Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Hołowczyc - to koniec

Treść

Choć Krzysztof Hołowczyc w tegorocznym Rajdzie Dakar spisywał się znakomicie, do mety maratonu nie dotrze. Zatrzymały go wydmy pustyni Atacama i awaria samochodu, która uniemożliwiła dalszą jazdę. - Siedzimy i płaczemy - tak swój dramat opisał polski kierowca.
Załoga Hołowczyc - Jean-Marc Fortin w chwili awarii plasowała się na szóstym miejscu w klasyfikacji generalnej imprezy. Znakomity, bo polsko-belgijski team wyprzedzały jedynie samochody zespołów fabrycznych dysponujących o wiele większymi możliwościami od Orlen Teamu, w którego barwach popularny "Hołek" występował. Od początku jazdy Hołowczyc spisywał się świetnie, jeździł bardzo pewnie i równo. - Kiedy na Dakarze jedzie się czysto, wówczas robi się najlepszy wynik. Oczywiście trzeba utrzymywać odpowiednią szybkość, ale równie ważne, by przy tej szalonej prędkości koła mieć na swoim miejscu, trzymać odpowiednie ciśnienie w oponach i uważać, by nie wydachować - opowiadał podekscytowany po jednym z etapów. Był zadowolony, bo jego terenowy nissan navara nie dostarczał powodów do narzekania. Słabszy od fabrycznych volkswagenów i BMW dotrzymywał im kroku, co było prawdziwym wyzwaniem. Polak plasował się wysoko, a po dniu przerwy, gdy w jego aucie wymieniono, m.in. zawieszenie, skrzynię biegów, tylny i przedni most, amortyzatory i wahacze, mógł snuć jeszcze ambitniejsze plany. Wszystko skończyło się jednak na 66. kilometrze dziewiątego etapu z Copiapo do La Sereny. Podczas pokonywania jednej z wydm w nissanie Hołowczyca urwał się tylny most i wypadł wał napędowy. Zawodnicy próbowali samodzielnie usunąć awarię, ale ważącego 200 kg mostu nie byli w stanie wymienić na pustyni. To oznaczało jedno. - Siedzimy i płaczemy. Nigdy nie jechaliśmy tak grzecznie, jak w tym Dakarze. Nie mieliśmy żadnego poważnego defektu. Byliśmy w czołówce. A tu taki pech. Aż nie mogę w to uwierzyć, że przytrafiła nam się taka awaria. To był ostatni pustynny etap. Gdyby nie wydmy, może jakoś dotarlibyśmy do mety. Ale w tych warunkach było to niemożliwe - powiedział załamany kierowca.
Kolejną próbę podboju Dakaru Hołowczyc podejmie za rok. Jest zdeterminowany, by pustynny maraton wygrać.
Pisk
Nasz Dziennik 2010-01-13 Nr 10

Autor: jc