Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nie ma jasności

Treść

- Coś tu nie gra - skomentował nam wczoraj dotychczasowy przebieg śledztwa w sprawie pobicia i podpalenia mężczyzny z Łabowej prokurator Artur Szmyt z Prokuratury Rejonowej w Nowym Sączu. Do zdarzenia doszło tydzień temu, jednak do tej pory sprawcy napadu nie zostali schwytani. Po tygodniu od napadu jest więcej pytań niż odpowiedzi. W dniu, kiedy został napadnięty, pobity i podpalony 35-letni ochroniarz z Łabowej wydawało się, że schwytanie sprawców to tylko kwestia czasu. W powiecie nowosądeckim i ościennych urządzono gigantyczną obławę na napastników, o których było wiadomo, że poruszają się grafitowym audi 80. Ofiara napadu, mimo że w czasie dowozu do szpitala straciła przytomność w karetce pogotowia, później dość szybko odzyskała świadomość i siły. Było oczywiste, że pomoże w jak najszybszym ustaleniu i schwytaniu napastników. Tym bardziej, że do napadu doszło w biały dzień, po godz. 8 rano. Mężczyzna, jak głosiła oficjalna wersja wydarzeń, po otrzymaniu esemesowych pogróżek, wyjechał na spotkanie z bandytami, więc musiał ich widzieć i rozpoznanie nie byłoby trudne. Utrata pamięci nie wchodzi w rachubę. Dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, że stan poszkodowanego jest zadawalający. W pierwszych relacjach, całe zajście wyglądało bardzo groźnie. Sugerowano, że gdyby nie bliskość potoku, do którego mężczyzna wskoczył, mógłby ponieść śmierć. Tymczasem policja daje do zrozumienia, że wciąż nie ma jasności, kim są sprawcy i jakie były motywy napadu. Czyżby więc pobity mężczyzna nie chciał współpracować, odmawiał wyjaśnień, zatajał pewne istotne szczegóły dla śledztwa? Na te pytania ani policja, ani prokuratura nie chce na razie odpowiadać. Policjanci sugerują, że w najbliższych dniach pewne istotne rzeczy w całej sprawie powinny się wyjaśnić. - Policja nie prowadzi już żadnego pościgu. Koncentruje się na badaniu różnych wątków i śladów wokół zdarzenia - poinformowała nas wczoraj Beata Frohlich, z sądeckiej policji. Prowadzący śledztwo sprawdzają różne tropy i mają do przesłuchania jeszcze sporo osób, które mogą mieć związek z napadem i okolicznościami, które go poprzedziły. Nadzorujący śledztwo prokurator Artur Szmyt jest również oszczędny w ujawnianiu szczegółów śledztwa, choć twierdzi, że pomału śledztwo zbliża się do finału. - Na dziś mogę powiedzieć, że zacieśnia się krąg podejrzanych - mówi Artur Szmyt. - Sprawdzane są różne okoliczności. Badana jest bardzo wnikliwie wersja podana przez poszkodowanego, co do miejsca i okoliczności napadu. - Prokurator dodał, że coś tu jednak nie gra. Uchylił się od odpowiedzi na pytanie, czy to oznacza, że brany jest pod uwagę inny przebieg wydarzeń niż ten, który opisuje mężczyzna i że to może świadczyć, że usiłuje coś ukryć. Mężczyzna z rodziną sprowadził się do Łabowej z innej miejscowości w Małopolsce. Wszyscy postrzegani są przez sąsiadów bardzo pozytywnie. Wiadomość o napadzie była dla osiedla, na którym mieszka, dużym wstrząsem. Być może, że to groźne zdarzenie ujawniło jakąś osobistą tajemnicę mężczyzny, z której nie miał zamiaru się nikomu zwierzać, nawet najbliższym. Wiadomo, że napad poprzedzały esemesy z pogróżkami pod adresem rodziny. Jeden z policjantów, z którym rozmawialiśmy zasugerował, że być może do dramatu by nie doszło, gdyby ochroniarz o zastraszaniu powiadomił organa ścigania. (WCH) "Dziennik Polski" 2007-11-15

Autor: wa