Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Klasa A, Podhale

Treść

LKS Szaflary - Szarotka Nowy Targ 0-2 (0-2)

0-1 Hajnos 9, 0-2 Ł. Ślusarek 35.

Sędziował: Krzysztof Olchawa z Nowego Sącza. Żółte karki: A. Czubiński - Sulka, P. Mastalski. Czerwona kartka Sulka 75 za drugą żółtą.

Szaflary: Szczepniec - Czernik (28 Matusiak), A. Czubiński, Rybski, Dygoń (46 Hreśka), Pańszczyk, Majewski, P. Mrugała, A. Kamiński, F. Kamiński (28 Łukaszczyk), Ł. Magulski.

Szarotka: Papuga - M. Mastalski, Karpiel, Niedermajer (61 Polczak), Adamczyk, P. Mastalski, Świętek (46 Sulka), Ł. Ślusarek, Leśniakiewicz (35 Szlachtowski), Krauzowicz (79 Jankowski), Hajnos.

Stało się. Wszyscy uczestnicy podhalańskiej A klasy czekali, kiedy Szaflary potkną się, no i gospodarze zostali pokonani przez nowotarską Szarotkę. Jednak lider mógł objąć prowadzenie już w 5 min. Za zakazany chwyt piłki od swojego partnera przez bramkarza Szarotki gospodarze wykonywali rzut wolny pośredni z 5 metrów. Mrugała uderzył nad poprzeczką. I to się natychmiast zemściło. Dygoń przepuścił piłkę do swojego bramkarza, ten zawahał się z wyjściem, uprzedził go Hajnos i goście objęli prowadzenie. Nie było ono przypadkowe, bowiem piłkarze z Nowego Targu byli stroną atakującą. W 15 min strzał z wolnego Ł. Ślusarka poleciał nad murem, ale w ręce dobrze ustawionego Szczepańca. W 25 min Ślusarek dostał dobre podanie między obrońców, wszedł między nich, strzelił, tyle że nad poprzeczką. W 35 min ponownie w głównej roli wystąpił Łukasz Ślusarek. Tym razem z podobnej odległości z wolnego posłał piłkę nad murem, ale już bardzo precyzyjnie, co dało gościom prowadzenie 2-0.

Na drugą połowę gospodarze wyszli mocno zmobilizowani. Akcję prawnym skrzydłem przeprowadził Magulski, dośrodkował ostro i do piłki wyszedł Papuga. Interweniował fatalnie, bo byłby sobie wrzucił piłkę do bramki. Na szczęście asekurował go obrońca i z linii bramkowej wyekspediował piłkę w pole. Strzałów z dystansu próbował Andrzej Kamiński, jednak nie miał takiego fartu jak w Poroninie i piłka nie wpadła do bramki Szarotki. Goście w końcówce pilnowali wyniku. (ZK)

Orawa Jabłonka - Wierchy Rabka 2-1 (1-0)

1-0 Kucek 44, 2-0 Wesołowski 80, 2-1 Kołat 81.

Sędziował: Piotr Lenart z Gorlic. Żółte kartki: Zachara - Grzegorzewski. Widzów 50.

Orawa: P. Fitak - Z. Suwada, Wójt (40 Polaczek), W. Zachara, Michał Rutkowski, Kucek, Jazowski, S. Stańdo, G. Stańdo, Maciej Rutkowski, Wesołowski.

Wierchy: Ponicki - Gut, Kołat, Leśniak, Grzegorzewski, B. Nuciak, Zachora, Karnicki, Śmieszek, Gacek, Książek.

Orawa wygrała nisko, aczkolwiek sytuacji na większy wynik gospodarze mieli sporo. Już w 3 min z wolnego strzelał G. Stańdo, zmierzającą w okienko bramki piłkę wybił bramkarz Wierchów. W 12 min sam na sam był Kucek, zdecydował się na strzał zbyt szybko, bo z odległości 20 metrów i przeniósł piłkę nad poprzeczką. Minutę później rajd strzałem zakończył Maciej Rutkowski, uderzenie było minimalnie niecelne. Z gości próbował pokonać Piotra Fitaka Śmieszek. Kąt był dość ostry, mimo to piłka leciała w okienko bramki, jednak Fitak nie dał się zaskoczyć. Za chwilę po wyrzucie z autu z bliska główkował Wesołowski, ale posłał futbolówkę wprost w bramkarza gości. Wreszcie pod koniec I połowy Michał Rutkowski zagrał do Kucka, ten zamarkował podanie, ale poszedł sam z piłką i mocno uderzył. Mimo interwencji Ponickiego futbolówka wtoczyła się do bramki.

Zaraz na początku drugiej części gry Książek wygrał pojedynek biegowy z Grzegorzem Stańdą strzelił jednak minimalnie nad spojeniem słupka z poprzeczką. Pod koniec spotkania padły dwie bramki, najpierw dla Orawy. Wesołowski odebrał piłkę Grzegorzewskiemu, odbitą od ziemi futbolówkę uderzył z woleja i Ponicki musiał po raz drugi wyciągać piłkę z siatki. Minutę później goście zdobyli kontaktową bramkę. Po zagraniu od środka na faul pozwolił sobie grający po długiej przerwie trener Orawy Bogdan Jazowski. Kołat pięknie uderzył nad murem i Fitak był bez szans. Na więcej gości nie było stać, a gospodarze, mimo iż mieli okazje, trafiali w słupki lub minimalnie chybiali. Wynik się nie zmienił.

(ZK)

Wiatr Ludźmierz - ZOR Frydman 1-3 (0-2)

0-1 Ferko 36, 0-2 Masłowski 38, 1-2 Oraczko 78, 1-3 Młynarczyk 85.

Sędziował: A. Potoniec z Nowego Sącza. Kartki: Zubek, W. Siuta, R. Siuta - Garncarz, Młynarczyk, Zygmund. Widzów: 100.

Wiatr: Leśniak - Chandzel, Mrozek, Kos (30 Rajczak), Kwak, W. Siuta, R. Siuta, Zubek (46 Ślimak), Szczęch, Oraczko, Dobrzyński.

ZOR: Jańczy - Kubasik, Garncarz, Wójcik, Łukasz, Mroszczak (65 Dwornicki), Masłowski, Młynarczyk, Łojek, Ferko, Fryc (46 Zygmund)

Gospodarze postanowili grać z kontry i to oni w 20 min powinni objąć prowadzenie. Siuta znalazł się sam na sam z Janczym i strzelił po długim słupku, jednak górą okazał się bramkarz ZOR-u. W 36 min było 0-1. Błąd obrony Wiatru wykorzystał Ferko, który znalazł się niepilnowany przed Leśniakiem i strzelił nie do obrony. Ledwo gospodarze otrząsnęli się po stracie bramki, a już przegrywali 0-2. Precyzyjne dośrodkowanie z rzutu rożnego wykorzystał Masłowski, który głową skierował piłkę do siatki. Po zmianie stron do frontalnego ataku przystąpił Wiatr. Jednak albo górą byli obrońcy ZOR-u, albo zawodziła skuteczność. Dwie minuty po wznowieniu gry trudnym do obrony strzałem popisał się Rajczak. Jednak rewelacyjną interwencją popisał się Janczy, końcami palców wybijając piłkę na rzut rożny. Wysiłki gospodarzy przyniosły skutek w 78 min. Wtedy to kontaktowego gola, strzałem z 16 metrów w długi róg, zdobył Oraczko. To trafienie jeszcze bardziej zmobilizowało gospodarzy do walki i wydawało się, że doprowadzą oni do remisu. Jednak w 85 min kolejny raz nie zrozumieli się obrońcy Wiatru. Piłkę przyjął Młynarczyk i pokonał Leśniaka, tym samym zapewniając swojej drużynie zwycięstwo i grzebiąc marzenia Wiatru o korzystnym wyniku.

(MATI)

Przełęcz Łopuszna - Czarni Czarny Dunajec 0-0

Sędziował: Piotr Zachwieja z Krościenka. Żółte kartki: M. Galik - Dzielawa. Widzów 50.

Przełęcz: Dudzik - M. Ambroż, Głowa, Kolasa, J. Klamerus, P. Galik, Dziga, G. Klamerus, Florczyk, M. Galik, Dzielski.

Czarni: Czyż - A. Gacek, Rawicki, Cholewa (70 Dzielski), Kantor, Głowcz, Szaflarski, T. Bandyk (46 Leja), R. Gacek, S. Bandyk, Łaś.

Był to słaby mecz, zresztą bezbramkowy rezultat jest tego potwierdzeniem. Mimo wszystko gospodarze mieli sporo sytuacji bramkowych, ale wszystkie niemiłosiernie zmarnowali. Pierwszy kwadrans to zachowawcza gra z obu stron. Dopiero w 15 min po dośrodkowaniu Dzielskiego Głowa, będąc 3 metry od bramki rywali, nie trafił w piłkę. Ale i goście nie byli lepsi, bo w 38 min po błędzie obrony Przełęczy Stanisław Bandyk nie wykorzystał sytuacji sam na sam. W 40 i 60 min Florczyk raz z 5 metrów, drugim razem z 12 metrów, mając przed sobą pustą bramkę, nie trafiał.

Podobnie postąpił S. Bandyk w 70 min. Kolejne zaprzepaszczone okazje przez piłkarzy Przełęczy to w 80 min strzał Dzielskiego z 5 metrów w ręce Czyża. Równie fatalnie zachował się w 86 min Rafał Gacek. Tak jak Dzielski z 5 metrów strzelił w bramkarza. Jeszcze w ostatnich minutach spotkania Marek Galik dopadł do piłki po kiksie Łasia i strzelił obok słupka, a minutę później wprost w bramkarza. (ZK)

ZKP Zakopane - Lubań Tylmanowa 3-0 (1-0)

1-0 Frasunek 15, 2-0 Frasunek 80 karny, 3-0 Frasunek 84.

Sędziował: Krzysztof Kolak z Nowego Sącza. Żółte kartki: Saguła - Zawada. P. Ciesielka. Widzów 100.

ZKP: Pawlica - Saguła, Babicz, Osmulski, Gut, P. Stós, Frasunek, Ligas (84 Chwijałkowski), Chrapko (46 Leks), Furmanek, Skiepko (75 Król).

Lubań: Bobak - Piksa, Kasprzak (46 Ł. Kozielec), P. Ciesielka, Michalik (60 R. Kozielec), Udziela, Żołądź, Zawada, D. Noworolnik, Piszczek, Kurnyta.

Po kwadransie bezbarwnej gry piłkarze Lubania pozostawili samotnego Frasunka. Piłkę podał do niego Gut, a zawodnicy Lubania sądzili, że pomocnik ZKP jest na spalonym. Tymczasem sędzia stojący blisko akcji nie podniósł chorągiewki i piłkarz gospodarzy popędził z piłką na bramkę gości, złapał na wykroku wychodzącego bramkarza Lubania i gospodarze niespodziewanie objęli prowadzenie. W 20 min Żołądź przedarł się przez obronę gospodarzy, zacentrował do dwóch zupełnie nieobstawionych partnerów. Stojący 3 metry od bramki Zawada nawet strzelił celnie główką jednak Pawlica piłkę wybił na róg. W 30 min Żołądź znowu świetnie zagrał prostopadłą piłkę do Kurnyty. Napastnik Lubania strzelał z 3 metrów i znowu świetnie interweniował Pawlica. I tyle było emocji w pierwszej częsci gry.

Na początku II połowy gospodarze wykonywali dwa wolne. Uderzenie Ligasa trafiło w mur, a strzał Frasunka przeleciał niewiele ponad bramką. W 50 min po ładnej akcji Lubania Kurnyta strzelał minimalnie niecelnie, za chwilę Żołądź celnie, ale w środek bramki i zakopiański golkiper nie miał problemów z wychwyceniem tego uderzenia. Po okresie przewagi gości zakopiańczycy przeprowadzili dość groźnie wyglądającą kontrę, w finalnym jej stadium Furmanek strzelił w krótki róg, tam gdzie starł bramkarz Lubania. W 74 min wydawało się, że goście wyrównają. Po wymanewrowaniu obrony ZKP strzelał Zawada. Uderzył mocno i trafił w wewnętrzną stronę słupka, po czym piłka wyszła w pole. Kolejna kontra ZKP w wykonaniu Skiepki zakończyła się faulem w polu karnym, za co arbiter bez wahania wskazał na "wapno". Jedenastkę pewnie wykonał Frasunek. Gości kompletnie "dobił" tenże Robert Frasunek, który strzelił z pola karnego czubkiem buta. (ZK)


Dunajec Ostrowsko - Jordan Jordanów 6-2 (3-2)

1-0 Klamerus 2, 1-1 Maciej Kuras 3, 2-1 Kamiński 10, 2-2 Michał Kurdas 35, 3-2 Pędzimąż 45, 4-2 Klamerus 62, 4-2 Klamerus 63, 5-2 Klamerus 63, 6-2 B. Waksmundzki 68.

Sędziował Stanisław Brożek z Łabowej. Widzów 300. Żółte kartki: Zagata, Kamiński - Michał Kurdas, Maciej Kurdas, Grzybacz, Gawroński, Marcin Hodana, Pałach, Rypel. Czerwone kartki: Maciej Kurdas 19, Gawroński 49, Michał Kurdas 90 wszyscy za drugą żółta kartkę.

Dunajec: Ludzia - R. Gucwa (65 Starmek), Kamiński, S. Gucwa, Szumal (75 Domin), Zachara, Pędzimąż, Zagata (81 Szczypka), Klamerus, Drożdż, B. Waksmundzki (73 Ł. Waksmundzki).

Jordan: Małysa - Maciej Kurdas, Matejko, Bąk, Marek Hodana (78 Maciaszek), Gawroński, Słoński, Marek Hodana, Zieliński (81 Truchan), Grzybacz (33 Pałach), Michał Kurdas.

Bezustannie krytykując decyzje sędziego piłkarze Jordana sami zafundowali sobie zdecydowana porażkę. W ciągu pierwszych 10 minut padło ich aż trzy. Rozpoczął Klamerus, celnie egzekwując rzut karny za faul na Bartłomieju Waksmundzkim. Wyrównał minutę później Michał Kurdas po błędzie obrony Dunajca. W 10 min po wolnym Klamerusa główkował Zagata, Małysa odbił piłkę na poprzeczkę z kolei odbitą piłkę od poprzeczki nieuchronnie do siatki skierował Kamiński. Gospodarze nadal przeważali, ale nie strzelali już bramek. Gdy inicjatywę przejęli goście, doprowadzili do remisu. Uczynił to brat bliźniak Michał Kurdas, mimo iż Maciej przebywał już poza boiskiem, ukarany drugą żółtą kartką. Na koniec pierwszej części gry Dunajec wykonywał rzut rożny. Centrę Klamerusa przeciął Pędzimąż i po strzale głową ulokował piłkę w bramce Jordana.

Losy meczu rozstrzygnęły się między 62 a 68 min. Wtedy gospodarze, grający w przewadze dwu zawodników, jeszcze trzykrotnie pokonali bramkarzy Jordana. (ZK)

Trzy Korony Sromowce Niżne - Poroniec 1-2 (1-2)

0-1 W. Skupień 13, 0-2 Papież 27, 1-2 G. Regiec 31.

Sędziowała: E. Guzowska. Kartki: M. Regiec, P. Regiec - Skóbel. Widzów: 50.

Trzy Korony: Golec - Jagieło, Waradzyn, G. Regiec, G. Kozub, M. Regiec, M. Waradzyn (26 G. Regiec), S. Regiec, P. Regiec, M. Waradzyn, M. Regiec (81 Kowalczyk).

Poroniec: Miśkowiec, Świder (73 Budz), Pańszczyk, Walkosz, Skóbel, Papież, M. Skupień, Grela, Łukaszczyk (83 Łacek), Miśkowiec (37 Okrąglak), W. Skupień.

Do pierwszej połowy niesamowicie umotywowani wyszli goście. Od samego początku z ogromną siłą natarli na bramkę Sromowców i już w 1 min powinni prowadzić 0-1. W sytuacji sam na sam z Golcem znalazł się Łukasz, jednak trafił wprost w bramkarza. Początkowe niepowodzenie nie załamało jednak Porońca, który już w 13 min cieszył się z prowadzenia. Miśkowiec zauważył wychodzącego na czystą pozycję Wojciecha Skupnia. Ten wykorzystał złe ustawienie bramkarza gospodarzy i lobem posłał piłkę do siatki. Na kolejną groźną akcję kibice czekali do 27 min, jednak od razu przyniosła ona drugiego gola. Po rzucie wolnym z około 25 metrów od bramki Trzech Koron w zamieszaniu podbramkowym do piłki dopadł Papież i z bliskiej odległości umieścił futbolówkę w bramce. 3 minuty później zrezygnowani kibice ujrzeli gola na 0-3. Bramka nie została jednak uznana przez sędzinę, która dopatrzyła się spalonego. Bramkarz gospodarzy dalekim wykopem chciał uruchomić któregoś z napastników. Do piłki doszedł jednak Pańszczyk, by za chwilę stracić ją na rzecz Grzegorza Regieca. Ten, będąc sam na sam z Miśkowcem, minął go i posłał piłkę do pustej bramki.

W drugiej połowie żadna drużyna nie stworzyła sobie groźniejszej sytuacji i wynik meczu już się nie zmienił. (MATI)

1. Szaflary 10 25 28-10
2. Orawa 10 21 23-11
3. Szarotka 10 21 20-13
4. Dunajec 10 19 26-15
5. ZOR 10 16 22-18
6. Lubań 10 16 19-21
7. ZKP 10 16 14-17
8. Czarni 10 15 14-13
9. Joradn 10 11 27-23
10. Przełęcz 10 11 15-20
11. Poroniec 10 10 14-22
12. Trzy Korony 10 10 14-23
13. Wiatr 10 5 9-22
14. Wierchy 10 4 7-25

(ZK)

"Dziennik Polski" 2005-10-10

Autor: ab