Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dwa strajki na głowie

Treść

NOWY SĄCZ. 70 procent pracowników szpitala popiera protest "Solidarności". Dyrekcja oświadcza, że restrukturyzacji nie zaniecha

Jutro część lekarzy sądeckiego szpitala będzie strajkować o podwyżkę płac. Ponadto szpitalnej "Solidarności" powiodło się wewnętrzne referendum strajkowe przeciw prywatyzacji działów medycznych i gospodarczych.

Pierwszy raz w czasie swoich rządów, dyrektor szpitala Artur Puszko stanął w obliczu realnego zagrożenia dwoma strajkami. Na ogólnokrajowy lekarski nie ma specjalnie wpływu. Zdeterminowani lekarze chcą zarabiać więcej, bo porównanie zarobków z kolegami z innych państw Unii upokarza ich. Po rozmowach z krakowską Izbą Lekarską i Radą Ordynatorów przyjął do wiadomości, że jutro część lekarzy weźmie protestacyjne urlopy na własne żądanie.

- Szczególnie może się to odbić na pracy przychodni przy ul. Długosza - przestrzegł wczoraj dyrektor podczas konferencji prasowej, której na ogół nie ma zwyczaju urządzać. - Obawiamy się skutków strajku w podstawowej opiece zdrowotnej. Wzmocnimy więc obsadę lekarską w szpitalnym oddziale ratunkowym. Wiem, że część lekarzy w szpitalu będzie strajkować, bo to już oznajmili, ale wiem także, że będą tacy, którzy na pewno do pracy przystąpią.

Z groźbą drugiego strajku sprawa jest bardziej skomplikowana. Punktem zapalnym stały się skutki przetargu na sprzątanie i okoliczności przejęcia 157 pracowników obsługi, salowych, sprzątaczek i sanitariuszek, przez wrocławską spółkę "IMPEL". Personel przekazany umową od 1 kwietnia wzięła w obronę "Solidarność". Po kolejnych rozmowach z nowym pracodawcą, które niewiele wniosły w kwestii pakietu socjalnego i bezpieczeństwa pracy, "Solidarności" lawinowo przybyło członków. Wzmocniony związek ogłosił spór zbiorowy, wystąpił z żądaniem gwarancji pracy dla przekazywanych pracowników i zaniechania prywatyzacji analityki oraz działów gospodarczych. Tydzień trwało, uznane przez dyrekcję za nielegalne, referendum strajkowe wśród całej załogi. Według danych związkowych, na ogólną liczbę 1200 pracowników, w referendum wzięło udział 813 osób, z czego 10 oddało głos nieważny, 2 były przeciw, a 801 za przystąpieniem do strajku.

Od 1 kwietnia, po podpisaniu umowy, "IMPEL" przejął personel określony w specyfikacji przetargowej. Ludzie podpisują jednak wciąż dwie listy obecności: szpitalną i nowego pracodawcy, którego biuro czasowo mieści się w pralni. We wtorek po południu doszło do rozmów między dyrekcją, związkami "Solidarność" Krystyny Janisz, pracowników służby zdrowia Ewy Jasińskiej oraz pielęgniarek i położnych Anny Mokrzyckiej. Wczoraj dyrektor Puszko określił ich skutek jako zbliżenie stanowisk, polegające na wyjaśnieniu sobie punktów spornych. Rozmowy mają być kontynuowane. Krystyna Janisz jednak uważa, że uczestnicy spotkania rozeszli się bez konkretów.

Napięcie wciąż istnieje. Po pierwsze nie wiadomo, jakie mają być dalsze konsekwencje skutecznego referendum i na czym miałby polegać strajk. Po drugie, trwa zasadniczy spór o legalność całej akcji protestacyjnej. Dyrekcja rozesłała po oddziałach pisma zabraniające udziału w nielegalnych działaniach "Solidarności", na które nie ma zgody dyrekcji. Krystyna Janisz twierdzi, że takie zastraszanie ludzi jest bezprawne.

- Mam dokładną listę wszystkich biorących udział w referendum, ale prosili, by nie ujawniać nazwisk dyrekcji w obawie przed represjami - mówi Krystyna Janisz.

Dyrektor Puszko próbuje zgrabnie omijać te drażliwe kwestie. Twierdząc, że nie bardzo rozumie, o co w tym proteście "Solidarności" chodzi, równocześnie wykonuje pewne ruchy łagodzące. Oznajmił wczoraj, że nie zamierza prywatyzować analityki, między innymi ze względu na interes pracowników! On, który do tej pory argumentował decyzje tylko interesami ekonomicznymi szpitala i dobrem pacjentów. Zręcznie też wytrąca argumenty wojującym związkowcom, dowodząc, że to dyrekcja właśnie wynegocjowała z "IMPEL-em" najlepsze możliwe warunki pracy dla sprzątaczek i salowych na pełne dwa lata. Wczoraj dorzucił do tego swoje oświadczenie:

"Obejmując stanowiska dyrektora głównym zadaniem, jakie przede mną postawiono, była poprawa finansów szpitala i oddalenie widma bankructwa. Sposoby zostały wskazane w programie restrukturyzacji, do którego nikt nie wniósł poważniejszych zastrzeżeń. Było to dla mnie formą moralnego wsparcia niepopularnych decyzji i społecznie bolesnych. Zapisano przecież konieczność zwolnienia grubo ponad 200 pracowników. Oddając w ręce firmy zewnętrznej część działalności szpitala nie mogę powiedzieć z góry, że będzie to rozwiązanie idealne. Nie mogę sobie pozwolić, by przejść obojętnie nad propozycją firmy, która daje zadłużonemu szpitalowi mniej więcej 920 tys. zł oszczędności rocznie. W razie, gdyby firma ze swoich obowiązków się nie wywiązała, nie cofnę się przed rozwiązaniem umowy".

Wicedyrektor Marcin Rolka zreferował jednym tchem, że rok 2005 zamknął się długiem wymagalnym, obciążonym odsetkami i groźbą komorniczą na kwotę 25 mln zł. W tej chwili zwany zły dług zmalał do 19 mln zł. Od restrukturyzacji więc odwrotu nie ma. Zwolnień grupowych jednak nie będzie. Na poniedziałek zapowiadane jest szersze spotkanie z udziałem marszałka, parlamentarzystów, związkowców no i dyrektora osobiście. Wojciech Chmura

"Dziennik Polski" 2006-04-06

Autor: ab