Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dla olimpijczyków Ziem Górskich - Bruksela w nagrodę

Treść

Jest ich dziesięcioro: Aneta Bachleda-Kominek z Zespołu Szkół Ogólnokształcących im. Oswalda Balzera w Zakopanem, Maciej Czaja z Zespołu Szkół Zawodowych w Krościenku nad Dunajcem, Agnieszka Dominiak, Katarzyna Sordyl i Bartosz Szewczyk z Zespołu Szkół Ogólnokształcących im. Mikołaja Kopernika w Żywcu, Justyna Lach z Zespołu Szkół im. Oskara Lanego w Nowym Sączu, Katarzyna Lach z Liceum Ogólnokształcącego w Łodygowicach, Mikołaj Wawrzonek z I LO w Nowym Targu, Joanna Worek z Zespołu Szkół Ogólnokształcących im. Marii Konopnickiej w Milówce i Natalia Zapała z Zespołu Szkół nr 1 w Mszanie Dolnej. Wszyscy są laureatami Olimpiady Ziem Górskich, jaką zorganizowała dla młodzieży Koalicja Marek Ziem Górskich (zawiązana przed kilku laty dla promowania regionalnych produktów, ludzi będących "solą ziemi" i inicjatyw gospodarczych służących rozwojowi regionów). Przystępowali do rywalizacji z myślą o tym, że zarobkowy wyjazd do Irlandii, Anglii, Hiszpanii nie jest dla nich i ich rówieśników jedyną perspektywą; że dla swojej ziemi można coś pożytecznego zrobić. Wygrali cenne rzeczy. Na pytanie: Czy warto było? - jeszcze przed końcem podróży odpowiadali radosnym piskiem: - Yes, yes, yes!... * Przez cztery dni pobytu w Brukseli mogli nie tylko dotknąć europejskiej stolicy z bodaj najpiękniejszą w tej części świata starówką; zobaczyć, jak nowe wrasta w starą tkankę urbanistyczną i jak wygląda dzień powszedni społeczności kolorowej od przedstawicieli różnych nacji. Mieli szansę podglądnięcia od kuchni parlamentarnego molocha. Elektroniczny sprzęt, jaki laureaci dostali w nagrodę i zaproszenie do siedziby Parlamentu Europejskiego to prezent od eurodeputowanej Małgorzaty Handzlik. Wycieczkę fundowała już koalicja. Kto z młodych miał mityczne wyobrażenie o funkcjonowaniu europejskich struktur - zweryfikował mu je na wstępie kontakt z przedsionkiem połączonych gmachów parlamentu. Bez protekcji eurodeputowanej, bez bardzo dobrze rozeznanej w tym labiryncie przewodniczki w osobie jej asystentki Agnieszki Kurant - przejście przez "bramki", kontrole, recepcje, korytarze, uzyskanie identyfikatorów - wyglądałoby jak szturm paru mrówek na kopiec piasku. Wewnątrz jednak Parlament Europejski ma bardziej ludzkie oblicze, bo też trzy tygodnie w miesiącu pracuje tu 780 posłów ze wszystkich państw Unii. Ci korzystają z niebieskich identyfikatorów. Brukselski moloch musi im zapewnić wszystkie potrzebne do życia i publicznego funkcjonowania usługi, z podstawową opieką zdrowotną włącznie. Muszą działać wszystkie biura, uwija się w codziennej krzątaninie rzesza asystentów. Raz w miesiącu sesja plenarna obywa się w Strasburgu. Obradowy maraton trwa wtedy przez cztery dni, codziennie od godz. 9 do 24. W tak wielkim zgromadzeniu i mnogości załatwianych spraw, czas wystąpienia jednego posła został ograniczony do minuty. Potem przewodniczący wyłącza mikrofon, a w drastycznych przypadkach krnąbrnym posłem mogą się zająć służby porządkowe. Takiej dyscyplinie może warto byłoby na próbę poddać retoryczne popisy krajowych parlamentarzystów... W każdym razie eurodeputowana Małgorzta Handzlik - jak wielu innych przedstawicieli państw członkowskich - stara się nie naruszać dyscypliny wystąpień i podawać samą kwintesencję, czasem ćwicząc do skutku z asystentami i... ze stoperem w ręku. Nie obrady jednak, lecz praca w komisjach tematycznych zajmuje gros czasu eurodeputowanym. Jest tych komisji aż 22. Posłanka z Bielska-Białej działa w komisji ds. jednolitego rynku gospodarczego ochrony konsumentów, zastępczo (bo jest to obowiązkiem każdego posła) - w komisji handlu międzynarodowego. - My tu zmieniamy wizerunek Polski, czyli w wyobrażeniach niektórych wciąż jeszcze kraju, gdzie chodzą niedźwiedzie - mówiła do olimpijczyków Małgorzata Handzlik. - Kultura sporów politycznych, merytorycznych, jest naprawdę bardzo wysoka. Rozmawia się do skutku i nie sposób nie dojść do porozumienia. Tutaj można trzymać rękę na pulsie, zgłaszać poprawki, można coś dobrego zrobić dla kraju. Zresztą kocham to, co robię. Z zawodu geograf - do roli eurodeputowanej przygotowana jest gruntownie - przez studia podyplomowe w dziedzinach prawa, dziennikarstwa, zarządzania i marketingu, przez własną działalność gospodarczą i aktywność w Platformie Obywatelskiej. Ponieważ eurodeputowani grupują się nie według przynależności państwowej, lecz orientacji politycznej - o wyniku głosowań przesądza stanowisko trzech największych frakcji: Europejskiej Partii Ludowej i Chrześcijańskich Demokratów, liberałów (którzy czasem głosują zgodnie z tymi pierwszymi) i socjalistów. Przy swoich przekonaniach, jako osobna grupa, zostają eurosceptycy. Dla głębszej integracji - w sali obrad posłowie siedzą jednak w kolejności alfabetycznej. Małgorzata Handzlik np. obok Węgra, Hiszpanki, Anglików. Uzasadnieniem dla korzystania z całej rzeszy tłumaczy jest wręcz zalecenie używania w Parlamencie Europejskim języków narodowych, a oficjalne są one dwadzieścia trzy. Niektórzy tłumacze władają biegle dziewięcioma, nawet jedenastoma. Mimo tego pluralizmu - problemy z translacją jednak się zdarzają - w całej UE np. nie udało się znaleźć tłumacza z maltańskiego. Belgowie, oficjalnie posługujący się dwoma językami: walońskim lub flamandzkim - w parlamencie używają francuskiego. Mrówczej pracy asystentów - którym, prócz zwykłej korespondencji i telefonów, zdarza się odbierać po 300 e-maili dziennie - przyświeca nadzieja na zdobycie doświadczenia cennego dla kariery zawodowej. A praktyczne efekty pracy eurodeputowanych objawiają się w krótszym lub dłuższym czasie. Np. kreowanie wizerunku "polskiego hydraulika" (model to prywatnie doradca finansowy) i "polskiej pielęgniarki" stało się symbolem walki o tzw. dyrektywę usługową, która od 2009 roku znacznie łatwiejszym uczyni rejestrację i zaistnienie polskich firm w jakimkolwiek kraju Unii. Przewalczoną sprawą jest obniżka kosztów roamingu, skutkiem czego połączenia międzynarodowe powinny być już w tym miejscu o 70 procent tańsze. (ASZ), "Dziennik Polski" 2007-05-16

Autor: ea