Elektryzujące pytania
Treść
Jeden z mieszkańców Bobowej, elektromechanik z zawodu, ma wątpliwości, czy budowana w centrum stacja transformatorowa będzie w pełni bezpieczna dla zdrowia i życia mieszkańców. Jego obawy potęguje fakt, że - jak twierdzi - nikt o skutkach działania transformatora z nikim nie rozmawiał.
- Nie pytam złośliwie, ale w dobrej wierze - mówi młody mężczyzna, spoglądając przez okno na drugą stronę ulicy, gdzie postawiony został niewielki, elegancki, murowany domek. Nie chce upubliczniać swoich danych oraz przypadłości, które, być może, są skutkiem tego, że jego rodzinny dom stał dokładnie pod linią wysokiego napięcia. Nikt tego jednoznacznie nie stwierdził. Lekarze mówią: być może.
Natomiast wątpliwości nie ma, że siedem metrów od jego domu zostanie uruchomiony transformator zasilający całe centrum Bobowej. Dla poprzednio działającego urządzenia wzniesiono budynek tuż przy głównym rynku w czasach, gdy Bobowa była elektryfikowana. Kilkadziesiąt lat temu.
- Tak, jak kiedyś nikt nie przejmował tym, że domy stoją pod linią wysokiego napięcia, tak samo nie pytano ludzi, czy im się podoba transformator przy domu. Budowano i tyle - mówi sąsiad tego urządzenia. - Tylko w latach 60. zapotrzebowanie na prąd w Bobowej było zupełnie inne niż teraz, więc i promieniowanie elektromagnetyczne było mniejsze.
Pan Z. zwrócił się do redakcji "Dziennika Polskiego" z pismem, w którym technicznie próbuje uzasadnić swoje wątpliwości.
"Tego, czego nie widać, boimy się najbardziej" - pisze. "Promieniowanie elektromagnetyczne na pewno nie jest obojętne dla naszego zdrowia. Może wywoływać zaburzenie snu, bóle głowy, pogorszenie wzroku, zmiany ciśnienia krwi, nawet poronienia. Badania wykazały, że osoby mieszkające w bezpośrednim sąsiedztwie linii wysokiego napięcia zapadają częściej na choroby nowotworowe. Osobom z rozrusznikiem serca kategorycznie zabrania się przebywania w silnym polu elektromagnetycznym. Wszyscy, którzy planują kupno działki w pobliżu takich trakcji, muszą przestrzegać zalecanych odległości. Można zbadać natężenie pola miernikiem indukcji magnetycznej. Na razie transformatora nie uruchomiono, więc nie ma czego mierzyć. Wiem, że okolicznych mieszkańców także dręczy wiele pytań. Czy na pewno będziemy bezpieczni? Dlaczego informuje się nas indywidualnie jedynie o przyłączach, a na temat transformatora jest cisza? Czemu, gdy pytałem o skutki pracy tego urządzenia, osoby odpowiedzialne w Bobowej za prowadzoną inwestycję drogową i wodociągowo-energetyczną, byłem zbywany? Czy ktoś na piśmie jest w stanie uspokoić nas, że możemy żyć bez obaw"?.
Ponieważ pismo dotarło do nas tuż przed weekendem, a wczoraj byliśmy na miejscu by sprawdzić stan faktyczny co do usytuowania pomieszczenia dla transformatora, nie mogliśmy pytań tych przekazać dalej. Uczynimy to dzisiaj. Trudno z kolei wyobrazić sobie, by fachowcy energetycy stawiali stację transformatorową bez pewności, że nikomu nie zaszkodzi. Tym bardziej, że stoi ona także dosłownie o kilka kroków od ośrodka zdrowia.
- Gmina ma przecież niedaleko tereny zupełnie niezabudowane, ugory, na których nikt nigdy nie będzie się budował, z dala od ludzi - dodaje młody elektromechanik, którego nie uspokaja taka argumentacja. - Czemu akurat w Bobowej takie urządzenia lokuje się w samym centrum? Nie mówiąc już o ewentualnej szkodliwości, to przecież nam centrum miejscowości nie upiększa.
Wojciech Chmura
"Dzienik Polski" 2006-07-17
Autor: ea