Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kobieta na ostrzu noża

Treść

Grupa czytelników była pod ogromnym wrażeniem osobowości chorwackiej pisarki Vedrany Rudan zaproszonej do nowosądeckiego "Sokoła". Autorka dwóch ostatnio wydanych książek, które robią międzynarodową karierę, przyjechała na II Festiwal Literatury Popularnej "Poplit".

Impreza ma charakter ogólnokrajowy, spotkania autorskie odbywały się równocześnie w Warszawie, Krakowie, Przemyślu, Elblągu i Bielsku-Białej. Organizatorzy postarali się, by wieczory czytelnicze wypełniali autorzy popularni, literacko kontrowersyjni. Widownię miały przyciągnąć takie nazwiska jak Robert Makłowicz, tematyczny następca zmarłego króla fantastyki Stanisława Lema, pochodzący z Krakowa fizyk Marek Huberath, wojująca feministka Vedrana Rudan czy popularna w Czechach Iren Obermanov. Jednak w Nowym Sączu tłumów nie było.

- Robiliśmy wszystko, by festiwal wypromować - mówiła nieco zatroskana Krystyna Mroczkowska, której w "Sokole" powierzono organizację spotkań. - Informowaliśmy szeroko szkoły, polonistów, uruchomiliśmy akcję ulotkową, zachęty w mediach.

Powód do troski faktycznie był, choćby z powodu garstki czytelników na spotkaniu z Vedraną Rudan. Jej przetłumaczone na język polski książki "Miłość od ostatniego spojrzenia" i "Ucho, gardło, nóż" są w wąskim kręgu osób, które po nie sięgnęli, przedmiotem dość żarliwych dyskusji. Dalekim tłem obu jest wojna serbsko-chorwacka, wywołująca skrajne reakcje, niosąca spustoszenie moralne. A bohaterkami są kobiety: maltretowane, gwałcone, niszczone psychicznie przez mężczyzn. Monodram na podstawie drugiej z książek zrobiła Krystyna Janda, wprowadzając niejako Vedranę Rudan w polski krwioobieg kultury. Na spotkaniu w "Sokole" rolę promotora przejął Grzegorz Rapcia, polonista z "Długosza".

- Gdyby pani znalazła się w encyklopedii między hasłem Reagan a Rzym, to co by pani o sobie chciała przeczytać? - spytał Rapcia.

- Że jestem Marilyn Monroe, choć nie mam takich piersi jak ona, tylko obwiśnięte. Jeśli pan czytał moją książkę, niech mi pan powie, ile orgazmów miała bohaterka.

- Tyle, ile ja podczas czytania.

- Brawo.

Klimat tych rozmówek wpisał się naturalnie w ciąg dalszy roztrząsań kobiecego losu na Bałkanach, wykreowanego w obu książkach. Pisarstwo Rudan stawia tezę, że wszystko co złe, pochodzi od mężczyzn. Zawsze i wszędzie. Nawet z wewnętrznym sprzeciwem świetnie się to czyta, a zainteresowanie wzrasta. Tego samego życzyć wypada samemu festiwalowi. (WCH)

"Dziennik Polski" 2006-04-26

Autor: ab