Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Finisz "opery żebraczej"

Treść

Premier Donald Tusk kończy powoli spektakl z szukaniem oszczędności i cięciami w budżecie państwa i ogłasza sukces. Wszystko wskazuje na to, że sprokurowana przez Tuska i ministra finansów Jacka Rostowskiego dziura w tegorocznym budżecie zostanie zasypana.

Długie godziny spędzili wczoraj na Radzie Ministrów członkowie rządu Donalda Tuska. Premier założył bowiem, że jeszcze we wtorek będzie chciał przedstawić ostateczne efekty swoich konsultacji z ministrami w sprawie cięć w budżecie. - Projekt jest właściwie domknięty. Oczywiście, że były emocje. W niektórych resortach ta praca wymagała szczególnej determinacji, ale mogę mówić o happy endzie. Wszyscy się wywiązali ze swoich zobowiązań - mówił Tusk, ogłaszając sukces. Recepta na sukces, czyli znalezienie co najmniej 17 miliardów złotych, których zabrakło w przygotowanym przez rząd budżecie państwa, oparta jest na prostej konstrukcji: wzniecić pożar, a później bohatersko kierować akcją gaśniczą. Jeszcze przed miesiącem minister finansów Jacek Rostowski ogłaszał wszem i wobec, że mamy dobry budżet. Nagle i niespodziewanie - ale chyba tylko dla polskiego rządu - okazało się jednak, że jest kryzys finansowy i trzeba podjąć akcję ratującą tegoroczny budżet. Spowolnienie gospodarcze wynikłe z ogólnoświatowego kryzysu wpływa bowiem na spadek przewidywanych dochodów budżetu.
Rząd ustalił ostatecznie, że cięcia w wydatkach sięgną 19,7 miliarda złotych. Połowa tego - 10 miliardów, to ograniczenie wydatków ministerstw, województw i urzędów centralnych, a 9,7 miliarda wynika ze zmiany formy finansowania inwestycji infrastrukturalnych. Rząd chce, aby finansowaniem tych inwestycji zajął się Krajowy Fundusz Drogowy, który zabiegałby również o pozyskanie pieniędzy na realizowanie projektów z udziałem unijnych funduszy. Pochodziłyby one z kredytów zaciągniętych - jak wyjaśniał minister w kancelarii premiera Michał Boni - na rzecz KFD przez Bank Gospodarstwa Krajowego w międzynarodowych instytucjach finansowych. Minister finansów Jacek Rostowski poinformował, że jeśli w połowie roku się okaże, iż dokonanie tych oszczędności w budżecie państwa będzie konieczne, to rząd zdecyduje o nowelizacji tegorocznej ustawy budżetowej, a jeśli sytuacja gospodarcza się poprawi, to będzie nam lżej w drugiej połowie roku. Rostowski wyjaśniał, że zwiększanie deficytu budżetowego zamiast cięć w wydatkach nie byłoby dobrym pomysłem, gdyż wzrosłyby nam koszty obsługi naszego długu. Zwiększenie emisji obligacji też byłoby niekorzystne, gdyż - jak zauważył - w czasach kryzysu dług swój zwiększają bogate kraje. Tym samym nasze obligacje musiałyby się zmierzyć z konkurencją obligacji tych państw. Minister finansów poinformował, że w tym roku i tak będziemy musieli sprzedać obligacje na ogromną kwotę 155 miliardów złotych.
Artur Kowalski
"Nasz Dziennik" 2009-02-04

Autor: wa