Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Krzyk marznących rodaków

Treść

Zdjęcie: Antonio Bronic/ Reuters

Z Michałem Dworczykiem z Fundacji „Wolność i Demokracja” rozmawia Maciej Walaszczyk

Ilu jest Polaków na terenach wschodniej Ukrainy, tam, gdzie trwają walki między Rosjanami a Ukraińcami?

– Na terenie obwodów ługańskiego i donieckiego, a więc na obszarze, który określa się jako Donbas, zgodnie z ostatnim spisem powszechnym mieszka 4 tys. osób przyznających się do polskiego pochodzenia.

Zbliżone dane posiada polskie MSZ?

– Nasze dane rządowe są takie, że okręg konsularny charkowski i okręg konsularny doniecki wydały łącznie około 1,8 tys. Kart Polaka. Są to liczby obejmujące łącznie oba okręgi konsularne, natomiast ja mam na myśli tylko tych ludzi, którzy przebywają na terytorium Donbasu. Według naszej wiedzy, pozyskanej dzięki zaprzyjaźnionym z nami polskim księżom, a także działaczom polskich organizacji, jest tam około 400 osób posiadających Kartę Polaka. Z tej grupy około 100 osób chce natychmiast repatriować się do Polski.

Dlaczego chcą wyjechać z Ukrainy?

– Te osoby nie widzą żadnych perspektyw i możliwości dalszego funkcjonowania na terenie objętym działaniami wojennymi. Stan zawieszenia broni między rosyjskimi terrorystami a siłami ukraińskimi obowiązuje tam tylko teoretycznie.

W jakiej sytuacji znaleźli się ci ludzie?

– Faktycznie na co dzień giną tam zwykli ludzie, również osoby cywilne. Trwa ostrzał artyleryjski i toczą się walki. Sytuacja humanitarna uległa pogorszeniu, ponieważ ogromna część budynków mieszkalnych nie ma ogrzewania. Są przerwy w dostawach prądu, a co najgorsze – coraz większy problem stanowi brak żywności. Również z tego powodu, że w ostatnich dniach Ukraińcy odcięli część dróg, dzięki którym z terytorium Ukrainy transportowano żywność do sklepów. Dlatego zaopatrzenie jest tam w tej chwili tylko ze strony Rosji. Mieszkańcy regionu znaleźli się więc w dramatycznej sytuacji. Dodatkowym problemem jest fakt, że ci ludzie są Polakami, a duża część separatystów jest wobec nich bardzo wrogo nastawiona. Dlatego grupa około 100 osób chce stamtąd jak najszybciej wyjechać. Pozostali chcą tam zostać, głównie ze względów rodzinnych, ale również ze względu na stan zdrowia i innych osobistych powodów. Jest jeszcze inna grupa oczekująca pomocy – to około 40 osób, które znalazły się w Polsce. Połowa z nich przyjechała dzięki akcji Telewizji Trwam. Znaleźli schronienie w polskich rodzinach, ale oni również nie mają środków do życia.

Często są to biedni ludzie, których polskie rodziny w odruchu serca przyjęły pod swój dach. Jak możemy pomagać na dłuższą metę?

– Te osoby pomoc uzyskały od rodzin, które często same są w niezbyt dobrej sytuacji materialnej. Przyjęły ich mimo to, by podać im pomocną dłoń. Mówimy jednak o bardzo niewielkiej, konkretnej grupie. Tu potrzebne jest zaangażowania państwa polskiego, które powinno wykazać dobrą wolę i im po prostu pomóc.

Co konkretnie powinien zrobić rząd?

– Nie ma żadnych przeszkód, by podjąć skuteczne działania w tej sprawie. Potrzebne są dwie rzeczy. Po pierwsze, systemowe rozwiązanie, które pozwoli na przeprowadzenie repatriacji tych stu osób. Tutaj jest sprawa bardzo prosta i nie potrzeba do tego nowelizacji ustawy o repatriacji, a tylko rozporządzenia Rady Ministrów, które rozszerzy jej działanie o te dwa obwody na terenie wschodniej Ukrainy. Poza tym są pieniądze w rezerwie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych na wspieranie repatriacji, więc gdyby rząd Ewy Kopacz był zdeterminowany w tej sprawie, to jest szansa, że mógłby szybko i sprawnie ten problem rozwiązać. Chodzi tutaj właśnie o działania na poziomie rządu i rozwiązania systemowe. Drugim sposobem jest pomoc finansowa, którą można przekazać Polakom z terenów objętych walkami. Niestety, pomoc żywnościowa, koce, ubrania czy leki coraz trudniej się tam przedostają ze względu na ukraińską blokadę lub są po prostu rozkradane. Dzięki inicjatywie „Ratujmy Polaków Donbasu” najłatwiej jest przekazać pieniądze, które trafią do ich kieszeni.

W jaki sposób zostaną przekazane rodakom, którzy ich potrzebują?

– Będziemy je przekazywać głównie za pośrednictwem księży posługujących na tym terenie oraz działającej tam jeszcze polskiej organizacji. Akcję prowadzi Fundacja „Wolność i Demokracja” i wszelkie informacje na ten temat można znaleźć na stronie internetowej. Wystarczy dokonać wpłaty na specjalny rachunek: 68114010100000506032001004, w tytule przelewu wpisując: „Ratujmy Polaków Donbasu”. Zebrane pieniądze zostaną przekazane na zakup leków i żywności dla posiadaczy Karty Polaka, którzy zostali w Donbasie, oraz na wsparcie tych posiadaczy Karty, którym udało się przedostać do Polski. Prosimy również o kontakt wszystkich tych, którzy chcieliby włączyć się w akcję organizowania pomocy dla naszych rodaków na wschodzie Ukrainy.

Wiceminister spraw zagranicznych relacjonował w parlamencie, że konsulat w Charkowie przekazuje pomoc finansową tym, do których uda mu się dotrzeć. Jak to w praktyce wygląda?

– Według mojej wiedzy pozyskanej od osób z obwodu donieckiego i ługańskiego, co zresztą mówiłem na czwartkowym posiedzeniu sejmowej komisji i tym informacjom obecni na niej przedstawiciele MSZ nie zaprzeczyli, suma zapomóg przekazanych przez konsulat polski wynosiła łącznie 10 tys. złotych. Nie jest to więc oszałamiająca kwota. Dlatego jednym z postulatów, jakie zostały zgłoszone podczas posiedzenia sejmowej Komisji Łączności z Polonią i Polakami za Granicą, było jak najszybsze zwiększenie budżetu konsulatu w Charkowie na bezpośrednie zapomogi dla naszych rodaków. To najszybszy i najprostszy sposób na przekazywanie tym ludziom, którzy znaleźli się w sytuacji naprawdę dramatycznej, jakiejś pomocy. Obecnie w nocy temperatura spada tam do minus 20 stopni.

Mówi się również o przestępczości i zwykłym bandytyzmie, który żeruje na ludzkim nieszczęściu.

– To jest sytuacja, jaka rodzi się na każdym obszarze dotkniętym konfliktem zbrojnym. Pojawia się przestępczość, rozboje i przemoc. Mimo zawieszenia broni trwa tam wojna.

Czy w sprawie losu ludności cywilnej na Ukrainie nie powinny zająć stanowiska organizacje międzynarodowe?

– Taka międzynarodowa pomoc potrzebna jest całej Ukrainie. Na jej terytorium przebywa obecnie około 500 tysięcy tzw. wewnętrznych uchodźców, którzy uciekli z rejonu objętego konfliktem i tułają się po różnych miastach Ukrainy. Tam w miarę możliwości uzyskują pomoc, jednak to państwo samo znalazło się w trudnej sytuacji gospodarczej i wewnętrznej. Polska przekazała już 800 tys. zł pomocy rozwojowej na pomoc dla uchodźców, ale to kropla w morzu potrzeb. Polska nie może brać odpowiedzialności za falę tych uchodźców i na arenie międzynarodowej, m.in. na forum Unii Europejskiej, powinna się domagać zorganizowanej pomocy. Szczególnie w okresie zimy, która na wschodzie jest naprawdę ciężka.

Dziękuję za rozmowę.

Maciej Walaszczyk
Nasz Dziennik, 6 grudnia 2014

Autor: mj