Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nie ociągajmy się z rozwojem geotermii

Treść

Moja przygoda z geotermią zaczęła się ćwierć wieku temu, kiedy prof. dr hab. inż. Julian Sokołowski odkrył złoża geotermalne w Białym Dunajcu. Wówczas przez jego syna Juliusza doszły do mnie sygnały, że nie ma zainteresowania tym odkryciem. Jako prezes oddziału Związku Podhalan w Zakopanem podjąłem temat. Spotkałem się z profesorem, który zachwycił mnie swoimi wizjami. Zobaczyłem geotermię dookoła Tatr. Wówczas uznałem, że tak wielkiego dobra nie możemy zmarnować i musimy je szybko zagospodarować. Tak to się zaczęło. Jednak początki Geotermii Podhalańskiej były nieciekawe. Dziś wiem, że dano mi rozwijać ten temat tylko po to, bym połamał sobie na nim zęby. Nikt nie traktował ani mnie, ani geotermii poważnie i uznano, że przedsięwzięcie jest skazane na zagładę.
Tymczasem okazało się, że przy współpracy z prof. dr. hab. inż. Romanem Neyem, prof. Sokołowskim stworzyliśmy mocny zespół, który w krótkim czasie doprowadził do tego, że prof. Sokołowski został przewodniczącym rady naukowej ZP i zaczęliśmy organizować konferencje krajowe, potem międzynarodowe. Miałem też okazję zobaczyć geotermię w Stanach Zjednoczonych. Była to wspaniała przygoda i cenne doświadczenie, które pomogło w organizacji pierwszego zakładu geotermalnego w Polsce.
Przez te wszystkie lata w temacie geotermii coś się zmieniło, mamy przedsięwzięcia geotermalne, jednak tempo ich rozwoju jest bardzo wolne. Wyprzedziła nas Słowacja - myślę tu szczególnie o regionie tatrzańskim. Niestety, my ciągle podchodzimy do geotermii z dystansem. Zakładałem, że Geotermia Podhalańska będzie swego rodzaju lokomotywą, która napędzi na Podhalu i w południowej Polsce modę na energię odnawialną. Tak się nie stało, a szkoda, bo to jest jedyna słuszna droga rozwoju dla tego regionu. Obok rozwoju geotermii powinien następować rozwój energetyki słonecznej, trzeba też pokazać, jak korzystać z energii naszych wód i potoków.
Mimo bagaży doświadczeń, jako że jestem "szaleńcem", zapewne dzisiaj jeszcze raz podjąłbym próbę budowy podobnego zakładu. Dzięki przygodzie z geotermią mam ogromną wyobraźnię "przestrzenną i dogłębną". Lubię wielkie wyzwania. Przyznam jednak, że nie przypuszczałem, iż z tak wielkim dobrem, które nasz Naród posiadł, będziemy mieli tak wiele kłopotów, i że tak wiele osób nie będzie chciało z tych dóbr korzystać. Tak jest np. z Nowym Targiem, który nie chce geotermii. Dla tego miasta, tak często zamglonego, czysta energia jest wybawieniem. To właśnie Nowy Targ 15 lat temu powinien był postawić na rozwój geotermii. Byłoby to najbardziej korzystne rozwiązanie i dla rozwoju geotermii, i dla miasta. Chcę podkreślić, że szczególnie dla Podhala czysta energia jest jedynym słusznym rozwiązaniem. Dziś ludzie bardzo cenią sobie jakość życia, a wysoka jakość życia to czyste środowisko, a to daje czysta energia. Nie ulega wątpliwości, że najlepszą jej formą jest energia geotermalna. Polska jest bogata w złoża geotermalne i gdziekolwiek jest taka szansa, to powinna być ona wykorzystywana i rozwijana. Nie trzeba i nie można czekać na odgórny rozkaz, bo sprawa jest do załatwienia na poziomie lokalnym. Trzeba uwalniać się od zależności od dostaw gazu i ropy ze Wschodu i budować własne czyste instalacje.
Niestety, w Polsce rozwój geotermii jest zbyt wolny. Nie wykorzystaliśmy środków, które jeszcze kilka lat temu były bardziej dostępne. Dziś zwiększają się limity energii, którą mamy produkować z odnawialnych źródeł energii, a my właściwie nic w tym kierunku nie robimy. W moim odczuciu, to po części wina naszej mentalności. Z przykrością to mówię, ale jesteśmy bałaganiarzami w kwestii spraw związanych z ochroną środowiska, brakuje nam też samodyscypliny i zbyt nisko się cenimy. A potrzeba tak niewiele - wystarczy grupa zapalonych ludzi, która na poziomie gmin zrobi rozpoznanie w zasobach odnawialnych źródeł energii. Możliwości korzystania z czystej energii powinny być następnie przedstawiane społeczeństwu, także z poparciem Kościoła... I wybierajmy to dobro, jakim niewątpliwie jest geotermia.
not. MA

"Nasz Dziennik" 2008-08-08

Autor: a