Gruźlica - to nie wyrok
Treść
Na Sądecczyźnie oraz w powiatach limanowskim i gorlickim odnotowuje się coraz więcej zachorowań na gruźlicę w porównaniu z ubiegłymi latami. Mimo postępu medycyny i dostępności całej gamy nowoczesnych leków celowanych, choroba ta budzi obawy nie tylko pacjentów. Z respektem podchodzą do niej również pulmonolodzy i zaczynają bić na alarm, bo gruźlica coraz częściej pojawia się u ludzi młodych. Nie oznacza to jednak, że w naszym regionie mamy do czynienia z epidemią. Jest to efekt większej jej wykrywalności tej choroby. Gruźlica, zwana także suchotami zbierała przed wiekami obfite żniwo śmierci. Dziesiątkowała ludzi, szczególnie tych żyjących w biedzie. Postęp medycyny sprawił, że lekarze efektywniej mogą z nią walczyć. Gruźlica jest chorobą, która dotyczy wszystkich środowisk. Istnieją jednak pewne grupy osób bardziej narażone na zachorowanie. Należą do nich ludzie starzy oraz z osłabionym układem odpornościowym. W przypadku gruźlicy zakażenie nie jest jednoznaczne z zachorowaniem. Można być zakażonym całe życie i nie zachorować. Rozwojowi gruźlicy sprzyja także alkoholizm, cukrzyca, nowotwory, jak również AIDS. W Polsce chorobą dotkniętych jest wielu bezdomnych. Potwierdzają to lekarze pulmonolodzy z całego naszego regionu. Specjaliści przestrzegają, by w żadnym wypadku nie ignorować dłużej utrzymujących się objawów przypominających przeziębienie, czy uporczywego kaszlu. Młode osoby chorują coraz częściej - Powinniśmy się jej bać - mówi Zofia Kubisz Pajor, ordynator oddziału pulmonologii szpitala w Nowym Sączu. - Każdego roku na całym świecie na tę chorobę umiera przeciętnie ponad 2 mln ludzi, a codziennie rozwija się ona u blisko 20 tys. pacjentów. Te liczby mówią same za siebie. W naszym kraju ta statystyka nie jest aż tak przerażająca, ale nie wolno jej lekceważyć. Gruźlica stwierdzana jest obecnie najczęściej u osób powyżej 40 roku życia. Na oddział, którym kieruję, trafiają starsi pacjenci, ale coraz częściej pojawiają się młodzi w wieku 20-30 lat. Niestety gorzej się ich leczy. Przyjmujemy też coraz więcej chorych, którzy wrócili do kraju z zagranicy, gdzie pracowali. Stwierdzamy u nich nacieki w płucach. Wśród nich są nawet osoby już prątkujące. Mamy także pacjentów z gruźlicą układu moczowego, kostnego oraz takich, gdzie schorzenie towarzyszy chorobie nowotworowej. Od 2001 r, kiedy oddział pulmonologiczny przeniósł się do szpitala na ul. Młyńską, hospitalizujemy rocznie od 60 do 75 pacjentów dorosłych. Pod naszą opieką pozostają także chorzy, przechodzący infekcję, która może być wywołana prątkami gruźlicy, jak również chorych dializowanych mających gruźlicę. Wśród pacjentów leczonych na tę chorobę odnotowaliśmy zgony, ale nie zmarli oni z jej powodu, ale z innych przyczyn. Osoby, które chorowały na gruźlicę i przeszły cały cykl leczenia, mogą mieć upośledzony układ odpornościowy, zmniejszoną tolerancję wysiłku i częściej zapadać na inne infekcje. Do szpitala w Nowym Sączu na oddział pulmonologiczny trafiają różni pacjenci z całego regionu. - Nie można powiedzieć, że gruźlica to choroba tylko ludzi biednych, gorzej sytuowanych - dodaje ordynator Pajor. - Stres, nieregularny, mało higieniczny tryb życia, duży wysiłek mogą doprowadzić do wystąpienia infekcji, a później rozwinięcia się choroby. Każde przeziębienie może wywołać to schorzenie. Trzeba powiedzieć też, że z naszymi organizmami jest tak, iż część prątków inhalujemy. Nie oznacza to, że od razu zachorujemy. Dopiero, kiedy dojdzie do zmniejszenia naszej odporności, drzemiące prątki mogą się uaktywnić. 1 do 15 Jeśli po leczeniu antybiotykami stan zdrowia chorego nie poprawia się, trzeba brać pod uwagę możliwość pojawienia się gruźlicy. Symptomami budzącymi niepokój są: utrata wagi, brak apetytu, mocne poty, pojawienie się krwioplucia. Zakażenie następuje drogą kropelkową, gdy chory prątkujący kaszle, psika. Jedna nielecząca się osoba może zarazić w ciągu roku od 10 do 15 następnych. Lekarze przypominają ludziom, zwłaszcza tym pracującym w domach pomocy społecznej, szpitalach, przedszkolach, żłobkach, by robili badania profilaktyczne, w tym także prześwietlenia płuc. Leczenie gruźlicy jest bezpłatne (pacjenci do przepisywanych leków muszą sobie jednak dokupić niezbędne witaminy). Trwa minimum pół roku. Po wykryciu choroby, pacjenci muszą być odprątkowani. To leczenie odbywa się w szpitalu od czterech do ośmiu tygodni, a czasami dłużej. Tak dzieje się najczęściej w przypadku chorych z nawrotową gruźlicą. Z zagranicy z chorobą Szpitalna poradnia pulmonologiczna przy ul. Berka Joselewicza w Nowym Sączu tylko w pierwszym kwartale tego roku zarejestrowała 17 nowych przypadków zachorowań na gruźlicę. Pracująca w niej lek. Jolanta Potoczek, specjalista pulmonolog i internista, przewiduje, że ta liczba z pewnością się zwiększy. Oprócz nich w stałym leczeniu pozostaje obecnie 40 osób nie tylko z Nowego Sącza. Ponad połowę stanowią pacjenci, którzy nie przekroczyli jeszcze 40 lat. Jest również kilkunastu między 18 a 30 rokiem życia. - Bardzo wiele osób, u których jest wykrywana choroba, stanowią bezrobotni, ludzie wywodzący się ze środowisk, w których pojawia się problem alkoholowy czy niedożywienie - mówi doktor Potoczek. - Wśród młodych do 30 roku życia zdarzają się osoby, które przyjeżdżają chore z zagranicy. Należy przypuszczać, że tam ciężko pracują, gorzej się odżywiają. Trafiają do nas osoby kaszlące, leczone miesiąc, dwa, trzy na grypę czy przeziębienie. Niestety nie przestrzega się podstawowej zasady - jeżeli, mimo leczenia, chory kaszle dłużej niż trzy, cztery tygodnie, to należy zrobić prześwietlenie klatki piersiowej. Do nas przychodzą pacjenci już z zaawansowaną gruźlicą. Bardzo często jest tak, że występują duże zmiany radiologiczne, a osłuchowo niewielkie. Warto wspomnieć, że pacjenci, po przebytej zaawansowanej chorobie nie mają takiej wydolności oddechowej jak ktoś zdrowy. Są oni bardziej podatni na różne choroby przewlekłe, łącznie z nowotworami, które zdecydowanie częściej rozwijają się w płucach pogruźliczych. Trzymać rękę na pulsie Lekarze doradzają, aby trzymać rękę na pulsie. Raz na dwa lata warto skontrolować się i wykonać zdjęcie rtg płuc. Jeśli natomiast miało się kontakt z kimś pozostającym w leczeniu albo pojawiły się u nas jakieś objawy charakterystyczne dla tej choroby, to powinniśmy się zgłosić niezwłocznie na badania. Środowisko medyczne powoli zaczyna odchodzić od szczepień przeciw gruźlicy, które zapobiegają ciężkim powikłaniom tej choroby np. zapaleniu opon mózgowo rdzeniowych. Najprawdopodobniej objęte nimi będą tylko noworodki. Szczepienia nie chronią przed zachorowaniem na to schorzenie. Niedożywieni studenci Więcej przypadków zachorowań na gruźlicę, zwłaszcza wśród ludzi młodych, stwierdzono także na Limanowszczyźnie. Na leczenie trafiają oni w pierwszej kolejności na oddział pulmonologiczny limanowskiego szpitala. Walkę o powrót do zdrowia zaczynają tu także mieszkańcy powiatów nowosądeckiego, gorlickiego czy nowotarskiego oraz okolic Krynicy, Rabki, a nawet Suchej Beskidzkiej. W tym roku wykryto już tam 10 przypadków gruźlicy, a obecnie w stałym leczeniu jest blisko 20 osób z tego regionu. - Rzeczywiście w ostatnim czasie pojawili się chorzy młodsi - przyznaje dr Katarzyna Łabuda, ordynator oddziału. - Zdarzają się studenci prowadzący zazwyczaj nieregularny tryb życia, którzy nie dośpią, nie dojedzą. W tych przypadkach na rozwój choroby może wpłynąć przemęczenie. Mamy również pracujące osoby. Coraz częściej słyszymy od takich pacjentów, że źle się czuli, łykali jakieś tabletki i chodzili do pracy, bowiem bali się ją stracić. Gruźlica jest specyficzną chorobą. Można się nią zakazić 20 lat wcześniej i nie zachorować. W zwapnieniach płuc ukryte są bakterie i w momencie obniżonej odporności organizmu, kiedy nie może on spacyfikować ich, zaczynają się namnażać i odzywa się choroba. Kropka nad "i" Tendencję wzrostową zachorowań na gruźlicę odnotowuje także poradnia pulmonologiczna działająca przy szpitalu im. Henryka Klimontowicza w Gorlicach. Trafiają tam mieszkańcy Gorlic i okolic, Biecza oraz Grybowa. W ubiegłym roku objęto tam opieką 19 nowych chorych, a w tym roku sześciu kolejnych. - Faktycznie stwierdzamy od dwóch lat zwyżkę zachorowań - mówi Magdalena Paruzel, specjalista chorób płuc oddziału wewnętrznego szpitala. - Mamy chorych młodych i w starszym wieku, u których dołącza się na przykład cukrzyca, niewydolność nerek czy serca, którym spadła odporność i schorzenie, niegdyś drzemiące się uaktywniło. Nawet w tym roku odnotowaliśmy trzy zgony pacjentów, którzy cierpieli na inne choroby. Gruźlica była tylko przysłowiową kropką nad "i". Była więc jedną z przyczyn ich śmierci. Warto jednak nadmienić, że w Małopolsce wykrywa się najwięcej przypadków gruźlicy w skali kraju. Z tego należy się cieszyć. Stąd ta wyższa statystyka. Nie można jednak powiedzieć, że nasze województwo jest wyjątkowo zagruźliczone. Iga Michalec, "Dziennik Polski" 2007-04-16
Autor: ea