Przejdź do treści
Przejdź do stopki

O jeden blok za daleko

Treść

NOWY SĄCZ. Porażka starosty była jego błędem zaniechania albo od dawna planowaną grą opozycji

Po niedzielnych wyborach w radzie powiatu nowosądeckiego na próżno szukać dotychczasowego starosty Jana Golonki. Osobiste ambicje i taktyka polityczna doprowadziła do pęknięć wewnątrz spójnego przez cztery lata układu sił.

Powstała taka łamigłówka, że gdy chodzi o wybór nowego starosty wszystko może się zdarzyć, łącznie z powrotem do swojego gabinetu Jana Golonki. Mówi się w starostwie, że zabrakło paru telefonów między przewodniczącym Rady Powiatu Wiesławem Bastą i starostą Golonką oraz męskich rozmów o przyszłości władzy w powiecie.

Przez cztery lata

W starym 29-osobowym składzie Rady Powiatu Nowosądeckiego ukształtował się podział na dwie główne grupy radnych. Pierwsi, w liczbie 17 reprezentowali Sądecki Ruch Samorządowy. Znaleźli się w nim radni reprezentujący resztki po AWS, członkowie PSL i po jednym przedstawicielu LPR oraz Samoobrony. To było zaplecze polityczne starosty Golonki. Miał on w zarządzie obok siebie jeszcze trzech członków SRS: swojego zastępcę Mieczysława Kiełbasę, Józefa Zygmunta i Krzysztofa Michalika.

Drugą siłą w ustępującej Radzie było Porozumienie Sądeckie stworzone przez członków Platformy Obywatelskiej oraz Prawo i Sprawiedliwość. W tej grupie prym wiódł Wiesław Basta, któremu dla odzwierciedlenia proporcjonalnego układu sił powierzono w wyborach funkcję przewodniczącego Rady Powiatu. Wielobranżowy przedsiębiorca z okolic Łososiny Dolnej miał za plecami jednak dwóch wiceprzewodniczących z rywalizującego SRS, doktora Józefa Kroka z Grybowa, szefa komisji zdrowia i rady społecznej szpitala krynickiego oraz Stanisława Śmierciaka, działacza ludowego, przed laty przewodniczącego Wojewódzkiej Rady Narodowej w Nowym Sączu. Obaj podzielili los starosty Golonki i jego partnera w zarządzie, byłego wicestarosty Krzysztofa Michalika.

Ten cały układ trzymał się dość mocno. Zaiskrzyło późnym latem przy uchwale o podziale na okręgi wyborcze. To był pierwszy sygnał, że zaczyna się na dobre przeciąganie liny. Radni jednak na zewnątrz robili dobrą minę. Przewodniczący Wiesław Basta tuszował sygnały napięć, podkreślając, że Rada pracuje bezkonfliktowo, a przede wszystkim efektywnie i skutecznie. Te dwa ostatnie określenia były rzeczywiście prawdziwe.

Przeciąganie liny

Choć na sesjach wszystko grało, wewnątrz ugrupowań zarysowały się pęknięcia. Część radnych z Sądeckiego Ruchu Samorządowego oraz Porozumienia Sądeckiego wyraźnie określiła się jako ludzie Prawa i Sprawiedliwości. Z SRS do PiS przeszedł na przykład szef Wydziału Edukacji Urzędu Miasta Waldemar Olszyński. Jako radny powiatowy w mieście był na stanowisku nietykalny, ale postanowił wzmocnić swoją pozycję, licząc - i nie na próżno - na sukcesy PiS w wyścigu do fotela prezydenta Nowego Sącza. Jako reprezentant PiS określił się jasno w wyborach Stanisław Węglarz.

Jako reprezentant Porozumienia Sądeckiego miał ze swoimi ludźmi wystartować pod szyldem Platformy Obywatelskiej Wiesław Basta. Stosunkowo niedawno został namaszczony na lidera powiatowych struktur PO. Tymczasem doszło do politycznego rozwodu między nim a posłem Andrzejem Czerwińskim. Wiesław Basta i jego ludzie, główne filary powiatowej Platformy Obywatelskiej, określili się na czas wyborów jako Sądeckie Porozumienie Samorządowe. Rozbrat był dość ostry, jeśli przewodniczący Rady Powiatu zadeklarował nawet rezygnację z członkostwa w Platformie Obywatelskiej, lecz nie została przyjęta.

Na krótko przed 12 listopada Sądeckie Porozumienie Samorządowe Wiesława Basty dogadało się z Prawem i Sprawiedliwością, Ligą Polskich Rodzin i Samoobroną. Sądecki Ruch Samorządowy natomiast - przypomnijmy - mający w swoich szeregach czołówkę samorządową powiatu ze starostą Golonką na czele zblokował się z częścią ludzi z Platformy Obywatelskiej i Porozumienia Sądeckiego. Stara równowaga przestała istnieć.

Gdyby babka miała wąsy

Gdyby doszło do porozumienia i zblokowania SRS i SPS nie byłoby tej nerwowej atmosfery, jaką dziś wyczuwa się po przekroczeniu progów starostwa. Dwie mocne listy właściwie dałyby gwarancję zdecydowanej większości, spokojnej obsady stanowisk starostów oraz składu Zarządu Powiatu. Obserwatorzy wydarzeń nie mogą pojąć jak mogło dojść do takiej sytuacji, że w walce o mandat radnego powiatowego przepadł ktoś taki, jak Jan Golonka, niezaprzeczalny lider samorządowy w jednym z największych powiatów w kraju, osoba powszechnie szanowana w całej Małopolsce. Nie przypadkiem miał mandat szefa starostów w województwie.

- Zabrakło zdecydowania i determinacji, może kilku ważnych telefonów, by Golonka z Bastą siedli do wspólnego stołu i dogadali się - mówią ludzie z ich otoczenia nie chcąc podawać nazwisk. - Starosta miał prawie tysiąc głosów, a weszli ludzie z liczbą głosów o ponad połowę mniejszą. Teraz mówi się o zdradzie. Jedni drugich obwiniają. To po części wina blokowania się ugrupowań. Gdyby była inna ordynacja, układ sił byłby dziś inny.

Kto?

Członek wciąż urzędującego zarządu Józef Zygmunt pędził wczoraj rano do Warszawy na pierwsze posiedzenie sejmowej komisji spraw wewnętrznych i administracji jako stały członek z prawem głosu. To awans. Miał referować stanowisko samorządów w sprawie niekorzystnych dla nich zmian projektowanych w ustawie o zarządzaniu kryzysowym. Czy może zostać starostą? Oczywiście, że tak, bo jest w Radzie. W grupie mniejszościowej, ale jednak jest.

- Nie wykluczam takiego scenariusza, choć może być nim także Jan Golonka. SRS, choć teraz ma 13 radnych zebrał więcej głosów niż SPS. Ludzie zagłosowali za kontynuacją naszych działań i za wypróbowanymi ludźmi - stwierdził wczoraj Józef Zygmunt. - Chcę przypomnieć, że cztery lata temu myśmy wyciągnęli rękę do Zygmunta Parucha i Wiesława Basty, w przekonaniu, że żadne ugrupowanie, nawet najmniejsze nie może zostać na aucie.

O skomplikowaniu sytuacji niech świadczy fakt, że Józef Zygmunt, choć z SRS jest członkiem PiS.

Wśród osób na stanowisko starosty oprócz Józefa Zygmunta wymienia się Witolda Kozłowskiego, ale temu bliżej jest do liderowania w Sejmiku Małopolskim, gdzie kandydował. Padają nazwiska Waldemara Olszyńskiego, a jako zastępcy, Piotra Kocańdy. A Basta?

- Stanowczo wykluczam kandydowanie na urząd starosty - powiedział nam Wiesław Basta. - Może faktycznie doszło do niedogadania. Stało się jak się stało, choć jeszcze nic straconego. Trzeba siąść i rozmawiać. Szkoda by było tych czterech lat. My służymy społeczeństwu, o tym trzeba pamiętać.

- Mogliśmy się dogadać i bez blokowania - stwierdził Jan Golonka - SPS zrobiło to, co zrobiło. W ubiegłej kadencji układ sił był odwrotny i doszliśmy do porozumienia. Zobaczymy.

Przewodniczący Basta, tłumacząc się gorącymi rozmowami, uchylił się od odpowiedzi na pytania, kogo widzi na stanowisku starosty. Sesja nowej Rady mniej więcej za trzy tygodnie.
WOJCIECH CHMURA
"Dziennik Polski" 2006-11-16

Autor: wa