Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dajmy mu czas

Treść

Jarosław Araszkiewicz podpisał umowę, wiążącą go z Sandecją do końca czerwca 2008 roku. W kontrakcie nie ma klauzuli o konieczności awansu do II ligi. Obydwie strony uznały, że jest ona zbędna. Pewnie słusznie. Nie ulega wszak wątpliwości, że nazwisko piłkarskiego internacjonała za bardzo znane jest w Polsce, by jego właściciel chciałby je narażać na szwank. Rozumie się samo przez się, że celem nowosądeckiej misji popularnego Arasia jest realizacja marzeń setek sympatyków piłki nożnej w mieście nad Dunajcem. A jako takowe jawi się wychynięcie poza trzecioligowe opłotki. Araszkiewicz bez kokieterii przyznaje, że dopiero "uczy się" nowej drużyny. Znajduje się na etapie przedwstępnym, jeśli tak to można określić, tworzenia zespołu, który byłby monolitem, nie tylko zlepkiem indywidualności. Nie ukrywa przy tym, że wedle pierwszego, bardzo ogólnego oglądu, nieodzowne jest zatrudnienie w Sandecji co najmniej trzech graczy: reżysera poczynań partnerów (takim, jakim do niedawna był chociażby Tomasz Szczepański, albo z pewnością będzie po wyleczeniu kontuzji Adam Ciastoń) oraz pary napastników. Napomyka na tę okoliczność, że nie rezygnuje z usług Janusza Świerada, który - po solidnie przepracowanym okresie zimowym - mógłby wystąpić w charakterze typowego centra. Innymi słowy: szkoleniowiec ma już pomysł na nową Sandecję. Co wyjdzie z konstruowania sprawnie funkcjonującego organizmu - czas pokaże. Kibice chcą - i trudno im się dziwić - by MKS już, natychmiast, pod nową ręką, grał tak jak w piłkarskich podręcznikach uczą. Były reprezentant kraju nie twierdzi, że rundę jesienną należy spisać na straty. Utrzymuje, że możliwe są zwycięstwa nawet w czekających jego podopiecznych wyjazdowych potyczkach z Hetmanem i Górnikiem Łęczna. Apeluje jednak o cierpliwość. I wyrozumiałość. Przyłączamy się do trenerskiego apelu. Dajmy mu trochę czasu. Nie od razu przecież Kraków zbudowano. DANIEL WEIMER nowysacz@dziennik.krakow.pl "Dziennik Polski" 2007-10-08

Autor: wa