Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Krok w dobrym kierunku

Treść

Dr hab. Andrzej Waśko, adiunkt w Katedrze Historii Literatury Oświecenia i Romantyzmu na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego: Propozycja Ministerstwa Edukacji Narodowej dotycząca kanonu lektur szkolnych wywołała reakcję całkowicie niewspółmierną do skali wydarzenia, jakim jest na razie propozycja, a nie ostateczna lista lektur. Dobrze się stało, że ten projekt został zgłoszony, a to co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, dlatego że chociaż w złej atmosferze, ale jednak zwraca on uwagę opinii publicznej na znaczenie nauczania literatury języka polskiego w szkole. Po drugie, istotną rzeczą jest to, co znajduje się na liście lektur. W minionych latach pojawiały się na niej bardzo często pozycje nieuzasadnione, np. powieść Andrzeja Szczypiorskiego "Początek", nie mówiąc już o całej grupie współczesnych utworów o przeciętnej wartości literackiej czy wychowawczej, które w ramach omawianego projektu zostały usunięte, co uważam za krok w dobrym kierunku. Wspomniany projekt należy ocenić spokojnie i na pewno nie zasługuje on na taką krytykę, jakiej się doczekał ze strony "Gazety Wyborczej" czy prezesa Polskiej Izby Książki. Wielkie oburzenie wzbudziło usunięcie książek Gombrowicza z listy lektur szkolnych. Trzeba zdawać sobie sprawę, że Gombrowicz jest pisarzem trudnym. Poloniści potwierdzają w ankietach, że najczęściej jest on nierozumiany przez czytelników mających kilkanaście lat. Poza tym zdarza się, że nie do końca rozumieją Gombrowicza sami nauczyciele. Jest to pisarz ważny, chociaż być może przeceniany w ciągu ostatnich dwudziestu lat, ale niewątpliwie zasługuje na to, żeby się znaleźć w kręgu lektur uzupełniających. Podobnie jak Witkacy i Schulz, którzy również są ważnymi pisarzami, ale otrzymali funkcję wieszczów narodowych, co zdecydowanie jest przesadą, i to zostało w projekcie w pewien sposób skorygowane. Inną sprawą jest nadreprezentacja w tej propozycji książek Jana Dobraczyńskiego, który w ogóle nie powinien się na tej liście znaleźć, bo jest pisarzem przeciętnym. Co gorsza, pamiętamy, że Jan Dobraczyński popierał wprowadzenie stanu wojennego przez gen. Jaruzelskiego. Nie tylko treść czy forma książki się liczy, ale także postać autora, która staje się jakimś wzorem dla uczniów. Tego typu wzorów wprowadzać do szkoły, moim zdaniem, nie należy. To jest błąd, z którego ministerstwo powinno się wycofać. Z drugiej strony należałoby zatroszczyć się o to, aby w szkole reprezentowana była literatura katolicka czy też wyrażająca chrześcijański system wartości. Wydaje mi się, że krokiem we właściwym kierunku jest tutaj przypomnienie nazwiska Zofii Kossak-Szczuckiej, chociaż należałoby uwzględnić raczej najlepsze powieści tej autorki, np. "Bez oręża", a nie "Bursztyny". Wydaje mi się, że wciąż ma miejsce tendencja, która nasiliła się w latach 90., polegająca na wycofywaniu długich tekstów i sporej ilości lektur ze szkoły średniej, czego ministerstwo w tej chwili nie przełamuje. Błędem jest szatkowanie literatury, wpisywanie do spisu lektur fragmentów takich utworów jak powieści "Nad Niemnem" czy "Lalka", czy dramaty Słowackiego i Krasińskiego. Nie może być tak, że mamy trzy książki Dobraczyńskiego, a Słowacki jest tylko we fragmentach, bo to robi złe wrażenie. Podobnie niedoceniona wydaje mi się tutaj twórczość XIX-wiecznych realistów takich jak np. Bolesław Prus. Poza tym powinno się dokonać wyboru książek odpowiednich dla czytelników młodych, którzy dopiero kształtują swój światopogląd i doświadczenie literackie. Dlatego ten aspekt wychowawczy i psychologiczny też powinien być brany pod uwagę. not. Justyna Wiszniewska, "Nasz Dziennik" 2007-06-06

Autor: ea