Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Gorączka, ślinienie, pęcherze

Treść

Sądecczyzna ze względu na dużą liczbę ubojni, mleczarni i masowy obrót bydłem jest potencjalnie zagrożona pryszczycą, z którą obecnie walczą Anglicy. Wirus pryszczcy, w przeciwieństwie do choroby wściekłych krów, nie zagraża ludziom, lecz dziesiątkuje stada zwierząt parzystokopytnych. Wczoraj zebrał się w tej sprawie Powiatowy Zespół Reagowania Kryzysowego. Pryszczyca atakuje krowy, świnie, owce, kozy, a ze zwierzyny leśnej - żubry, dziki, jelenie oraz... jeże. Wirus może się przenosić przez kontakt bezpośredni, lub przez zarażone mięso, nasienie. Roznosić go mogą ludzie, ptaki, pojazdy, odzież, wszystkie przedmioty mające kontakt z chorymi zwierzętami. Pryszczyca zaczyna się gorączką, osowieniem, brakiem apetytu, ślinieniem, drastycznym spadkiem mleka. W jamie ustnej pojawiają się pęcherze wypełnione blado żółtym płynem. W kolejnych fazach przerzucają się na otwory nosowe, na wymiona. Zachorowalność wynosi sto procent, co oznacza, że każda zarażona sztuka przechodzi pryszczycę, niekiedy ze skutkiem śmiertelnym. Ostre zmiany zachodzą w mięśniu sercowym. Choć w 1992 roku uznano Europę za wolną od pryszczycy, to jednak powraca ona permanentnie na stary kontynent, atakując w latach 90. fermy we Włoszech, Grecji, Albanii, Bułgarii, Macedonii. Teraz wystąpiły trzy ogniska w Anglii. - Ta ogromnie zaraźliwa choroba pojawiła się w rejonach sąsiadujących z portem Dover, skąd idą stałe transporty przez Francję w głąb kontynentu europejskiego - poinformował wczoraj na posiedzeniu zepołu kryzysowego powiatowy lekarz weterynarii Andrzej Wrona. - Nie można siać paniki, ale lepiej podjąć działania profilaktyczne, niż później walczyć z samą pryszczycą, gdyby się pojawiła. W Anglii pryszczyca ma pochodzenie laboratoryjne, co oznacza, że wymknęła się spod kontroli podczas badań. Na pewno byłoby ją na naszym terenie łatwiej opanować ze względu na niewielkie gospodarstwa rolne i brak masowej hodowli. Jest natomiast inny podatny grunt. W powiecie nowosądeckim funkcjonuje 12 ubojni, jest rozwinięty przemysł mleczarski, ale, co najważniejsze, istnieje ogromny przepływ towarów mięsnych i obrót bydłem oraz trzodą chlewną. To, według doktora Wrony, stwarza zagrożenie przywleczenia pryszczycy do kraju. - Pryszczyca w żaden sposób nie zagraża zdrowiu ludzi - podkreślił w rozmowie z nami zastępca doktora Wrony, Włodzimierz Janczy. - W Polsce nie notowano choroby od ponad trzydziestu lat, choć w tym okresie wystąpiła na Słowacji. We wczorajszym posiedzeniu PZRK, oprócz stałych członków, wzięli również udział przedstawiciele sądeckich gmin, którzy mają za zadanie przekazać uwagi i zalecenia rolnikom. Warto wiedzieć, że w czołówce ośrodków zwalczających niezwykle groźną chorobę w skali światowej znalazł się Instytut Badania Pryszczycy w Zduńskiej Woli pod Łodzią, założony przez profesora Tadeusza Kobusiewicza. (WCH) "Dziennik Polski" 2007-08-22

Autor: wa