Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dziesięć roków mamy

Treść

Trzy dni trwały w Nawojowej obchody jubileuszowe dziesięciolecia Dziecięco-Młodzieżowego Zespołu Folklorystycznego "Piecuchy", działającego przy tamtejszym Gminnym Ośrodku Kultury. Oprócz koncertu i nocnego biesiadowania rodziców małych tancerzy, muzyków i śpiewaków, zorganizowano wieczór wspomnień dla byłych członków zespołu i zabawę dla wszystkich blisko osiemdziesięciu "Piecuchów". To drugi w Nawojowej, oprócz dorosłych "Nawojowiaków", zespół cieszący się ogromną sympatią miejscowych i zdobywający laury na festiwalach i konkursach.



- Liczymy powstanie zespołu od pierwszego występu grupy kolędniczej z turoniem, na scenie Gminnego Ośrodka Kultury w Nawojowej i w bibliotece w Starym Sączu - wspomina Monika Bulińska, instruktor, kierownik artystyczny, choreograf, garderobiana, menadżer i reżyser widowisk przygotowywanych przez "Piecuchy". - Zespół istniał już w 1994, jako organizująca się gromadka dzieci. Nie było jeszcze wtedy nazwy. Pomysłodawcą jej był Józef Stanek, jeden z rodziców, który zastał nas w przerwie próby przy kaflowym piecu w ośrodku kultury. Dziś już tego pieca nie ma, ale ciepło od niego zostało w nas i sentymentalne wspomnienie w nazwie. Tym bardziej, że jest bardzo symboliczna. Jak ostatnio tłumaczę, tradycja kojarzy nam się z rodziną, rodzina z domem, dom z piecem, a piec z ciepłem, od którego wszyscy się grzeją. Tradycji uczymy się najbardziej i najpełniej w rodzinnym domu. To co z niego wyniesiemy, jest naszą wewnętrzną mocą i radością.


Na początku była to garstka dzieciaków, może szóstka. Nie mieli strojów ani muzyki. Nowo zatrudniona instruktorka, wcześniej prowadząca kursy tańca w regionie gorlickim, pracująca trochę w "Lachach", pomyślała, że obok mającego rok zespołu dorosłego "Nawojowiacy" przydałby się podobny, dziecięcy.


- Chodziło o to, by przygotowywać adeptów, narybek dla "Nawojowiaków". Nikt wtedy nie myślał, że z takiej garsteczki przychodzącej nieśmiało na pierwsze próby, rozwinie się wspaniały, radosny, ciepły zespół - opowiada Monika Bulińska.


Na stroje, które były szyte i haftowane przez Magdę Waśko, instruktora "Małych Lachów", częściowo wyłożył z budżetu Gminny Ośrodek Kultury prowadzony już wówczas przez Jana Kulpę.


- Resztę regionalnych ubiorów na występy, na przestrzeni dziesięciu lat, uszyła stuletnia maszyna w moim domu - mówi Monika Bulińska.


Zaczątki grupy folklorystycznej stanowili: Marcin Uryga, Marcin Cebula, Marcin Dutka, Andrzej Turewicz oraz Julia i Edyta Stanek, Anna i Beata Kulpa, Małgosia Uryga i Karolina Dutka. Do dziś z tej grupy tańczy i ani jednej próby nie opuściło rodzeństwo Marcin i Małgosia Uryga. Kierowniczka zespołu obliczyła nawet, że przetańczyli, licząc tylko stałe próby, dwa tysiące godzin. A przecież było zdarzały się często dodatkowe, przy pracach nad programem wielu imprez i konkursów.


- Z rodziną Urygów jest ciekawa historia - opowiada kierowniczka - gdyż po Marcinie i Małgosi, do zespołu trafiło pozostałe rodzeństwo: Rafał, Justyna, Dominika i Mateusz. Rodzice nie tańczą w ogóle w żadnym zespole, natomiast wychowali swoje dzieci w tradycji regionalnej i narodowej. W momencie, gdy władze gminy i kierownictwo domu kultury stworzyli możliwości, nie zawahali się oddać dzieci do zespołu. W ogóle z czasem nabrał on rodzinnego charakteru. Trzeba wymienić kilka nazwisk tych rodzin: Luksa, Mirek, Wiktor, Drąg czy Frączek.


Podczas pierwszego publicznego występu na sali było prawie pusto. To taka edukacyjna uwaga dla mieszkańców gminy. Teraz sala GOK nie mieści widzów. Dlatego bardzo często występy odbywają się w nowym gimnazjum lub w Zespole Szkół Rolniczych. Koncert jubileuszowy odbył się z tych samych powodów na scenie Miejskiego Domu Kultury w Nowym Sączu. Obecnie "Piecuchy" z muzyką, czyli kapelą, liczą 84 osoby. Są to cztery grupy wiekowe: młodzieżowa, średnia, młodsza i początkująca. Wszystkie prowadzi Monika Bulińska.


- Pokazujemy rodzimy folklor lachów sądeckich, ale mamy także w repertuarze tańce Pogórza Gorlickiego, żywieckie, krakowiaczka w strojach dla maluszków, folklor górali łąckich oraz tańce narodowe i takie miksy, czyli etiudy taneczne, jak kto woli, do szeroko rozumianej muzyki Karpat.


Zespół dopracował się widowiska bożonarodzeniowego zatytułowanego "Nasz dom to Betlejem". Przygotował repertuar kolęd i pastorałek "Niech gwiazdka świeci nam", a także na Zielone Świątki program "Święto pasterzy".


W 1996 roku "Piecuchy" pojechały już kapelą młodzieżową do Rabki na Karpacki Festiwal Dziecięcych Zespołów Regionalnych. Przygrywali: Beata Cwalińska na prymkach, Rafał Mirek na sekundzie i na basach, Paweł Rogóż na basach i Łukasz Borek na klarnecie. Był jeszcze młodziutki, bodajże w czwartej wówczas klasie szkoły podstawowej Mirek Tokarczyk. Grał na trąbce, na najcięższym technicznie instrumencie. W tej chwili w kapeli grają: Marzena Nowak, siostra Moniki Bulińskiej zwana "nianią" na skrzypkach prymkach, Maria Twardy na sekundzie, Rafał Mirek z pierwszego składu kapeli cały czas na basach, Adam Południak i Artur Wiktor na klarnetach oraz Błażej Kuźma na trąbce. Trębacz dojeżdża punktualnie i obowiązkowo do Nawojowej na próby i występy zespołu aż z Łososiny Dolnej. Jest jeszcze w składzie muzyki Paweł Najduch, obecnie w wojsku, ale nie zamierza rezygnować z gry w "Piecuchach" na basie.


Rabka, jak wspomina Monika Bulińska, to było takie przetarcie szlaków. Stamtąd zespół został wytypowany na nowosądeckie "Święto Dzieci Gór" w lecie 1997 roku. Po raz drugi "Piecuchy" gościły na tej imprezie w ubiegłym roku. Na Przepatrzowinach Teatrów Regionalnych w Czarnym Dunajcu dzieci z Nawojowej zdobyły pierwsze i trzecie miejsce za wspomniane już widowiska obrzędowe.


Objeździły Łowicz, Rydzynę, Wrocław, Kraków, Przemyśl, Bukowsko, tuż przy granicy ukraińskiej, Dąbrowę Górniczą, Ełk i Oświęcim. Ten ostatni niezapomniany ze względu na charakter i nastrój całej imprezy. Organizowany jest tam międzynarodowy festiwal pod hasłem "Darujmy światu pokój".


- Wszystkie zespoły mieszkają razem, malują chorągwie pokojowe, jedzą, bawią się razem, opracowują wspólne programy występów. Kończy się to w obozie zagłady przesłaniem pokojowym z wypuszczeniem gołąbków pokoju - opowiada szefowa "Piecuchów".


Na ścianie nawojowskiego ośrodka kultury wiszą trofea po konkursach i festiwalach: tabliczki pamiątkowe, baranki biały i czarny ze Święta Dzieci Gór, szopki krakowskie, wielki wielbłąd jako jedna z nagród głównych, piękna lilia wodna z Ełku oraz masa dyplomów za pierwsze, drugie i trzecie miejsca. W ubiegłym roku, pracowitym dla zespołu, "Piecuchy" zostały zaproszone jako jedyny dziecięcy zespół z Polski, na III Światową Folkloriadę" do Pecu, Mohacza i Budapesztu.


Od lat mottem zespołu jest hasło "Okruchem serca jestem" z wierszyka, który w przedszkolu recytowała Monika Bulińska swojej mamie.


Wojciech Chmura


Wójt Nowojowej Stanisław Kiełbasa:

- Dziesięciolecie to piękna uroczystość. Jak można wyczytać ze sprawozdania, zespół daje występy co dwa tygodnie. Tańczyło i śpiewało w nim przez dotychczasowy okres działania 200 dzieci i młodzieży. To ogromna aktywizacja małych mieszkańców naszej gminy i ich rodziców. Nie sposób tego przecenić. Przychodzą całymi rodzinami, nie tylko na występy. Starsi pomagają także finansowo. Czy trzeba lepszego przykładu pracy środowiskowej? Była i jest dla niej pełna akceptacja samorządu. Warto pamiętać o bardzo trudnych warunkach lokalowych, w których to wszystko się rodziło. Siedziba GOK, to dawna świetlica tartaczna. Okazuje się, że brak odpowiedniego pomieszczenia nie przeszkadza w prowadzeniu działalności kulturalnej na wysokim poziomie. Mówi się, że muzyka łagodzi obyczaje. To prawda. Także je kształtuje, formuje charaktery na przyszłość. Ci, którzy przeszli przez "Piecuchy", inaczej patrzą na świat, radośniej, optymistyczniej.

" Dziennik Polski" 2005-02-11

Autor: ab