Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dyżury na kontraktach

Treść

Od nowego roku lekarze będą mogli pracować nie dłużej niż 48 godzin w tygodniu, bo dyżury zostaną im wliczone do czasu pracy. Wiele szpitali nie ma szans na zapewnienie obsady lekarskiej przez cały miesiąc, bo w kraju brakuje specjalistów. Dla niektórych placówek w małych miejscowościach oznacza to poważne problemy. Obecnie lekarz w szpitalu pracuje 7,5 godziny przez pięć dni w tygodniu, ponadto ma obowiązek odpracować co najmniej 8 całodobowych dyżurów miesięcznie. Oznacza to, że po całym dniu pracy dogląda chorych jeszcze przez całą dobę. Dyżury nie są jednak wliczane do czasu pracy. Zarówno samorząd lekarski, jak i Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy od dawna zabiegali o zmianę tych zasad, podkreślając, że przemęczony lekarz nie potrafi zapewnić wystarczającej opieki i łatwo może popełnić pomyłkę. Jednak posłowie długo zwlekali ze zmianą przepisów o zakładach opieki zdrowotnej, która reguluje czas pracy lekarzy. Przełom nastąpił dopiero po zaskarżeniu przepisów do sądu przez dr. Czesława Misia, pediatrę z Nowego Sącza. W grudniu ubiegłego roku Sąd Najwyższy uznał, że dyrektywy Unii Europejskiej mają w tym względzie charakter nadrzędny i dyżury należy wliczać do czasu pracy, zaś za pracę w godzinach nadliczbowych należy płacić zgodnie z kodeksem pracy i dawać czas wolny. SN nakazał udzielenie dr. Czesławowi Misiowi 169 godzin wolnych za 25 dyżurów oraz wypłatę odszkodowania. Śladem doktora Misia poszły tysiące lekarzy, w Małopolsce - ponad dwustu. W naszym województwie dotąd żadna sprawa nie zakończyła się orzeczeniem, ale w innych regionach kraju sądy już zadecydowały zgodnie z wykładnią SN. Niektórzy lekarze wygrali nawet po kilkaset dni urlopu. Podpisana wczoraj przez prezydenta nowelizacja ustawy o ZOZ-ach przewiduje, że dyżury są wliczane do czasu pracy lekarza, który łącznie nie może przekroczyć 48 godzin. Równocześnie po całym dniu pracy lekarz nie może wziąć całodobowego dyżuru, lecz musi odpoczywać co najmniej 11 godzin. W przepisach jest jednak furtka, zgodna z dyrektywą unijną: lekarz może - na swoje własne życzenie - pracować więcej, maksymalnie 68 godzin w tygodniu, ale za 20 dodatkowych godzin szpital musi mu zapłacić jak za godziny nadliczbowe. Dyrektorzy szpitali są teraz w kropce. Z jednej strony - nie ma wystarczającej liczby specjalistów, aby według nowych przepisów zapewnili obsadę wszystkich dyżurów. Z drugiej - jeżeli nawet specjaliści zgodzą się na pracę przez 68 godzin w tygodniu, to muszą otrzymać większą zapłatę. W najtrudniejszej sytuacji znajdują się placówki powiatowe w małych miejscowościach, gdzie o specjalistów coraz trudniej. - Po 1 stycznia nie widzę możliwości zapewnienia pełnej obsady lekarskiej - mówi Marian Tambor, dyrektor szpitala w Miechowie. - Zastanawiamy się, czy nie zaproponować dyżurowania w ramach kontraktów, czyli tzw. umów cywilnoprawnych. Nie wiemy jednak jeszcze, ile nas to będzie kosztować i czy lekarze na to się zgodzą - dodaje. Dr Jerzy Friediger, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej, powątpiewa, czy przepisy zezwalają na to, by lekarz w ciągu dnia pracował jako pracownik etatowy, natomiast na dyżurze jako pracownik kontraktowy. Poza tym takie rozwiązanie byłoby zaprzeczeniem całej idei, dla której wprowadzono nowe prawo. - Jego głównym celem jest zapewnienie pacjentowi bezpieczeństwa. Tymczasem lekarz kontraktowy nadal pracowałby non stop ponad 30 godzin na dobę - podkreśla. Z nowymi przepisami łatwiej poradzą sobie placówki w dużych miastach. Dyrekcja Szpitala im. L. Rydygiera wyprzedziła ustawodawcę i już w maju rozstrzygnęła konkurs na tzw. firmy dyżurujące: konkurs wygrały trzy niepubliczne zakłady opieki zdrowotnej i teraz to ich kierownictwo musi się głowić, jak uporać się z nowymi przepisami. Równocześnie stawki, jakie ostatecznie zostały wynegocjowane, są dość wysokie. Dlatego dyrektor szpitala Krzysztof Kłos uważa, że placówki w małych miejscowościach, które borykają się z największymi trudnościami, nierzadko spotęgowanymi składaniem przez lekarzy wypowiedzeń z pracy, po wejściu życie nowych przepisów nie zatrzymają u siebie specjalistów. Po 1 stycznia przejdą oni do szpitali w większych miejscowościach, które zaoferują im znacznie wyższe stawki. Dlatego wejście w życie nowelizacji ustawy o ZOZ-ach może okazać się początkiem końca niektórych placówek, a tym samym rozpocząć tworzenie się sieci szpitali. DOROTA STEC-FUS "Dziennik Polski" 2007-09-18

Autor: wa