Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jakoś to będzie

Treść

Po tygodniu Państwowa Komisja Wyborcza ogłosiła wyniki wyborów samorządowych, ale to nie zakończyło dyskusji o wynikach głosowania, a nawet ją podsyciło. I trudno się temu dziwić, skoro rezultaty podane przez PKW znacznie odbiegały od powyborczego sondażu exit polls. Można się więc spodziewać, że sądy okręgowe zostaną wręcz zarzucone protestami wyborczymi. Niewykluczone też, że grudniowa manifestacja PiS w Warszawie przeciwko sfałszowaniu wyników wyborów nie będzie jedyną.

Ale prawdopodobnie wybory prezydenckie i parlamentarne w przyszłym roku i tak odbędą się wedle obowiązującego teraz Kodeksu wyborczego, którego już nie można zmienić, bo jest na to za mało czasu. Nie da się też z braku czasu kupić i wdrożyć nowego systemu informatycznego. Nie pozostanie więc chyba PKW nic innego jak zawczasu ogłoszenie, że głosy będą liczone ręcznie.

Dlaczego w ogóle doszło do tej afery? Można winę zrzucać na komputery, niekompetencję członków PKW i komisji wyborczych w terenie. Problem jest jednak głębszy. Ustrój wyborczy został tak skonstruowany, że Państwowa Komisja Wyborcza działała praktycznie bez żadnej kontroli. Politycy uznali, że skoro w tym gronie zasiadają sędziowie (często przez wiele lat), to wszystko jest w porządku, niech oni się zajmują wyborami, bo pewnie jako sędziowie zrobią to dobrze. Nadzieje te okazały się płonne. W tym roku problemy były najbardziej drastyczne, ale przecież zastrzeżenia do pracy PKW i komisji obwodowych, miejskich, powiatowych i wojewódzkich zgłaszane były też wcześniej. Tylko że nikt się wtedy nimi nie przejmował, bo obowiązywała niepisana zasada, żeby nie wchodzić „na poletko” sędziów, żeby nie powstało wrażenie, iż chcemy łamać sędziowską niezawisłość.

A teraz słyszymy tłumaczenia Bronisława Komorowskiego, że przecież sędziowie nie są specjalistami od zarządzania, systemów informatycznych, komunikacji medialnej. Pewnie prezydent nie miał takiego zamiaru, ale tymi wypowiedziami jeszcze bardziej kompromituje członków PKW, którzy wzięli się – jak widać – za zadanie, które ich kompletnie przerosło, o którym nie mieli bladego pojęcia: jak przeprowadzić wybory przy pomocy nowoczesnego sytemu informatycznego. Skoro w komisji nie zasiadają fachowcy, to co stanęło na przeszkodzie, aby PKW zatrudniła odpowiednich specjalistów? Tylko brak pieniędzy? Nie, zwyciężyło raczej przekonanie, że „jakoś to będzie”. Skoro bowiem poprzednie wybory jakoś tam przeprowadziliśmy, to i te się pewnie udadzą. A tu taki klops.

Krzysztof Losz
Nasz Dziennik, 25 listopada 2014

Autor: mj