Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nie będzie spotkania w Sahryniu

Treść

Dystans jest zauważalny. Przesądziły naciski środowisk kresowych czy polityczny wyrok wydany na byłą premier Julię Tymoszenko? Już trzeci termin zapowiadanego od sierpnia br. spotkania prezydentów Bronisława Komorowskiego i Wiktora Janukowycza nie zostanie dotrzymany. Głowy obu państw miały odwiedzić Ostrówki i Sahryń - najpierw 30 sierpnia, później 30 września, a następnie w połowie października. Obecnie Bronisław Komorowski wprawdzie przebywa na wschodzie Polski - wizytuje Rzeszów i Zamość, ale w programie nie znalazł się Sahryń, a tym bardziej nie ma w nim miejsca na spotkanie z prezydentem Ukrainy. "Nasz Dziennik" próbował ustalić, kiedy i czy może dojść do takiego spotkania, ale wczoraj Kancelaria Prezydenta RP nie dysponowała żadnymi informacjami na ten temat. Nie wiadomo nawet, czy ze spotkania zrezygnowano, czy też ponownie przełożono je na inny termin.

Sprawa jest kontrowersyjna, bo już wcześniej organizacje kresowe i kombatanckie wyrażały ostry sprzeciw wobec planów spotkania prezydentów pod pomnikami w Sahryniu (poświęconemu Ukraińcom poległym w czasie ataku Armii Krajowej na posterunek Ukraińskiej Policji Pomocniczej) i Ostrówkach (gdzie nacjonaliści ukraińscy dokonali mordu na ludności polskiej). Kresowiacy podnosili, że ze strony Komorowskiego byłaby to oznaka zgody na gloryfikację OUN-UPA, która w czasie II wojny światowej na Kresach Wschodnich dokonywała bestialskich mordów na obywatelach polskich, oraz na postawienie znaku równości pomiędzy działaniami banderowców i polskiego podziemia. Jak podkreślano, strona ukraińska nie tylko zawyża liczbę ofiar polskiej akcji odwetowej na posterunek Ukraińskiej Policji Pomocniczej, ale też zapomina, że nie była ona wymierzona w ludność cywilną. Z takim stanowiskiem zgadzają się historycy, którzy wskazują na różnice między działaniami polskich oddziałów wojskowych (wydano rozkaz oszczędzania osób cywilnych) a UPA (oddziały ukraińskich nacjonalistów w zamierzony i zaplanowany sposób dokonywały ludobójstwa na bezbronnych cywilach).
Być może brak spotkania prezydentów jest związany z ostatnimi wydarzeniami na Ukrainie. Polskie MSZ oprotestowało wyrok skazujący Julię Tymoszenko na siedem lat pozbawienia wolności. "Sposób prowadzenia procesu, jak i wyrok skazujący stanowią przykład upolityczniania ukraińskiego wymiaru sprawiedliwości. Poważnie został nadszarpnięty wizerunek Ukrainy jako kraju, który dokonuje fundamentalnej transformacji proeuropejskiej" - zaznaczył w swoim stanowisku resort spraw zagranicznych.
W ocenie prof. Mieczysława Ryby, kierownika Katedry Historii Systemów Politycznych XIX i XX wieku na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, trudno zakładać, że brak terminu spotkania prezydentów Polski i Ukrainy w Sahryniu i Ostrówkach jest efektem nacisków środowisk kresowych. Jak zauważa, w ideologii prezydenta Janukowycza, w odróżnieniu od Wiktora Juszczenki, OUN-UPA nie gra istotnej roli, a z powodu prorosyjskości Janukowycza jest ona nawet oddalana. Z drugiej strony w polityce polskiej za czasów prezydentury Bronisława Komorowskiego sprawy wschodnie zeszły na dalszy plan. - Sam Janukowycz, idąc w kierunku Moskwy, nie widzi specjalnego sensu wiązania się z Polską, bo ta nie ma zbyt wiele do zaproponowania i nie prowadzi samodzielnej polityki w regionie - zaznacza prof. Ryba. Jak dodaje, polityka zagraniczna Polski wpisuje się obecnie w nurt unijny, a tu Tymoszenko jest pewnym symbolem. Zatem reakcja polskiego MSZ musiała nastąpić. - Reakcję tę odbieram jednak raczej jako pochodną tego, co zdecydował Zachód, a nie jako wyraz prowadzenia samodzielnej polityki - zauważa historyk.
Marcin Austyn

Nasz Dziennik Wtorek, 18 października 2011, Nr 243 (4174)

Autor: au