Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dawid znów trafił

Treść

Trwa świetna passa Dawida Janczyka. Ten wychowanek Sandecji, grający od lata br. w Legii Warszawa, strzelił w sobotę gola, dającego jego obecnej drużynie prowadzenie w zwycięskim 2-0 meczu I ligi z Arką Gdynia.

W pięciu ostatnich spotkaniach stołecznej jedenastki, w których uczestniczył utalentowany osiemnastolatek, aż trzykrotnie trafiał do siatki rywali. Z "Murzynem" rozmawialiśmy dwie godziny po zakończeniu zawodów Legia - Arka.

Zdobył Pan bramkę w trochę nietypowy dla siebie sposób: nie z bliskiej odległości, lecz mierzonym uderzeniem zza linii pola karnego...

- Zgadza się. Sebastian zgrał mi piłkę głową, dojrzałem, że bramkarz Arki wysunął się za "piątkę" i nie miałem czasu na zastanowienie się, co mam robić. Strzeliłem "jak szło", starając się jednak łapać golkipera na wykroku. Udało się. Potem była już tylko radość...

...której już tradycyjnie Pan nie okazywał.

- Taki już jestem. Na zewnątrz wyglądam na człowieka bardzo zrównoważonego, ale w środku aż we mnie kipi.

Te strzelane gole z pewnością sprawiają, że Pańska pozycja w klubie staje się coraz pewniejsza. Czy starsi zawodnicy zaakceptowali młodego sądeczanina?

- Powiem tak: od początku wszyscy byli do mnie przychylnie nastawieni, wręcz serdeczni. Dawało się jednak wyczuć mały margines pewnej pobłażliwości. Teraz traktuje się mnie poważnie, jako pełnoprawnego członka kolektywu, któremu przyświeca jeden cel: wygrywać kolejne mecze.

Przymierza się Pan podobno do testów w Olimpique Marsylia?

- Cieszę się, że poruszył Pan ten temat. Otóż doszły mnie słuchy, że ktoś istotnie rozpowszechnia plotki o zainteresowaniu się francuskiego klubu moją osobą. Oświadczam więc pod przysięgą, że nigdy, w żadnej formie nie kontaktowałem się z przedstawicielami zespołu z Marsylii. Nie rozmawiał z nim również mój menedżer. Nie było po prostu takiego tematu. Odnoszę wręcz wrażenie, że te pogłoski kolportowane są celowo, by namieszać i zaszkodzić mi w Legii. Ale komu na tym może zależeć? Dobrze mi w stolicy i ani przez myśl mi nie przeszło, by gdziekolwiek wybierać się na jakieś testy. Marsylia? Sam już nie wiem, czy śmiać się z tego, czy na to złościć.

Nie był Pan zawiedziony, że trener reprezentacji Polski B Edward Klejndinst pominął go przy rozdawaniu nominacji na mecz ze Szkocją?

- Nie, na powołanie nie liczyłem. To jeszcze za wysokie dla mnie progi. Choć nie ukrywam, że moim największym marzeniem jest gra w narodowej reprezentacji seniorów.

(dw)

"Dziennik Polski" 2005-12-05

Autor: ab