Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Domek w środku wsi. Chochrowice

Treść

Wokół domu jednej z mieszkanek Chochorowic od kilku lat rośnie sterta śmieci. Zbiera je po Nowym Sączu i zwozi na podwórko. Żadne upomnienia i próby pomocy w sprzątaniu nie przynosiły do tej pory rezultatu. Sąsiedzi się skarżą, bo brud roznosi się po wsi.



Nieotynkowany dom z pustaków, zarośnięty wokół chwastami, z nieogrodzoną działką zawaloną stertami puszek, plastikowych butelek, szmat, papierów, znajduje się w centrum wsi. Jakie tajemnice kryje - mało kto wie, bo matka z córkami nie prowadzą w miejscu zamieszkania życia towarzyskiego. Widać je wokół domu bardzo rzadko. Sąsiedzi twierdzą, że matka rano wyjeżdża do Nowego Sącza, wraca wieczorem. Jedna z córek po handlówce ma praktyki w jednym ze sklepów z butami. Starsza, mogłaby podjąć pracę, ale na ogół siedzi zamknięta w domu. Wczoraj też tak było. Nie otworzyła drzwi naszemu reporterowi. O ojcu wiadomo, że od wielu lat nie przebywa razem z rodziną. Czasami próbuje się spotkać na krótko z którąś z córek. Teraz prawdopodobnie jest w Warszawie.

- To trudne do wyobrażenia, że ludzie mogą koczować w takich warunkach - mówi jedna z mieszkanek Chochorowic, która dawno już próbowała interweniować u wójta w Podegrodziu. - Tam mieszkają dwie ładne, niemal dorosłe dziewczyny. Tylko patrzeć jak będą chciały wyjść za mąż. I który kawaler zostanie z nimi, jak zobaczy to wszystko. Psy, koty, szczury i ulewne deszcze roznoszą śmieci po sąsiednich gospodarstwach. Kilka lat temu podczas powodzi do piwnic domu dostała się woda. Wszędzie pływały śmieci.

Mieszkanki domu na śmietnisku odwiedzała już komisja z gminy, komisja radnych z ochrony środowiska. Mimo starań nie udało się im dogadać z kobietami. Raz zgadzały się na pomoc w sprzątaniu, z zastrzeżeniem, że tylko rękami do worków bez wjeżdżania samochodem, po chwili zabraniały nawet wejść do posesję.

- Kobiety chroni prawo - mówił nam wczoraj radny Stanisław Sikora. - Nie możemy wejść na teren bez ich zgody. Mogłyby potem rozpowiadać, że pod śmieciami był skarb i zniknął. Co tu dużo mówić. Matka nie wpuściła pracowniczki opieki społecznej na wywiad środowiskowy, choć to jej bliska znajoma. Po zimie na polu trawą zarastają resztki węgla, otrzymane z gminy.

Podczas wczorajszej sesji Rady Gminy w Podegrodziu sołtys Bronisław Ciurka apelował, by teraz, zanim zieleń się rozwinie i trawa urośnie, coś zrobić z tym śmietniskiem w środku wsi. Dwa lata temu razem z kolegami strażakami z OSP częściowo zrobił porządek u pani Józefy, odchwaścił, wyciął trochę krzaków. Na sesji ustalono, by śmietniskiem zainteresować sanepid.

W kilka godzin po naszej wizycie na tonącej w brudzie działce zjawiła się w redakcji jej właścicielka, powiadomiona przez jedną z córek.

Rozmowa ujawniła szereg szczegółów z osobistego życia matki i córek, które, na jej prośbę, pozostawiliśmy dla siebie. Na pewno sytuacja trzech mieszkanek tego niesamowitego domu jest nie do pozazdroszczenia. Szczególnie młodych dziewcząt, które mają swój honor i aspiracje, a boją się panicznie pytań o to gdzie mieszkasz i co u ciebie w domu.

Po długiej rozmowie pani Józefa stwierdziła, że jej także wstyd tak mieszkać i przyrzekła solennie, że zgodzi się na sprzątanie działki, jeśli z taką ofertą wystąpi gmina. Byle nie wjeżdżać jej na działkę samochodem.

- Powiadomię o tym radnych, być może to jakiś przełom w sprawie - powiedzial powiadomiony sołtys Ciurka.

(WCH) , "Dziennik Polski" 2007-03-30

Autor: ea