Naniesienie dodatkowych ceł importowych na chińskie elektryki grozi otwarciem nowej wojny handlowej na linii UE-Pekin
Treść
Francja – z pomocą między innymi Polski – przegłosowała naniesienie dodatkowych ceł importowych na chińskie pojazdy elektryczne. Ma to ochronić interesy europejskich koncernów motoryzacyjnych, które nie radzą sobie z chińską tańszą konkurencją. To grozi otwarciem nowej wojny handlowej między Unią Europejską a Chinami. Niewykluczone, że w odwecie Państwo Środka zamknie swój rynek na polskie produkty mleczarskie.
W ubiegłym roku państwa UE zakupiły chińskie samochody elektryczne o wartości 3,5 mld euro. Importowane chińskie elektryki są zazwyczaj o 20 proc. tańsze od modeli wyprodukowanych w Unii. To wzbudziło obawy poszczególnych europejskich stolic. Głównym orędownikiem naniesienia ceł był prezydent Francji, Emmanuel Macron, który reprezentował interes krajowych koncernów motoryzacyjnych.
– Kiedy Chiny nie przestrzegają zasad, nie powinniśmy być jedynymi, którzy grają według nich, ponieważ to nie działa. Dlatego musimy być uczciwi wobec naszego przemysłu i zachować równe warunki gry. Popieram Komisję Europejską ws. naniesienia ceł na pojazdy elektryczne z Chin – zaznaczył Emmanuel Macron.
Do Francji przyłączyło się szereg państw – w tym Włochy, Dania czy Holandia. Decyzja zapadła na forum Komisji Europejskiej przy mocnym sprzeciwie Niemiec. To oznacza, że cła importowe na auta największych chińskich koncernów wzrosną nawet do 45 procent.
– Nasze przegłosowane cła wyrównawcze są w pełni zgodne z zasadami Światowej Organizacji Handlu. Dlatego też oczekujemy, że nasi partnerzy handlowi z Chin będą przestrzegać tych samych procedur i nie przyjdą z odwetem – podkreślił Eric Mamer, rzecznik Komisji Europejskiej.
Za nałożeniem dodatkowych ceł zagłosowała również Polska. Jak wskazał dr Bartosz Michalski z Polskiego Instytutu Ekonomicznego, nasz kraj ma w tym konkretny interes. Branża produkująca podzespoły i baterie do europejskich aut elektrycznych zatrudnia 400 tysięcy osób.
– Obsługujemy europejskich producentów poprzez regionalne sieci dostaw. Jesteśmy producentami części. Jesteśmy liczącym się graczem w skali globalnej, jeśli chodzi o produkcję baterii do aut elektrycznych – tłumaczył dr Bartosz Michalski.
Jednak spadek konkurencyjności europejskiego przemysłu motoryzacyjnego nie wziął się znikąd. Poprzez forsowaną politykę klimatyczną, biurokrację i ciągły wzrost kosztów energii wiele zakładów, w tym niemieckich, przeniosło swoją produkcję do Indii czy Chin. Na początek Bruksela musi zreformować politykę klimatyczną – ocenił były minister ds. UE, Szymon Szynkowski vel Sęk.
– Jeżeli UE ma „energetyczną kulę” u nogi, to bardzo trudno jest szarpnąć się do biegu, nawet przy najlepszych chęciach. Dlatego, w mojej opinii, trzeba rozwiązać ten główny problem – problem kosztów energii – tłumaczył Szymon Szynkowski vel Sęk.
Państwo Środka na działania Unii Europejskiej zareagowało agresywnie. Chińskie Ministerstwo Handlu ogłosiło środki odwetowe wobec francuskich prestiżowych alkoholi. Ostatecznie może skończyć się na wprowadzeniu karnych ceł. To samo może spotkać polską branżę mleczarską, która eksportuje do Chin mleko, mleko w proszku, serwatkę i sery. To stanowi 60 proc. całego eksportu polskiej żywności do Chin.
– Nie jest porównywalne nałożenie ceł na samochody elektryczne, których zupełnie inna jest wartość i ekspansja, z produktami pochodzenia rolniczego, które chcemy eksportować. Na pewno poruszymy ten temat w najbliższym czasie – zapowiedział wiceminister rolnictwa z PSL, Stefan Krajewski.
Krajowe spółdzielnie i przetwórnie mleczarskie mają pretensje do polskiego rządu, że nie zadbały o zabezpieczenie ich interesów. Mamy za dużo do stracenia – zaznaczył były wiceminister rolnictwa, Krzysztof Ciecióra.
– Oni mają świadomość tego, że jest to element pewnej polityki państwowej – otwieranie na poszczególnych graczy części swojego rynku. My tam mamy sporo do ugrania. Dlatego tak ważne jest to, aby polski rząd potrafił realnie ocenić, co jest produktem, który należy chronić – podkreślił Krzysztof Ciecióra.
Wprowadzenie zaporowych ceł może doprowadzić w ostateczności do zamknięcia się chińskiego rynku na polskie produkty. W kolejce czekają państwa z innych części świata. Konkurencja jest ogromna. W takim scenariuszu to byłaby już kolejna branża rolno-spożywcza na skraju bankructwa – zaalarmował przewodniczący rolniczej „Solidarności”, Tomasz Obszański.
– Spowoduje to, że sektor polskiego mleczarstwa zacznie mieć bardzo duże problemy. Produkcja znowu będzie musiała być wygaszana, dlatego że te produkty byłyby wtedy za drogie – wyjaśnił Tomasz Obszański.
Za trzy tygodnie z wizytą do Warszawy przybędzie minister spraw zagranicznych Chin. Jednym z głównych poruszanych tematów będą relacje gospodarcze obu krajów.
TV Trwam News
źródło: radiomaryja.pl, 13 października 2024
Autor: dj