Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nikt Platformy brawami nie witał

Treść

Obchody 67. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego miały szczególny charakter. Być może zbliżające się wybory parlamentarne spowodowały, że ludziom trudno było powstrzymać się od wyrażania swoich sympatii politycznych. Taka wyjątkowa atmosfera udzieliła się m.in. podczas uroczystości przy pomniku Mokotów Walczący - 1944, gdzie największe brawa przy składaniu wieńców otrzymali m.in. parlamentarzyści Prawa i Sprawiedliwości, Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej oraz kibice Klubu Piłkarskiego Legia Warszawa.
Na mokotowskie uroczystości przybyło zadziwiająco wielu polityków. Zauważył to Wojciech Militz, prezes środowiska Armii Krajowej Pułku Baszta i Mokotowskich Oddziałów Powstańczych, w swoim przemówieniu pod pomnikiem Mokotów Walczący - 1944. - Zgromadziła dziś nas 67. rocznica naszego wielkiego zrywu wolnościowego - Powstania Warszawskiego. Zgromadziła nas pamięć i obowiązek oddania hołdu tym, którzy oddali życie za wolność Warszawy, ale przecież za wolność całej Ojczyzny - powiedział wczoraj Militz, po czym powitał przedstawiciela rządu Jacka Rostowskiego, ministra finansów. Jego obecność spotkała się jednak ze skromnymi oklaskami i chłodnym przyjęciem zgromadzonych pod pomnikiem mieszkańców Warszawy. Militz, kontynuując przemówienie, zwrócił uwagę, że ilekroć ma zaszczyt otwierać uroczystości na Mokotowie, ciśnie się mu na usta powiedzenie delegata Rządu na Kraj w latach 1943-1945, wicepremiera Stanisława Jankowskiego: "Chcieliśmy być wolni i wolność tę sobie samemu zawdzięczać". - To jest maksyma, która w moim przekonaniu w największym stopniu i skrócie pozwala zrozumieć sens naszego zrywu - powiedział Militz.
Sympatie i antypatie polityczne dały o sobie znać m.in. w trakcie składania wieńców pod pomnikiem upamiętniającym uczestników Powstania Warszawskiego na Mokotowie. Z chłodnym przyjęciem spotkali się zwłaszcza parlamentarzyści PO i PJN. Kiedy w imieniu Sejmu RP wieniec składała posłanka Małgorzata Kidawa-Błońska (PO), uczestnicy uroczystości nie mogli powstrzymać się od uszczypliwych uwag pod adresem tego ugrupowania: "szkodzą Polsce". Niewiele lepiej został potraktowany Rostowski. W momencie składania przez niego w imieniu Rady Ministrów wieńca przez zgromadzony tłum przemknęła ironiczna uwaga: "kolejny patriota". Gromkie brawa można było usłyszeć wówczas, gdy hołd bohaterom Mokotowa w imieniu Klubu Parlamentarnego PiS oddał poseł Artur Górski oraz radni PiS dzielnicy Warszawa-Mokotów: Remigiusz Grodecki i Barbara Wójcikiewicz. Takiego szczęścia nie miał już jednak poseł Paweł Poncyljusz z PJN, który wcześniej należał do PiS. "Zdrajca" - skwitowali ten fakt ludzie, po czym dodali: "Zaklaszczmy, niech mu nie będzie tak smutno". Z życzliwością spotkali się harcerze reprezentowani przez podharcmistrza Grzegorza Kaczmarczyka, przewodniczącego Zarządu Okręgu Mazowieckiego Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej (ZHR), oraz kibice i sympatycy Legii Warszawa.
Być może lęk przed wyrażanymi głośno nastrojami niechęci do jego osoby kazał prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu złożyć kwiaty pod pomnikiem Gloria Victis na Wojskowych Powązkach w Warszawie wczesnym rankiem. Uniknął w ten sposób spotkania z większą publicznością. Komorowski zdecydował się natomiast przybyć na uroczystości przy pomniku Polskiego Państwa Podziemnego koło Sejmu. W swoim wystąpieniu położył akcent na kwestię szacunku do władz państwowych, podając za wzór Rząd RP na Uchodźstwie. - To jest wielkie zadanie, aby dorobek pokolenia ludzi Armii Krajowej, tych, którzy walczyli o państwo polskie, przekuć w zdolność do szanowania państwa polskiego współczesnego - stwierdził prezydent. Niewykluczone, że wyrazem tej troski o szacunek dla obecnej władzy było otoczenie szczelnym kordonem złożonym z barierek oraz funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu i Żandarmerii Wojskowej placu, na którym przemawiał. Na odgrodzony teren pod pomnikiem wpuszczono tylko gości zaproszonych: część kombatantów i dziennikarzy.
Jacek Dytkowski
Nasz Dziennik 2011-08-02

Autor: jc