Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kolejarz Stróże nad kreską

Treść

Podsumowujemy III ligę (1) Kiedy przed rozgrywkami Janusz Pawlik, nowy trener ubiegłorocznego beniaminka kompletował skład, w którym miejsce znalazł zarówno dla ligowych (nawet ekstraklasowych) wyjadaczy oraz dobrze rokujących młodzieńców, wydawało się, że sezon 2006/2007 potraktowany zostanie w Stróżach jako przejściowy. Wykorzystany na budowę silnej drużyny, zdolnej w nieodległej perspektywie pokusić się o włączenie do walki o drugoligowe zaszczyty. Kolejarz rozpoczął tymczasem z wysokiego "C" i kibice ani się obejrzeli, kiedy na stałe wrósł w wąskie grono aspirantów do awansu. Gdyby nie niespecjalnie udana końcówka - wpływ na taki stan rzeczy miał szereg niesprzyjających okoliczności (wypadek Grzegorza Koguta, przymusowa pauza za kartki, tudzież powtarzające się kontuzje czołowych graczy) - kto wie, czy nie przewodziłby na półmetku rozgrywek. A to byłoby znacznie więcej, aniżeli mogli oczekiwać działacze z niewielkiej skądinąd miejscowości. Jak każda drużyna, mieli stróżanie mecze lepsze i gorsze. Do tych pierwszych zaliczyć z pewnością należy potyczki z Okocimskim Brzesko, Hutnikiem Kraków, Wisłą II Kraków czy Orlętami Radzyń Podlaski. Nie mogą być natomiast podopieczni trenera Pawlika dumni z przegranych zawodów z Sandecją, Motorem Lublin (choć ta ostatnia minimalna porażka wstydu im nie przynosi), czy zremisowanych spotkań z Hetmanem w Zamościu, czy z Wisłoką Dębica przed własną publicznością. W sumie jednak było lepiej, aniżeli zakładali optymiści. W Stróżach snują wielkomocarstwowe plany. Już dzisiaj głośno i oficjalnie mówi się, że celem wiosennej rundy jest wyprzedzenie rywali, co byłoby równoznaczne z drugoligową promocją. Rozważa się poważne wzmocnienie zespołu kolejnymi piłkarzami z głośnymi w Polsce nazwiskami. Wkrótce ma ruszyć budowa efektownego stadionu, obliczonego ponoć na 10 tys. miejsc. Wygląda więc na to, że we wsi, która do niedawna kojarzyła się głównie z węzłem kolejowym, działacze porywają się na sport przez duże "S". Trudno doprawdy już dzisiaj wyrokować, co z tych zamierzeń znajdzie odzwierciedlenie w rzeczywistości. Pokibicować ambitnym stróżanom w każdym razie nie zaszkodzi. OPRACOWANIE: DANIEL WEIMER, JANUSZ HAJDUK, "Dziennik Polski" 2006-11-10 > OD OKOCIMSKIEGO DO MOTORU Mecze rozegrane przez Kolejarz w pierwszej części sezonu 2006/2007 n Kolejarz Stróże - Okocimski Brzesko 3-0 (1-0); bramki: Łukaczyński 15, Walęciak 49, Kowalski 90; n Hetman Zamość - Kolejarz 1-1 (0-0); Trela 65 n Kolejarz - Hutnik Kraków 2-1 (1-1); Gołąbek 44, Biernacki 56; n Stal Sanok - Kolejarz 1-3 (0-2); Trela 17 (karny), Bergier 24 (karny), 76 n Kolejarz - Stal Rzeszów 0-0; n Wierna Małogoszcz - Kolejarz 0-0; n Kolejarz - AKS Busko Zdrój 1-0 (0-0); T. Ciastoń 68; n Avia Świdnik - Kolejarz 0-2 (0-2); Bergier 13, Bałuszyński 17; n Kolejarz - Górnik Wieliczka 0-0; n Wisła II Kraków - Kolejarz 0-1 (0-0); Biernacki 52; n Kolejarz - Sandecja 0-1 (0-1); n Orlęta Radzyń Podlaski - Kolejarz 0-1 (0-0); samobójcza 68; n Kolejarz - Wisłoka Dębica 1-1 (0-1); Mielec 70; n Kolejarz - Kolporter Korona II Kielce 2-4 (1-2); Trela 23, Mielec 60 (karny); n Motor Lublin - Kolejarz 2-1 (0-0); Kowalski 50. > POWIEDZIELI NAM W ocenie trenera Janusza Pawlika Zbyt wąska kadra - Najogólniej oceniając, zadowolony jestem z postawy drużyny. Cieszy przede wszystkim spora ilość wywalczonych punktów. Pewien niedosyt jednak pozostaje. Żal szczególnie strat poniesionych w trzech ostatnich kolejkach. Największą naszą bolączką jest brak klasycznych napastników. Obowiązek zdobywania bramek wzięło więc na siebie wielu piłkarzy, w tym głównie pomocnicy. Dlatego, planując wzmocnienia, rozglądać się będziemy głównie za graczami przedniej formacji. Znakomicie spisała się za to obrona. Obok Motoru straciliśmy najmniej goli spośród wszystkich drużyn. - Patrząc dzisiaj z pewnej już perspektywy czasu na przebieg pierwszej rundy, coraz mocniej utwierdzam się w przekonaniu, że dysponowałem zbyt wąską kadrą zawodniczą. Na boisku pojawiło się dwudziestu graczy, co wobec powtarzających się absencji personalnych, wynikających z nadmiaru kolorowych kartoników i nieoszczędzających nas kontuzji, jest ilością zbyt małą. Nie narzekajmy jednak za bardzo. Grzechem byłoby kręcić nosem na postawę zespołu jako kolektywu. Przez większość obserwatorów zmagań uznani zostaliśmy za rewelację pierwszej części rozgrywek, choć - jak powtarzam - nie mogę wyzbyć się poczucia niespełnienia. - Co nas czeka na wiosnę? Cóż, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Mówiłem o tym już na łamach "Dziennika Polskiego", powtórzę raz jeszcze: wraz z zarządem doszliśmy do wniosku, że nie ma sensu bawić się w minimalizowanie. Jeśli już spaść, to z wysokiego konia. Założony cel jest więc jednoznaczny: awans do II ligi. Jeszcze w tym sezonie. Nie jest to takie niedorzeczne, jakby się mogło na pozór wydawać. Stawka drużyn w naszej grupie szalenie się wyrównała. Właściwie każdy może wygrać z każdym. We wszystkich czekających nas meczach musimy jednak zagrać z maksymalnym zaangażowaniem. To podstawowy warunek. W opinii zawodników n Jano Frohlich, kapitan zespołu: Tworzymy kolektyw - Stara prawda głosi, że prawdziwego przyjaciela poznaje się w biedzie. Kierując się tą zasadą, jako kapitan zespołu stwierdzić mogę, że kiedy pod koniec rundy wiatr powiał nam trochę w oczy, sprawdziliśmy się jako kolektyw. Pod względem sportowym sukcesów czysto sportowych co prawda nie osiągnęliśmy, udowodniliśmy jednak, również samym sobie, że jeden za drugiego poszedłby w ogień. I właśnie na tej jedności zasadzam swój optymizm przed rundą rewanżową. Druga liga to dla klubu ogromne wyzwanie, nakładające przeróżne obowiązki. Na ewentualny awans musiałoby się złożyć wiele sprzyjających okoliczności. Niemniej uważam, że stać nas na podjęcie walki. Porażki zdarzają się, bo muszą się zdarzyć, na drodze do każdego celu. Dlatego nie powinniśmy się przejmować faktem, że kilka razy powinęła się nam noga. Uważam, że wszystko przed nami. Czy wierzę w możliwość awansu do tej wymarzonej drugiej ligi? Gdybym nie wierzył, nie byłoby sensu wybiegać na boisko. n Paweł Szczepanik, lider rankingu "Dziennika Polskiego": Najważniejsze dobro drużyny - Ze swojej postawy w rundzie jesiennej nie jestem w stu procentach zadowolony. Myślę, że stać mnie było na więcej. Chcę zimą solidnie popracować. Tak, żeby wiosną nikt nie mógł wnosić do mej postawy żadnych zastrzeżeń. Zresztą trudno jest oceniać samego siebie. Lepiej będzie, jeśli na temat mej przydatności do drużyny wypowiedzą się trenerzy, działacze i inni zawodnicy. Mogliśmy w tabeli plasować się wyżej. O szóstej "dopiero" lokacie zadecydowało kilka głupio straconych punktów. Jestem w pełni usatysfakcjonowany z warunków stworzonych mi w Kolejarzu. Pozostaję oczywiście w tym klubie z myślą o tym, by pomóc partnerom w awansie drużyny do drugiej ligi. Prowadzenie w rankingu "Dziennika Polskiego" dostarczyło mi sporo radości, ale przyznam, że ważniejsze od indywidualnych zaszczytów jest dla mnie dobro zespołu.

Autor: ea