Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Chorego na sepsę odesłano do domu

Treść

Czy szpital w Lęborku ukrywał sepsę? Osobę zarażoną tą niebezpieczną chorobą zakaźną skierowano do domu - twierdzi nasz rozmówca, Tomasz Jabłoński. Jego dziadek Wacław Kański miał paść ofiarą niedbalstwa i ignorancji lekarzy. Kierownictwo placówki stanowczo temu zaprzecza. Sprawą zajęła się prokuratura.
Tomasz Jabłoński relacjonuje, że jego zmarły dziadek przebywał dwa razy w szpitalu: w grudniu ubiegłego roku i lutym 2010. Miał zostać skierowany do domu pomimo, że wykryto u niego posocznicę, czyli sepsę.
- 16 lutego 2010 r. medycy postanowili, że Wacław Kański nie wymaga hospitalizacji, a dalsze leczenie zapalenia płuc może być kontynuowane w warunkach domowych. Tego samego dnia odwieziono Wacława Kańskiego do domu. Kartę informacyjną lęborski szpital wydał dopiero 19 lutego, a widniała na niej adnotacja o rozpoznaniu posocznicy - twierdzi Jabłoński. Dodaje, że żaden z pracowników lęborskiego szpitala ani słowem nie wspomniał o tym, że Kański ma tak poważną chorobę zakaźną. - Rodzina pacjenta nie otrzymała żadnych informacji na temat zachowania szczególnych środków ostrożności - żali się wnuk zmarłego. W jego opinii, członkowie rodziny, sprawując opiekę nad chorym, byli wystawieni na ryzyko zarażenia posocznicą.
Jabłoński twierdzi, że Grzegorz Klicki, ordynator oddziału wewnętrznego, miał powiedzieć w rozmowie telefonicznej, że na jego oddziale co drugi pacjent ma posocznicę i że nie jest to nic groźnego, wobec czego tacy pacjenci trafiają do domów. Wnuk Kańskiego uważa, że do zakażenia mogło dojść podczas pierwszego z pobytów w szpitalu, między 6 a 11 grudnia 2009 r., kiedy na tym samym oddziale wewnętrznym wystąpił przypadek zakażenia posocznicą u kobiety leżącej na łóżku sąsiadującym z łóżkiem jego dziadka.
Personel szpitala stanowczo dementuje zarzuty, jakoby ukrywano istnienie sepsy w szpitalu. - Najlepszym rozwiązaniem - bo to bardzo poważny zarzut - jest skontaktowanie się z powiatową Stacją Sanitarno-Epidemiologiczną w Lęborku. To jest instytucja, która sprawuje szczegółowy nadzór i nie czeka, aż my im coś łaskawie zgłosimy. To instytucja policyjna w tej kwestii. Zarzut jest poważny, ma charakter pomówienia, trudno więc dyskutować na ten temat - mówi Przemysław Krefft, lekarz naczelny szpitala w Lęborku.
Zbigniew Barański, dyrektor powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Lęborku, przyznaje, że "były jakieś pojedyncze przypadki" sepsy w tym szpitalu. Odnosząc się do sprawy Kańskiego, informuje, że rozpoznanie tej choroby zakaźnej nastąpiło 16 lutego 2010 roku. - To była osoba powyżej 80. roku życia, bardzo zaniedbana, z ropowicą stopy. Pacjent miał cukrzycę, odleżyny, a na stopach wykwity ropne. Jego układ immunologiczny był bardzo słaby. Czy bąble ropne na stopach nie powodowały zakażenia krwi? - Na pewno - ocenia dyrektor. I dodaje, że mężczyzna został ponownie przyjęty do szpitala 3 marca, przeprowadzono wtedy amputację lewej stopy, a 11 marca nastąpił zgon. - Wystąpił wstrząs septyczny - twierdzi Barański.
W kwestiach szczegółowych polecił nam skontaktowanie się z Grzegorzem Klickim, ordynatorem oddziału wewnętrznego. Ten jednak nie chciał odpowiedzieć na pytanie, czy normalną procedurą szpitalną jest kierowanie pacjenta z wykrytą posocznicą do domu. - Informacji na temat chorych udziela naczelny lekarz szpitala - ucina Klicki. - Rozpoznanie zostało postawione na oddziale. Lekarze zdefiniowali problem, który leczyli, i zgłosili to do sanepidu, czyli nie ma żadnego przemilczenia z naszej strony - zapewnia z kolei Krefft. - W naszym szpitalu przebywa każdego dnia około 300 chorych. Nie jestem w stanie na bieżąco o wszystkim wiedzieć - oświadcza naczelny lekarz szpitala. Krefft zastrzega, że nie może się wypowiadać na temat przypadku Kańskiego, gdyż zajęła się tym prokuratura. Podkreśla natomiast, że "niczym niezwykłym jest trafić do szpitala, mieć rozpoznaną posocznicę, a w ostatecznym rozrachunku dostać wypis i być leczonym w domu". - Nie zawsze powód kierowania do szpitala musi ostatecznie współgrać ze stwierdzonym rozpoznaniem już w trakcie hospitalizacji, bo to się może zmienić. Gdyby zagrożenie było, wtedy sanepid nakazałby kwarantannę pacjenta. Są pewne choroby zakaźne, w przypadku których pacjenci są izolowani w oddziale chorób zakaźnych z tego względu, że mogą stanowić zagrożenie dla otoczenia. Temu służy odpowiedni reżim sanitarny. Natomiast posocznicę można normalnie leczyć w szpitalu, bo reżim oddziału zakaźnego nie jest tu wymagany - zaznacza naczelny lekarz szpitala.
Jacek Dytkowski
Nasz Dziennik 2010-03-22

Autor: jc