Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kto za Lepistoe? Kandydatów nie brakuje

Treść

Kandydatów jest kilku. Wstępne rozmowy z nimi zostaną przeprowadzone już w Planicy, gdzie odbędą się ostatnie w sezonie konkursy Pucharu Świata. Hannu Lepistoe we wtorek zakończył dwuletnią przygodę z reprezentacją Polski w skokach narciarskich. Nie brakowało w niej momentów wspaniałych, a także dużo gorszych, kiepsko rokujących w kontekście igrzysk w Vancouver. Następca Fina będzie miał za zadanie doprowadzić Adama Małysza do olimpijskiego medalu i podźwignąć ze sportowego dna jego kolegów z kadry. Ubiegły sezon był świetny. Adam Małysz zdobył mistrzostwo świata i po raz czwarty w karierze Kryształową Kulę, jeszcze raz pisząc wspaniały rozdział na kartach historii skoków narciarskich. Lepistoe odrodził go po fiasku współpracy z Heinzem Kuttinem, na nowo rozbudził radość skakania. Początkowo nieufny, z każdym dniem przekonywał się do Fina, by wreszcie przyznać, że to właściwy człowiek na właściwym miejscu. Kilka razy z dobrej strony pokazał się Kamil Stoch, coraz mocniej znaczący swą obecność w sportowym świecie. W cieniu tej dwójki pozostawali co prawda inni nasi reprezentanci, ale patrząc przez pryzmat wielkich sukcesów Małysza - wszyscy przymykali na to oko. Obecny, kończący się w niedzielę sezon, ten idylliczny niemal obraz zmącił. Zapowiedzi były co prawda szumne, nadzieje równie duże jak przed rokiem, ale co z nich wyszło, tłumaczyć nie trzeba. Małysz ani razu nie stanął na podium pucharowych zawodów, a taka sytuacja miała miejsce pierwszy raz w XXI wieku. Nie liczył się w walce o najwyższe miejsca mistrzostw świata w lotach. Dla przyzwyczajonych do sukcesów kibiców to był szok. Sam zawodnik starał się nadrabiać miną i zachowywać spokój, ale widać było, iż dopada go coraz większa frustracja. Kompletnie pogubił się Stoch, który w ani jednym konkursie nie wypadł na miarę swych możliwości i talentu. Pozostali zawodnicy kadry spisywali się jeszcze gorzej, fatalnie, beznadziejnie. Żaden z nich nie wykonał kroku do przodu. Przeciwnie, wręcz cofnęli się w sportowym rozwoju. Inna sprawa, że nasi młodzi skoczkowie dawali coraz częściej do zrozumienia, iż z Lepistoe dogadują się średnio. To wersja delikatna. Nic dziwnego, że od kilku już tygodni głośno debatowano na temat ewentualnej zmiany na trenerskim stołku. Fina bronił tylko Małysz, który podkreślał, że wciąż wierzy w skuteczność jego metod. Brzmiało to jednak dość dziwnie (naiwnie), skoro sezon wyglądał, jak wyglądał. Gdy tuż po jego rozpoczęciu szkoleniowiec przyznał się do błędu popełnionego w ostatniej fazie przygotowań, wydawało się, że minie kilka tygodni, góra miesiąc, i wszystko wróci do normy. Nie wróciło, było nadal źle. Wreszcie Apoloniusz Tajner, prezes Polskiego Związku Narciarskiego, poinformował, że upływający wraz z końcem sezonu kontrakt Fina nie zostanie przedłużony. Małysza i kolegów z kadry poprowadzi ktoś inny. Ktoś, kto zagwarantuje powrót do ścisłej czołówki "Orła" z Wisły i widoczny postęp pozostałych reprezentantów. Kto to będzie? Ważne rozmowy przeprowadzone zostaną już w Planicy, gdzie odbędą się ostatnie w sezonie konkursy Pucharu Świata. Przed rokiem Małysz świętował tam czwartą Kryształową Kulę, teraz będzie walczył z całych sił o pierwsze podium. Lista kandydatów jest powszechnie znana. Znajdują się na niej trzy głośne nazwiska: Szwajcara Berniego Schoedlera, Fina Tommiego Nikunena oraz Austriaka Stefana Horngachera. Każdy z nich ma swoje mocne atuty. Schoedler doprowadził Simona Ammanna do dwóch złotych medali olimpijskich i wszczepił w swych podopiecznych radość skakania, co często podkreśla... Małysz. Pod wodzą Nikunena Puchar Świata wygrywał Janne Ahonen, z kolei Horngacher, pracujący już kiedyś z naszą kadrą B, jest uwielbiany przez młodych zawodników. Tajner nie wyklucza również wariantu z polskim trenerem, ale to chyba mało realne. Prezes PZN chce mieć pewność, że następca Lepistoe zagwarantuje postęp i cieszyć się będzie należnym autorytetem u zawodników. Wspomniana trójka szkoleniowców z zagranicy ma więc zdecydowanie większe szanse. Nie znaczy to jednak, że przekonać ich do pracy nad Wisłą będzie "pestką". Nowego trenera szukają także Niemcy, na ich liście życzeń znajduje się m.in. Nikunen. Za polskimi skoczkami trudny sezon, w którym nie udało się ugrać nic, a co gorsza - każdy z nich wykonał krok do tyłu. Decyzja o rozstaniu z Lepistoe, choć to świetny fachowiec i wiele mu zawdzięczamy, nie może zatem dziwić. Kto obejmie stery po nim, na razie pozostaje zagadką. Pewne jest natomiast, że władze PZN chcą wrócić do wariantu, który onegdaj pozwolił wskoczyć na szczyt Małyszowi. Do grupy opiekującej się kadrą mają zostać włączeni (na stałe) fizjolog (najprawdopodobniej Jerzy Żołądź) i psycholog. Z ich pomocy i wiedzy nie korzystali zarówno Kuttin, jak i Lepistoe, a wydaje się, że była ona potrzebna. Piotr Skrobisz "Nasz Dziennik" 2008-03-13

Autor: wa