Przejdź do treści
Przejdź do stopki

O Dakarze myślimy cały rok

Treść

Rozmowa z Łukaszem Komornickim, kierowcą Diverse Extreme Team Był Pan już w Dakarze czternasty, co jest do tej pory największym sukcesem polskiej załogi samochodowej. Jak będzie tym razem? - Razem z Rafałem Martonem liczymy na to, że nie gorzej. Marzymy oczywiście o czymś więcej, ale przed samym startem trudno cokolwiek prognozować. Mówi się, że przygotowania do kolejnego największego pustynnego maratonu rozpoczynają się w momencie zakończenia poprzedniego. Ile jest w tym prawdy? - To cała prawda. Dakar jest tak trudną i wyjątkową imprezą, że nie może być inaczej. My w tym roku startowaliśmy w eliminacjach mistrzostw świata we Włoszech, Tunezji, Maroku i Hiszpanii, trenowaliśmy i przeprowadzaliśmy testy w Afryce i ostatnio w Dubaju. Wszystko po to, by optymalnie przygotować się do Dakaru i nauczyć jazdy naszym buggy. Ale to nie wszystko, jeździliśmy również quadami i skuterami śnieżnymi, mnóstwo czasu spędziliśmy na siłowni etc. Skutery śnieżne? Co one mają wspólnego z pustynią Dakaru? - Wbrew pozorom całkiem sporo. Pewnie, nie można ich porównać z samochodem, którym staniemy na starcie rajdu, ale styl, poszukiwanie dobrego toru jazdy są podobne. Analogię można znaleźć również w pokonywaniu wysokich zasp śnieżnych, sporej prędkości. A poza tym doskonale nadają się do ćwiczenia wytrzymałości i kondycji fizycznej. Jak trzeba pojechać, by poprawić 14. lokatę na mecie imprezy? - Przede wszystkim trzeba pamiętać, że 14. miejsce jest doskonałe i poprawić je będzie niesłychanie ciężko. A odpowiadając na pytanie - na pewno równym tempem, nie ścigając się za bardzo w pierwszej części rajdu, w górach Maroka, gdzie łatwo urwać zawieszenie, koło bądź w ogóle zakończyć zmagania. Jeśli uda się w dobrej kondycji fizycznej i psychicznej załogi, i dobrej kondycji samochodu, wjechać do Mauretanii - będzie szansa na szybką jazdę w najtrudniejszej części imprezy. Co decyduje o sukcesie w Dakarze? - Mnóstwo czynników, które do tego są szczelnie ze sobą połączone. Przede wszystkim przygotowanie załogi, i to nie tylko fizyczne, ale i psychiczne. Dakar to ogromne wyzwanie dla głowy, im lepsza kondycja, tym można spokojniej myśleć. Trzeba umieć rozłożyć siły, zwolnić, kiedy tego wymaga sytuacja, także po to, by utrzymać zapas, z którego można później przyspieszyć. Ogromną rolę odgrywa doświadczenie, współpraca z lekarzami, specjalistami od odżywek i suplementów przed rajdem i podczas niego. My musimy umieć jak najszybciej uzupełnić to, co stracimy na trasie. Poza tym ważny jest sen, umiejętność szybkiego zasypiania i rozluźnienia się. Najlepsza nawet załoga nic jednak nie wskóra bez dobrego i niezawodnego samochodu i świetnego serwisu. Mechanicy, choć działają w cieniu sportowej rywalizacji, pełnią kluczową rolę. Jeśli w nocy auto nie zostanie zregenerowane i naprawione i nie będzie w pełni gotowe do startu rankiem następnego dnia - można zapomnieć o sukcesach. W Dakarze ogromnie istotna jest także pokora wobec pustyni i samego siebie. Pokonujemy tu swoje słabości, wzmacniamy hart ducha i uczymy się krok po kroku, cierpliwie dochodzić do celu. Zawodnicy, którzy jej w sobie nie mają, chcą szybko odnosić sukcesy i zwycięstwa - równie szybko schodzą z placu pokonani. W tegorocznym Dakarze pojedziecie autem typu buggy, to daje większą szansę na dobry wynik? - To auto typowo pustynne, o bardzo dużym zawieszeniu, tylnym napędzie, co według nowych przepisów uprawnia nas np. do posiadania systemu regulacji ciśnienia opon wewnątrz. Dzięki temu mamy lekką przewagę nad pojazdami czteronapędowymi, które albo jadą na wysokich ciśnieniach cały czas, albo muszą się zatrzymywać i regulować je na zewnątrz. Poza tym buggy ma silnik z tyłu, przez co temperatura w kokpicie jest niższa, co - mam nadzieję - pozwoli nam zachować jak najlepszą kondycję i koncentrację na końcowe fragmenty rajdu. Na pewno jesteśmy dużo szybsi niż w pajero, którym startowaliśmy w Dakarze poprzednio. Z drugiej strony, konkurencja bardzo się wyrównała, poziom jest wyższy, podobnych aut jak nasze na starcie stanie kilkanaście, a nie okłamujmy się - fabryczne buggy produkowane przez Jean-Louis Schlessera są szybsze, i to znacznie. W związku z tym celujemy w drugą dziesiątkę, acz jeśli dopisze nam niezbędne na pustyni szczęście, powalczymy o coś więcej. Czym Dakar 2008 różni się od tych, w których startował Pan wcześniej? - Więcej będę mógł powiedzieć na mecie, na razie nie znamy w pełni tras, poznamy je dopiero na miejscu. Pierwsza różnica to miejsce startu, ja zawsze ruszałem we Francji, teraz z Portugalii. Wiem, że już tamtejsze odcinki będą długie i ciężkie, że będzie można zostawić na nich samochód. Z jednej strony trzeba je zatem przejechać z głową, a z drugiej nie za wolno, by w Afryce uniknąć startu z dalszych pozycji. Przebijanie się przez samochody w kurzu, pyle i piasku nie należy do czynności najprzyjemniejszych i najłatwiejszych. Wszystko zapewne rozstrzygnie się w Mauretanii, gdzie trasa jest najbardziej dzika, a przez to najtrudniejsza. Zresztą organizatorzy zapowiedzieli podobno, że po ostatnich nieco łatwiejszych rajdach obecny ma wszystkim uczestnikom mocno dać się we znaki. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Zatem - powodzenia i dziękuję za rozmowę. Piotr Skrobisz Łukasz Komornicki ma za sobą trzy starty w Rajdzie Dakar - w 2002, 2003 i 2004 roku, za każdym razem z pilotem Rafałem Martonem. W 2004 r. panowie ukończyli zmagania na doskonałym 14. miejscu, co do tej pory jest najlepszym wynikiem polskiej załogi samochodowej. W tegorocznej edycji pojadą w barwach Diverse Extreme Team oraz w oryginalnym SMG Buggy, przygotowanym przez francuską stajnię SMG. To trzeci co do wielkości zespół - po Volkswagenie i Mitsubishi - który wystawi swe samochody w Dakarze 2008. Obok Polaków w teamie SMG wystąpią m.in. Tiago Monteira - były kierowca Formuły 1, Ivan Muller - wicemistrz świata w klasie WTCC (World Touring Car Championship) oraz Etienne Smulevici, dla którego będzie to 26. (!) start w 30-letniej historii najbardziej spektakularnego pustynnego maratonu. Pisk "Nasz Dziennik" 2008-01-03

Autor: wa