Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Lech na zakręcie

Treść

Po przegranej rywalizacji z Wisłą Kraków piłkarze Lecha Poznań odpadli z Pucharu Polski. Także w ekstraklasie spisują się tak słabo, że zachowali jedynie iluzoryczne szanse na zajęcie miejsca dającego przepustkę do Ligi Europejskiej. Trener Mariusz Rumak zastanawia się, czy aby nie warto już teraz rozpocząć budowy zespołu na przyszły sezon. Pewne jest, że latem czeka go rewolucja.

Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że Lech zdominuje krajowe rozgrywki na długie lata, awansuje do Ligi Mistrzów i wyprzedzi konkurentów o kilka długości. Grał efektowną piłkę, bez kompleksów, odważną, przeprowadzał ciekawe transfery, o jakich inni mogli tylko pomarzyć. Semir Stilic, Sergiej Kriwiec, Robert Lewandowski, potem Artjom Rudniew stawali się gwiazdami i jednocześnie doskonałymi lokatami kapitału. Działacze bez wahania odrzucali opiewające na kilka milionów euro oferty za Bośniaka, licząc, że ten wypromuje się jeszcze i jeśli odejdzie, to za naprawdę rekordowe kwoty. Zielone światło otrzymał tylko Lewandowski, męczący się w polskiej lidze i zdecydowanie ją przewyższający. "Kolejorz" w czerwcu 2010 roku otrzymał za niego ponad 4,5 mln euro, ale w tym momencie rozpoczęły się jego problemy. Bez najlepszego napastnika, przegrał walkę o Champions League. Potem jednak dostał się do Ligi Europejskiej i w niej zachwycił. Wygrywał z Manchesterem City, eliminował Juventus Turyn, a w jego barwach rozkwitał talent Rudniewa (wtedy jeszcze Rudnevsa - w końcu poprosił, by tytułować go Rudniew dla podkreślenia rosyjskich korzeni). I to były ostatnie dni chwały klubu ze stolicy Wielkopolski. "Kolejorz" nie potrafił połączyć gry w Europie z rywalizacją na krajowym podwórku. W ekstraklasie zajął miejsce poza podium niedające przepustki do pucharów. To była katastrofa, która przełożyła się wprost na aktywność na transferowym rynku. Lech zatracił w tej materii skuteczność. Jeśli już kogoś sprowadzał, to najczęściej trafiał jak kulą w płot. Zespół przestał się rozwijać. Nie wiadomo, czy to wina trenera Jose Bakero, który i z piłkarzami, i z kibicami żył średnio, czy samych zawodników, którzy się zmanierowali i zagubili motywację. Obecny sezon jest pasmem mniejszych bądź większych klęsk. O ile jeszcze jesień była przeciętna, o tyle wiosną w ekstraklasie nie ma gorszej drużyny! W lutym i marcu Lech zdobył... punkt! Nie strzelił ani jednej bramki. W Pucharze Polski odpadł z Wisłą, dwa razy przegrywając po 0:1. Pracę stracił Bakero, zastąpił go debiutant, Rumak, ale na razie ta zmiana nie przyniosła żadnych efektów. Latem działacze odrzucali propozycję dla Rudniewa, mówiąc, że i 7 milionów euro to za mało. Tymczasem teraz, z każdym wiosennym meczem, wartość Łotysza spada. Wiele na to wskazuje, że "Kolejorza" ponownie zabraknie w europejskich rozgrywkach. - Zostało nam dziewięć ligowych meczów, w tym trzy kolejne na własnym stadionie. Mamy jednak dużą stratę do rywali. Trzeba się zastanowić i przyjąć strategię, czy przypadkiem nie zacząć już budować zespołu na przyszły sezon. Niektórzy zawodnicy ogłosili, że latem odejdą, są młodzi, którzy chcą zdobywać doświadczenia. Musimy wyciągnąć poważne wnioski, choć na pewno się nie poddamy - powiedział Rumak. Sytuacja Lecha jest zatem kryzysowa, a widoki na przyszłość bardziej niż kiepskie. W czerwcu kończy się kontrakt Stiliciowi i "Kolejorz" nie dostanie za niego nawet złotówki. Trudno się spodziewać, by w zespole miał ochotę zostać Rudniew, tyle że trudno sobie również wyobrazić, by Lech otrzymał za transfer tyle, ile żądał zimą. Zespół zostanie gruntownie przebudowany, ale jak i czy w dobrym kierunku - gwarancji nie ma. O tym, że ma problemy, najlepiej świadczy frekwencja na trybunach poznańskiego stadionu, które mogą pomieścić ponad 40 tysięcy widzów. Pucharowy mecz z Wisłą oglądało niespełna 17 tysięcy kibiców, a ostatni ligowy u siebie, z Bełchatowem - 11 tysięcy.

Piotr Skrobisz

Nasz Dziennik Czwartek, 22 marca 2012, Nr 69 (4304)

Autor: au