Przejdź do treści
Przejdź do stopki

"Niezależni" zakładnicy rządu

Treść

Czy rekomendowani do Rady Polityki Pieniężnej przez PO jej członkowie podpisali pisemne zobowiązania do głosowania za przekazywaniem jak największej części zysku Narodowego Banku Polskiego do budżetu państwa? Chodzi o trzy osoby: Jerzego Hausnera, Jana Winieckiego i Andrzeja Rzońcę.
Spory o pieniądze bywają głośne, a cóż dopiero, gdy toczą się na szczytach władzy. Poszło o to, jaką kwotę przekaże do budżetu Narodowy Bank Polski tytułem wpłaty z zysku.
Rząd, przyciśnięty do muru przez lawinowo narastający deficyt w kasie państwa, chce wycisnąć z NBP dwa razy więcej pieniędzy, niż ten skłonny jest przekazać do budżetu - blisko 8 mld złotych. Sprzymierzeńcem rządu w tej batalii okazali się członkowie RPP rekomendowani przez Platformę Obywatelską, którzy zarzucili władzom NBP, iż nadinterpretuje przepisy dotyczące tworzenia rezerwy walutowej, zawarte w uchwale RPP z 2006 roku.
Uchwałę tę zamierzają zmienić - twierdzi w swoim blogu były poseł do PE Zbigniew Kuźmiuk. Ekonomiści rekomendowani przez Platformę mają w Radzie przewagę.
Tymczasem obiektywizm członków RPP rekomendowanych przez PO został publicznie podany w wątpliwość. W ostatnią sobotę podczas audycji radiowej "Śniadanie w Trójce" pojawiła się supozycja, że kiedy przygotowywano członków Rady z rekomendacji PO do objęcia funkcji, odebrano od nich oświadczenia, iż będą popierać maksymalną wysokość wypłaty z zysku NBP. Napisał o tym w swoim blogu dr Zbigniew Kuźmiuk.
- Z kontekstu, moim zdaniem, wynika, że mogły to być zobowiązania na piśmie - stwierdził Kuźmiuk po ponownym odsłuchaniu tego fragmentu audycji. Rzecz wymaga natychmiastowego wyjaśnienia. Gdyby pogłoska się potwierdziła, byłoby to ewidentne naruszenie niezależności członków Rady. - To sprawa dla prokuratora - powiedział "Naszemu Dziennikowi" Kuźmiuk.
- Nie mam żadnej wiedzy na ten temat - stwierdził rzecznik rządu Paweł Graś, którego zapytaliśmy, czy od przyszłych członków Rady żądano tego rodzaju deklaracji. - Ani premier, ani Platforma Obywatelska nie brali od kandydatów do Rady Polityki Pieniężnej żadnych zobowiązań. Nie sądzę też, by pan premier się z nimi spotykał. Nikt w kancelarii premiera takich deklaracji nie zbierał - zapewnił rzecznik. Zasugerował, że słowa, które padły w radiowej Trójce, mogą być elementem gry politycznej, jaka toczy się wokół wypłaty zysku przez NBP.
- Nie składaliśmy żadnych zobowiązań i nikt od nas tego nie żądał - powiedziała nam prof. Anna Zielińska-Głębocka, reprezentantka Sejmu w RPP i poseł PO. - Nie było żadnych rozmów z przedstawicielami rządu - zapewniła. - Weryfikowały nas wyłącznie pod kątem kompetencji komisje sejmowe i senackie. Składaliśmy przysięgę na niezależność przed Sejmem i Senatem - podkreśliła.
Wczorajsze posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej zostało zdominowane przez spór o to, ile zysku wpłaci Narodowy Bank Polski do budżetu. Bank chce, aby część zarobionych pieniędzy powiększyła rezerwy walutowe, a to oznacza, że zysk byłby niższy. Rząd wolałby "przejeść" całość pieniędzy, a puste miejsce zabezpieczyć środkami z Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Spór rozstrzygną członkowie Rady Polityki Pieniężnej. Czy zrobią to w sposób niezależny? - oto jest pytanie.
- Szacujemy zysk NBP na ponad 10 mld zł - powiedział w początkach stycznia wiceminister finansów Dominik Radziwiłł. Tymczasem według szacunków NBP zysk wyniósł poniżej 4,4 mld złotych.
- To jeden z najlepszych wyników na tle lat poprzednich - ocenił prezes NBP Sławomir Skrzypek.
Najwyższy zysk NBP osiągnął w 2004 r. - 4,4 mld złotych. W kolejnych latach wynosił on 1,2 mld, potem 2,6 mld zł, aż w 2007 r. zamiast zysku pojawiła się w banku gigantyczna strata - 12,4 mld złotych. Rok 2008 NBP zakończył wynikiem "zero".
- Straty NBP spowodowane były aprecjacją złotego. Gdy nasza waluta się umacnia, rezerwy walutowe w przeliczeniu na złote topnieją - wyjaśnia ekspert z NBP.
Zarząd NBP gotów jest przekazać do kasy państwa kwotę ok. 4 mld zł z wypracowanych w 2009 r. środków, resztę zaś chce przeznaczyć na wzmocnienie rezerw walutowych. Ta ostrożna strategia jest podyktowana tym, że to bank centralny ponosi konstytucyjną odpowiedzialność za politykę monetarną i stabilność waluty. Z przebiegu sporu o wielkość zysku NBP wynika, że agresorem jest rząd, który gwałtem próbuje wcisnąć się na bankowe podwórko.
Bank się broni
Zarząd NBP poirytowany zamachem rządu na rezerwę walutową postanowił się bronić. I zrobił to perfekcyjnie. Ogłosił, iż... sytuacja polskiej gospodarki i systemu finansowego jest... tak dobra, że nie potrzebujemy dalej ubezpieczać waluty za pomocą elastycznej linii kredytowej w Międzynarodowym Funduszu Walutowym. Było to wyraźne uderzenie w rząd, który z jednej strony naraża stabilność waluty, zawłaszczając pieniądze NBP, a z drugiej - chce kontynuować kosztowne ubezpieczenie tejże waluty w międzynarodowej instytucji finansowej. Ubiegłoroczna linia kredytowa MFW, która zwiększała rezerwy walutowe NBP o ponad 20,5 mld USD, wygasa w maju.
- Albo potrzebne nam są większe rezerwy walutowe, albo nie, na coś się trzeba zdecydować - mówi ekspert finansowy.
NBP poszedł jeszcze dalej. "Nie dość, że sami nie potrzebujemy wsparcia, to jeszcze innym możemy go udzielić" - tak można zinterpretować kolejny krok. Ku zaskoczeniu rządu prezes NBP Sławomir Skrzypek na spotkaniu z szefem MFW Dominikiem Straussem-Kahnem zadeklarował gotowość finansowego zasilenia MFW środkami z NBP z przeznaczeniem dla krajów, których waluty wymagają wsparcia. Dlaczego nie? Przecież złoty jest tak stabilny, że rząd chce ograniczyć rezerwy...
Zaledwie kilka godzin później z delegacją MFW spotkał się także premier Donald Tusk. Z enigmatycznego komunikatu po spotkaniu wynika, że rozmawiano o sytuacji w światowej gospodarce i mechanizmie pomocy UE i MFW dla Grecji. Najprawdopodobniej premier próbował odkręcić to, co usłyszeli eksperci MFW w banku centralnym.
Na potwierdzenie tych domysłów nie trzeba było długo czekać. Oto Tusk zapowiedział na dzisiaj spotkanie z Radą Polityki Pieniężnej i zarządem Narodowego Banku Polskiego, w którym będą także uczestniczyć minister finansów Jacek Rostowski i szef doradców premiera Michał Boni. Ma być ono poświęcone "współpracy pomiędzy rządem a RPP". Dla wszystkich jest oczywiste, że zebranie dotyczyć będzie deklaracji, jakie prezes Skrzypek złożył Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu. Premier będzie musiał prosić władze NBP, by zmieniły stanowisko i zaniechały sponsorowania MFW oraz by pozwoliły rządowi wystąpić o nową elastyczną linię kredytową na ten rok.
W zamian za ewentualne ustępstwa NBP powinien uzyskać to, na czym mu zależało, tj. możliwość wzmocnienia rezerw walutowych nadwątlonych aprecjacją złotego. To zaś oznacza, że z NBP do budżetu trafi kilka miliardów złotych mniej.
Małgorzata Goss
Nasz Dziennik 2010-03-31

Autor: jc