koguta, czy by nie zechciał przyjść Sandecji z pomocą. Odparł, że dobro sądeckiego klubu leży mu na sercu i jest w stanie doprowadzić do powołania grupy sponsorskiej, która być może finansowo go wesprze. Ale to perspektywa kilku miesięcy.
DANIEL WEIMER
Marek Banaś kandydatem na kuratora
Marek Banaś został wytypowany przez prezydenta Nowego Sącza jako kandydat na kuratora MKS Sandecja. Przedwczesna okazała się więc informacja podana przez jedną z ogólnopolskich gazet, jakoby funkcję tę miał pełnić Paweł Badura, prezes Nowosądeckiego Ośrodka Rekreacyjno-Sportowego. Zarządzana przez niego instytucja jedynie przejęła na siebie ciężar utrzymywania obiektów Sandecji. Kandydatura Marka Banasia musi teraz zyskać akceptację Sądu Rejestrowego w Krakowie. Jego zadaniem będzie doprowadzenie w przeciągu sześciu miesięcy do zwołania Nadzwyczajnego Zebrania Spawozdawczo-Wyborczego MKS Sandecja. Banaś nie był dotąd związany z blisko stuletnim klubem. W przeszłości zajmował się działalnością finansowo-księgową w nowosądeckich firmach prywatnych i spółkach.
(DW)
warto wiedzieć
Będę arbitrem
Swój pomysł na ratowanie MKS Sandecja przedstawił senator Stanisław Kogut. - 3 marca chcę spotkać się z wiceprezydentem Stanisławem Kaimem oraz innymi ludźmi z Nowego Sącza, którym leży na sercu dobro Sandecji. - Chcę być arbitrem, mediatorem. Przekonam biznesmenów z Sącza, by wsparli finansowo klub - mówił senator.
Jego zdaniem, trzydziestu sponsorów, którzy zgodziliby się wyłożyć po 2 tys. zł, pomogłoby klubowi funkcjonować. Stowarzyszenie MKS Sandecja wystawiałoby im co miesiąc faktury i w zamian umieszczało bannery na terenie stadionu. Kogut myśli o utworzeniu "rady sponsorskiej", która miałaby wpływ i kontrolę nad pieniędzmi przekazanymi na rzecz klubu. - Jestem senatorem RP, ale korona mi z głowy nie spadnie, gdy zwrócę się z prośbą do sponsorów. Jeśli będzie trzeba, zabłagam ludzi, którzy mogą pomóc - powiedział.
Kogut nie zamierza natomiast angażować się w oddłużanie klubu. Jego zdaniem to rola komisarza, którego zadaniem będzie wyprostowanie sytuacji finansowej Sandecji. Uważa, że powinien się z tym uporać do czerwca. Stowarzyszenie MKS Sandecja powinno - jego zdaniem - uzyskać status organizacji pożytku publicznego i korzystać z dotacji oraz wsparcia sponsorów, na czystych i jasnych zasadach. I właśnie ustalenia tych zasad z radą sponsorską i przyszłym zarządem klubu zamierza się podjąć.
- Przejrzystość finansowa powinna być od początku do końca. Zacznijmy stawiać Sandecję na nogach, a nie, jak niektórzy usiłują, na głowie - powiedział. Zdaniem senatora, sprawy finansowe zadłużonego klubu muszą ujrzeć światło dzienne.
- Teraz mówi się o zadłużeniu od 700tys. zł do nawet 1,5 mln zł, ale to są informacje niepotwierdzone. Uważam, że takie sprawy powinny być jawne - mówi Kogut.
Uważa, że prezydent powinien publicznie rozliczyć Klub. Jeśli tego nie zrobi, sprawą powinna zająć się Komisja Rewizyjna Rady Miasta. (MONK)
"Dziennik Polski" 2006-02-22
Autor: ab