Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Odrodzenie siedemnastolatka

Treść

Rozmowa z Maciejem Korzymem, kiedyś piłkarzem Sandecji, obecnie zawodnikiem ekstraklasowej Odry Wodzisław

Znowu, po dłuższej przerwie, głośno w piłkarskiej Polsce o Korzymie. W meczu o Puchar Polski z Amiką Wronki na boisko wszedłeś na końcowe pół godziny, by dwoma bramkami przesądzić o awansie swojej obecnej drużyny...

- Cieszę się, że odzyskuję dawną dyspozycję. Wiem, że byli tacy, którzy postawili już na mnie krzyżyk. Bo rzeczywiście, miałem okres załamania formy, na co złożyło się kilka przyczyn, m.in. choroba, kontuzje. Straciłem miejsce w jedenastce Odry, selekcjonerzy kadr narodowych jak gdyby zapomnieli o mnie. Na szczęście te złe dni są już za mną. Mam nadzieję, że bezpowrotnie.

Podbudowałeś się zarówno psychicznie, jak i fizycznie - to nie ulega wątpliwości. Obserwatorzy meczu z Amiką twierdzą, że bardzo trudno było ci odebrać piłkę...

- O komforcie psychicznym nie ma co się rozwodzić. To jasne, że czuję się znakomicie. Natomiast jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne, to zacząłem chodzić na siłownię. To przynosi efekty.

Pojawiły się informacje, że dostałeś powołanie do kadry, przygotowywanej do walki o awans na Igrzyska Olimpijskie w Pekinie...

- Oficjalne pismo do klubu nie wpłynęło, ale istotnie, dotarły do mnie wieści, że znajduję się w orbicie zainteresowań sztabu szkoleniowego PZPN. Wiele zależeć będzie od tego, kto zostanie trenerem kadry olimpijskiej.

Z Odrą Wodzisław związany jesteś do końca sezonu 2005/06. Do tego czasu wypożyczony jesteś z Legii. Co zamierzasz później? Wracasz do Warszawy?

- Na razie koncentruję się na grze dla swego obecnego klubu. Czuję się tutaj coraz lepiej. Zaprzyjaźniłem się z Adamem Czerkasem, grającym wcześniej w Koronie Kielce, zdobyłem sobie sympatię kibiców. Nie myślę więc jeszcze o przyszłości. Ale to prawda, że z Legii jestem tylko wypożyczony. Kiedy więc skończy się okres tego wypożyczenia, przyjdzie mi wrócić do stołecznej drużyny.

Czeka was teraz ligowy mecz z Lechem Poznań. Wystąpisz w nim przeciwko innemu sądeczaninowi, Piotrkowi Świerczewskiemu...

- Tak, i już się cieszę na tę konfrontację. Piotrkowi dużo zawdzięczam. To głównie dzięki niemu pojechałem na swe pierwsze zagraniczne konsultacje do Monako. Postaram się na boisku udowodnić mu, że postawił na właściwego konia.

- Pamiętasz jeszcze o Nowym Sączu?

- No jasne. Byłem niedawno w rodzinnym mieście. Odwiedziłem swych przyjaciół, m.in. kumpla z "parafii" Bartka, któremu urodził się syn, Szymek. Świetny facet. Chciałem być jego ojcem chrzestnym, ale jakoś inaczej wyszło. Po zakończeniu rundy jesiennej będę miał trochę czasu dla siebie. Planuję, że miesiąc spędzę właśnie w rodzinnym domu.

Rozmawiał: (dw)

"Dziennik Polski" 2005-11-18

Autor: ab