Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Co Olewnik powie posłom?

Treść

Sejmowa komisja śledcza na początku września przesłucha ojca zamordowanego Krzysztofa Olewnika, Włodzimierza. Posłowie liczą, że jego zeznania dostarczą nowych informacji.

Dokładnie na 4 września zaplanowane jest przesłuchanie Włodzimierza Olewnika przez komisję śledczą badającą prawidłowość prac organów wymiaru sprawiedliwości wyjaśniających okoliczności uprowadzenia i zamordowania Krzysztofa. Ze względu na ogromną wiedzę, jaką posiada Włodzimierz Olewnik na temat samych sprawców, a także w zakresie pracy poszczególnych organów wymiaru sprawiedliwości i osób zaangażowanych w śledztwo, przesłuchanie może mieć duże znaczenie dla dalszego badania wątków sprawy. - Przesłuchanie może mieć znaczenie również dla prokuratury, bo pan Olewnik będzie się odnosił do najnowszych wydarzeń związanych ze zwolnieniem z aresztu Jacka Krupińskiego czy samobójstwem strażnika - uważa mecenas Bogdan Borkowski, pełnomocnik rodziny Olewników. Komisja na pewno zapyta o różne szczegóły dotyczące pracy prokuratorów i policjantów, co może być bardzo pomocnym materiałem nie tylko dla niej, ale również dla prokuratury.
Członkowie komisji podkreślają rangę przesłuchania ze względu na jego charakter. Odbędzie się ono pod przysięgą. - Przesłuchanie odbędzie się już w trybie procesowym, będzie to miało wymiar dowodu. Na pewno poruszonych będzie cały szereg wątków, w tym ocena działań policji, cała walka rodziny o wyjaśnienie zdarzenia, reakcje pana Olewnika na niekompetencję policji czy prokuratury - mówi poseł Andrzej Dera (PiS), członek komisji. - Będę chciał się dopytać, u kogo interweniował, z jakimi spotykał się reakcjami, jakie dokumenty posiada, a więc chodzi o wspólne przeanalizowanie zaniedbań w prowadzeniu sprawy przez policję i prokuratorów - dodaje poseł. - Komisja może liczyć na wszystkie odpowiedzi - zapewnia mecenas Borkowski.
Posłowie z komisji nie ukrywają, że to, co powie Włodzimierz Olewnik, rzuci światło na wiele dotychczasowych wypowiedzi, które padły przed komisją, pozwoli je zweryfikować i skonfrontować.
Włodzimierz Olewnik to świadek, który uczestniczył chyba we wszystkich czynnościach od początku uprowadzenia aż do dnia dzisiejszego. Jest to bagaż kilku lat ciężkiej walki o prawdę, dlatego będzie to zeznanie rzutujące na całość zgromadzonego przez posłów materiału. - Poznamy wersję zdarzeń strony pokrzywdzonej, która wskaże komisji inne aspekty tej sprawy. Sądzę, że pewne nowe okoliczności i fakty mogą pojawić się w tym przesłuchaniu - twierdzi poseł Paweł Olszewski (PO).
Po decyzji Sądu Apelacyjnego w Warszawie zwalniającej z aresztu Jacka Krupińskiego, jednego z podejrzanych przez prokuraturę z Gdańska, Włodzimierz Olewnik nie krył rozczarowania i wyraził wątpliwość co do dalszych losów sprawy. Jednak gdańscy śledczy nie zamierzają zrezygnować. - Najtrudniejsze dla prokuratorów jest obecnie to, że sąd w Warszawie dokonał pewnej oceny materiału dowodowego zebranego przez nich i ta ocena była raczej negatywna. Dlatego wydawało się nam, że to może osłabić działania prokuratury. Pytaliśmy prokuratorów, czy umorzą postępowanie, ale powiedzieli, że tego nie zrobią, że dla nich śledztwo trwa dalej, a jest przedłużone do końca roku - wyjaśnia mec. Borkowski. Prokuratorzy analizują obecnie wyniki wizji lokalnej przeprowadzonej z udziałem Jacka Krupińskiego, eksperymentu weryfikującego wiarygodność jego zeznań.
Według przewodniczącego komisji Zbigniewa Wassermanna (PiS), Włodzimierz Olewnik mimo decyzji sądu powinien zaufać komisji i jej determinacji do tego, żeby wyjaśnić sprawę. - Bardzo ważne będzie, aby pan Olewnik zaufał nam i uznał, że komisja jest taką instytucją, która ma wolę wyjaśnienia sprawy rzetelnie i do końca, bez oglądania się na przeciwności - zaznacza Wassermann.
Jednak nie widać końca nieoczekiwanych zdarzeń w sprawie wyjaśnienia rzeczywistych sprawców zabójstwa Krzysztofa Olewnika. Po tym, jak w lipcu skradziono trzy laptopy i segregatory z dokumentami z domu mecenas Jolanty Turczynowicz-Kieryłło, broniącej policjantów mających zarzuty w sprawie Krzysztofa Olewnika, w poniedziałek z mieszkania asystentki członka komisji, posła Leszka Aleksandrzaka (Lewica), skradziono komputer i dyktafon. Poseł zwrócił się wczoraj do ministra sprawiedliwości o objęcie nadzorem Prokuratury Krajowej śledztwa w sprawie tej kradzieży, a do ministra spraw wewnętrznych o objęcie opieką policji asystentów wszystkich posłów pracujących w komisji śledczej ds. Olewnika, a także jej ekspertów. - To jest kolejna kradzież, której trudno nie łączyć ze sprawą Krzysztofa Olewnika - mówił wczoraj w Sejmie Aleksandrzak. Przekonywał także, że asystenci posłów pracujących w komisji obawiają się o swe mienie i życie, stąd prośba do szefa MSWiA Grzegorza Schetyny. Według posła, na skradzionym komputerze nie było materiałów niejawnych. - Były tam natomiast analizy dokumentów jawnych, zarejestrowany przebieg posiedzeń komisji i analiza zeznań - wyjaśniał Aleksandrzak.
Krzysztof Olewnik został porwany w październiku 2001 r., a zamordowany we wrześniu 2003 roku. Przez ten okres przestępcy więzili go i przetrzymywali w bardzo złych warunkach. Za jego uratowanie rodzina zapłaciła 300 tys. euro okupu. Śledztwo po uprowadzeniu było prowadzone bardzo nieudolnie, a śledczy lekceważyli wiele śladów, które mogły uratować życie uprowadzonego. W styczniu 2003 r. otrzymali anonim z imionami sprawców uprowadzenia i prawdopodobnym miejscem przetrzymywania ofiary, ale nie podjęli odpowiednich czynności. Prokuratura postawiła zarzuty m.in. Remigiuszowi M., który był szefem grupy policjantów zajmujących się sprawą. Nie chciał on składać zeznań przed sejmową komisją śledczą. Inny zagadkowy wątek sprawy to kradzież policyjnego samochodu z 13 tomami akt. Jeden z policjantów dostał polecenie z prokuratury, że ma odebrać akta. Odebrał je w asyście kolegi, który - jak wyjaśnia nam poseł Wassermann - w sprawie pojawia się przypadkowo i nie ponosi odpowiedzialności za zdarzenie. Zostawili samochód z aktami przy jednej z ulic i poszli przesłuchiwać świadka. - Dziwna sprawa, bo policjanci na przesłuchania wzywają do komisariatu, a nie jeżdżą do domu - zauważa poseł Wassermann. W tym czasie akta zostały skradzione. Policjant odpowiedzialny za pilnowanie akt wciąż pracuje w policji. Należał on do grupy Remigiusza M. - Sprawę o niedopilnowanie akt umorzono, co było zaskakujące i szokujące. Nie poniósł żadnej kary za to, że tak beztrosko z tymi aktami postąpił - zaznacza przewodniczący.
Paweł Tunia
"Nasz Dziennik" 2009-08-21

Autor: wa