Koniec sezonu, początek degustacji
Treść
Przedstawiciele dwunastu regionalnych związków pszczelarskich zjawili się w miniony weekend w Kamiannej, by wziąć udział w jesiennych targach miodowych kończących tegoroczny sezon. Impreza przyciągnęła też tłumy miłośników miodu, którzy na miejscu mogli skosztować i kupić produkty od sprawdzonych wytwórców. Na licznych kramach rozlokowanych przed Domem Pszczelarza królowały miody spadziowe i wielokwiatowe, a także te smakowe, które na co dzień trudno znaleźć na sklepowych półkach. Nie zabrakło też szeregu innych produktów pszczelich - od leczniczego pyłku kwiatowego i propolisu poczynając, a na świecach z wosku kończąc. W chłodny poranek serwowano miodowego grzańca, a klientom, którzy zasmakowali w tej wzmocnionej wersji miodu oferowano coraz popularniejsze miody pitne, które dziś szturmem zdobywają stoły europarlamentarzystów w Brukseli. Niska temperatura fermentacji i wykorzystanie produktów najwyższej jakości sprawiają, że napój schowany pod korkiem zachowuje wszystkie cenne właściwości miodu, które dodatkowo konserwuje alkohol. Targi były też niepowtarzalną okazją do uzupełnienia sprzętu przez właścicieli pasiek. Swoje produkty oferowało im 30 wystawców z całej Polski. Na miejscu można więc było kupić m. in. ule i wirówki ze stali nierdzewnej, do których wędrują plastry miodu. Pszczelarze mieli też okazję wysłuchać wykładów poświęconych aktualnym problemom hodowli pszczół w Polsce oraz sposobom walki z chorobami zagrażającymi pasiekom. Na targi przyjechał m. in. wiceprezydent Polskiego Związku Pszczelarzy Ryszard Sułkowski, który z ramienia PZP jest opiekunem Domu Pszczelarza w Kamiannej. Zna go zresztą od najmłodszych lat, bo jego ojciec był budowniczym tego obiektu. - Pochodzę z Limanowej, więc mam bliskie związki z Kamianną i tym regionem - mówi Ryszard Sułkowski. - Mój ojciec dużo mi opowiadał o postępach prac, mówił, jak będzie wyglądał Dom Pszczelarza. Po latach miałem okazję przekonać się jak wygląda to, co długo znałem jedynie z opisów. Ryszard Sułkowski podkreśla, jak nierówną walkę prowadzi dziś PZP z sieciami hipermarketów oferujących miody wątpliwej jakości. Wiele z nich pochodzi z krajów, w których wręcz nie ma pasiek, a miód pozyskiwany jest z dziupli drzew rosnących w lasach. Jednym z krajów dostarczających do sklepów największej ilości miodu są Chiny, gdzie ta branża spożywcza stoi na bardzo niskim poziomie. Plastry wyciska się w całości razem z pszczołami, po czym do takiego produktu dodawane są antybiotyki i środki chemiczne zapobiegające fermentacji. Na miejscu 25 dkg chińskiego miodu kosztuje 100 juanów, czyli 25 eurocentów, a na półkach polskich sklepów oferuje się go po 18 zł. Z taką konkurencją nasi rodzimi pszczelarze nigdy nie wygrają. Zwłaszcza, że większość klientów nie ma dostępu do dobrych, prawdziwych miodów wytwarzanych w polskich pasiekach. Zawsze sięgną po tańszy produkt, który - co zdarza się coraz częściej - z miodem nie ma nic wspólnego. Niedawno w jednej z sieci handlowych, jako miód sprzedawano substancję będącą mieszaniną syropu fruktozowego i glukozowego. Produkt był tani, więc cieszył się dużym wzięciem. - Dlatego tak dużą wagę przywiązujemy do jakości rodzimych produktów - mówi Zbigniew Sudnik, dyrektor Domu Pszczelarza w Kamiannej, rzeczoznawca oceniający jakość miodu. - Przyznajemy im certyfikaty jakości, przy czym stałej kontroli podlega cały proces produkcji, a pasieki są objęte kontrolą weterynaryjną. Na słoikach ze sprawdzonym, dobrym miodem umieszczamy banderolę z numerami przypisanymi konkretnej pasiece. Taki produkt zawsze będzie nieco droższy od tego na półce marketu, ale za to klient, który się na niego skusi może być pewny, że zjada nie tylko smaczny, ale i naprawdę zdrowy miód. Patronat medialny nad targami miodowymi w Kamiannej sprawował "Dziennik Polski". (SZEL) "Dziennik Polski" 2007-10-08
Autor: wa