Miał być Gdańsk, będzie Wawel
Treść
Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz (PO) skierował list do liderów stoczniowej "Solidarności" z Gdańska - Romana Gałęzewskiego i Karola Guzikiewicza, w którym obarcza ich odpowiedzialnością o przeniesienie głównych uroczystości 20. rocznicy rozpoczęcia demokratycznych przemian w Polsce z Gdańska do Krakowa. O przeniesieniu obchodów zdecydował premier Tusk, który nie chce, aby wielką uroczystość, jaką planuje rząd, zakłócili demonstrujący związkowcy.
Uroczystości w 20-lecie pierwszych częściowo wolnych wyborów do parlamentu miały odbyć się 4 czerwca przed pomnikiem Poległych Stoczniowców w Gdańsku. W uroczystościach miało wziąć udział 10 premierów innych państw, a ważnym wydarzeniem towarzyszącym obchodom miał być gdański szczyt państw Grupy Wyszehradzkiej - najważniejsza polityczna część obchodów. Premier Tusk otwarcie powiedział, że z powodu zapowiadanej przez "Solidarność" manifestacji w obronie przemysłu stoczniowego zdecydował o przeniesieniu uroczystości do Krakowa. Szef rządu argumentował, że chce uniknąć sytuacji, gdy "stoczniowcy będą bili policjantów i odwrotnie". - Odpowiadam za bezpieczeństwo premierów i młodych ludzi (którzy przyjadą na uroczystości) - powiedział premier na wczorajszej konferencji prasowej.
Według prezydenta Adamowicza, stoczniowcy skompromitowali Gdańsk i Polskę oraz sprzeniewierzyli się tradycji związku. "4 czerwca dziesięciu przywódców państw europejskich chciało podziękować Polsce za 'Solidarność' i pokojowe zjednoczenie Europy. Nie przyjadą. Nie podziękują. Miało się odbyć wielkie, radosne święto. Nie odbędzie się. Tym samym udało się Wam skompromitować Gdańsk. Udało się Wam skompromitować Polskę" - stwierdził Adamowicz w swoim liście, który odczytał dziennikarzom na konferencji prasowej w Gdańsku.
Roman Gałęzewski, przewodniczący "Solidarności" w Stoczni Gdańsk, jeden z adresatów listu prezydenta Gdańska, odnosząc się do zarzutów w nim zawartych, krótko ocenia słowa Adamowicza: - Zawartość tego listu jest bez sensu. Prezydent Gdańska mówi coś o starożytnych zwyczajach zakopywania toporów, co dotyczyło czasu igrzysk. My w Polsce ciągle mamy igrzyska, nie ma normalnego życia. Pan Adamowicz ciągle zajmuje się igrzyskami, a nie solidną pracą - mówi Gałęzewski. - Jak dostaniemy ten list, to mu odpowiemy i odniesiemy się do całości zarzutów - dodaje.
Premier Tusk w kontekście planowanego protestu organizowanego przez stoczniowców stwierdził, że "słowo 'stoczniowcy' to nadużycie". - Słowo "premier" dla Tuska to jest nadużycie. Jesteśmy stoczniowcami z krwi i kości - odpowiada premierowi przewodniczący Gałęzewski.
Stronie rządowej bardzo zależy na radosnej atmosferze towarzyszącej obchodom 4 czerwca. Manifestacja może zakłócić obchody i unijni goście mogliby poczuć się rozczarowani wizytą w kraju rządzonym przez PO i PSL. Stronę związkową oburza fakt, że rząd nie stara się zrozumieć powodów czerwcowych manifestacji, a tysiące pracowników w Polsce nie są beneficjentami przemian 1989 roku tak jak politycy PO, m.in. wywodzący się z byłego Kongresu Liberalno-Demokratycznego, partii Donalda Tuska. Przykładem jest Jan Krzysztof Bielecki, były polityk KLD i polityczny przyjaciel Tuska, były premier i jeden z głównych gości uroczystości 4 czerwca, obecnie szef banku Pekao SA, który rocznie zarabia - jak podała "Rzeczpospolita" - 4,5 mln zł, a stoczniowcy, walcząc o istnienie stoczni i innych zakładów pracy, chcą fundamentów materialnej egzystencji dla siebie i swoich rodzin.
Według Karola Guzikiewicza, wiceprzewodniczącego "Solidarności" Stoczni Gdańsk, stoczniowcy nie są "zadymiarzami", jak twierdzą niektórzy, i będą świętować w Gdańsku. Zdaniem opozycji, uroczystości powinny się odbyć w Gdańsku, a premier robi z tego problem, zamiast zająć się sprawami gospodarczymi i rosnącym bezrobociem. Manifestacja nie może być powodem przeniesienia uroczystości, ponieważ zostanie utracona symbolika ważnych wydarzeń sprzed 20 lat, które rozpoczęły się w Gdańsku, a ponadto takie protesty towarzyszą wielu imprezom dużej rangi, jak choćby różnym międzynarodowym szczytom gospodarczym, a mimo to nie przenosi się ich do innych miast. Zresztą "Solidarność" zapowiada, że mimo rocznicy tak szumnie obchodzonej przez polityków związek nie zrezygnuje z manifestacji w różnych miastach, aby zwrócić uwagę rządzących także na negatywne skutki przemian ostatnich lat. Protest 4 czerwca w Katowicach już zapowiedział śląsko-dąbrowski region "S". - "Solidarność" 20 lat temu doprowadziła do zmian w Polsce. Nie wszyscy dziś mają jednak tak wielki powód do radości, jak ekipa rządowa - podkreślił Piotr Duda, szef śląsko-dąbrowskiej "Solidarności".
Paweł Tunia
"Nasz Dziennik" 2009-05-08
Autor: wa