Młodzi poszkodowani
Treść
Musimy ratować ognisko przy ulicy Tuwima. To jedyna szansa na ciepły posiłek i wsparcie dla 80 dzieci z ubogich, często patologicznych rodzin - apeluje powiatowa radna Zofia Kamińska. Podczas ostatniej sesji zebrała datki na wsparcie placówki. Uzbierało się 530 zł.
Walka toczy się o przyszłość ogniska TPD na Osiedlu Młodych. Mieszkają tam byli pracownicy największych gorlickich zakładów: Fabryki Maszyn "Glinik" i Rafinerii Nafty "Glimar". Ta ostatnia już nie istnieje, a "Glinik" nie zatrudnia tak wielu ludzi, jak przed laty. Minęły czasy prosperity i dziś - zdaniem Zofii Kamińskiej - właśnie tam widać tragiczne skutki bezrobocia, czyli narastającą biedę i różnego rodzaju patologie.
- Dlatego nie możemy się odwracać od tych dzieci - mówi Zofia Kamińska. - Nie dość, że są głodne, to jeszcze w ich domach źle się dzieje. Stąd mój apel o pomoc. Prosiłam, by Zarząd Powiatu wystąpił do sołtysów z prośbą o dostarczenie do ogniska ziemniaków i warzyw. To przyniesie oszczędności i choćby doraźnie powinno pomóc w utrzymaniu placówki.
Do jej kłopotów przyczyniła się zmiana ustawy o pomocy społecznej. Od maja 2004 r. wspieranie tzw. placówek wsparcia dziennego należy do gmin. Żeby ognisko przy ul. Tuwima mógł finansować także powiat, musiałaby ona mieć charakter ponadgminny. Ma go tylko częściowo, bo posiada filię w Bobowej. Ale to nie wystarczy. Dlatego ciężar utrzymania ogniska spoczywa na Gorlicach i tutejszym Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej. Mimo to dyrektor MOPS Bronisława Mosoń, która jest jednocześnie wiceprzewodniczącą zarządu powiatowego TPD uważa, że oba samorządy mogą się jakoś porozumieć.
- Można by na przykład wykorzystać pieniądze z funduszu przeciwdziałania alkoholizmowi - sugeruje Bronisława Mosoń. - Mogłyby pomóc w sfinansowaniu zajęć socjoterapeutycznych, choć obecnie i tak większość działań prowadzonych jest na zasadzie wolontariatu. Większość kosztów pochłania dożywianie dzieci. Płacimy im za obiady w stołówkach szkolnych, a w ognisku TPD dostają jeszcze kanapki i kolację. Do domów wracają o godzinie 19.
Dzieci są najedzone i mają odrobione lekcje, bo wolontariusze pomagają im w nauce. Jak długo będą mogli to robić? Bronisława Mosoń szacuje, że na roczne utrzymanie ogniska potrzeba 50 tys. zł. Gdyby w 2006 r. powiat utrzymał dotychczasowe dofinansowanie na poziomie 20 tysięcy, to pewnie placówka mogłaby przetrwać. Kłopot w tym, że nie należy to już do zadań starostwa.
- Po zmianie ustawy w 2004 roku straciliśmy dotację na ten cel, bo utrzymanie takich placówek stało się obligatoryjnym obowiązkiem gmin - przypomina starosta gorlicki Witold Kochan. - Nie mamy więc dodatkowych pieniędzy. Pomagaliśmy ognisku do połowy roku. Teraz po prostu nie dysponujemy funduszami na takie wsparcie.
"Dziennik Polski" 2005-12-05
Autor: ab