Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Paczka wróciła do domu

Treść

Z Marianną Gawlik z Wojciechowa k. Lublina, siostrą śp. porucznika Tadeusza Pelaka ps. „Junak”, rozmawia Anna Ambroziak

W jakich okolicznościach dowiedziała się Pani o śmierci brata?

– Zbyt dobrze tego nie pamiętam, miałam wtedy tylko 9 lat. Pamiętam tylko, że wiadomość o śmierci brata nadeszła od niejakiego pana Nowickiego z Warszawy. Dostaliśmy od niego list. Potem list z informacją o wykonaniu wyroku przyszedł także z więzienia. Nowicki był współwięźniem mego brata, który jednak ocalał. Ułaskawiono go. Podobno nawet ten Nowicki przewoził jakieś informacje dla mjr. „Zapory”. Ale o tym nic bliższego nie wiem.

Brat kontaktował się z rodziną podczas pobytu w więzieniu?

– Pisał listy, w których pocieszał nas wszystkich, żeby się o niego nie martwić. Prosił w nich też, by przysłać mu ciepłe ubranie, sweter i skarpety, bo mu bardzo zimno. Prosił o wysłanie książeczki do nabożeństwa, różańca i suchego prowiantu. Rodzice wysyłali mu te paczki. Ale ostatnia paczka była już zwrócona, została odesłana do domu. Pamiętam dobrze, że rodzice, my wszyscy bardzo przeżywaliśmy śmierć brata. Pamiętam, jak mama rozpaczała. Straciła już jednego syna – został zabity wcześniej przez Niemców. Było nas wszystkich jedenaścioro rodzeństwa, ale kilkoro umarło w dzieciństwie. Potem ci dwaj bracia. Pamiętam też, jak po raz ostatni Tadeusz odchodził z domu, jak się z nami żegnał – mama wtedy bardzo płakała. Gdy brat przebywał w więzieniu, do Warszawy jeździła tylko starsza siostra, Krystyna. Raz czy dwa razy. Opowiadała nam, że widziała Tadeusza, ale przez bardzo małe okienko. Więc tyle, co nic.

Propaganda komunistyczna głosiła, że żołnierze polskiego podziemia niepodległościowego są zwykłymi bandytami. Jak reagowała Pani na ten przekaz?

– Dla mnie brat był bohaterem i tylko w ten sposób zawsze o nim myślałam. My, wszystkie dzieci, wzrastaliśmy w atmosferze patriotycznej. Jest dla nas bardzo ważne, że odnaleziono szczątki brata. Możemy teraz pójść na to miejsce, pomodlić się.

Pani rodzina doświadczała represji ze strony Służby Bezpieczeństwa?

– Dla nas wszystkich, dla naszych rodziców to były bardzo ciężkie czasy. Pamiętam, że wzięli mego tatę na przesłuchanie na posterunek w Wojciechowie. Już po tym jak aresztowali Tadeusza. Pytali go, gdzie jest ten „bandzior” – tak nazywali brata. Kiedy tatuś wrócił do domu, to był tak pobity, że my, dzieci, nie poznaliśmy go. Był cały siny. Wzięli go na przesłuchanie, żeby spytać, gdzie jest syn, mimo że przecież mieli już wtedy brata, już siedział w więzieniu! Mimo to męczyli nas nadal.

W domu Pani rodziców kwaterowali żołnierze polskiego podziemia, m.in. mjr Hieronim Dekutowski ps. „Zapora”, również rozstrzelany przez funkcjonariuszy UB.

– Nie tylko „Zapora”. Było ich wielu, pewnie ze dwudziestu. Do dziś pamiętam niektóre twarze, ale nazwisk już nie. Tylko pseudonimy – na przykład „Zimny”. W domu rodziców mieli pewne miejsce, mogli się zakwaterować. Częstowali mnie cukierkami.

Brat opowiadał w domu o swoich żołnierskich akcjach?

– Raczej nie, przynajmniej ja tego nie pamiętam. Ale z opowiadań rodziców wiem, że zawsze, kiedy odchodził, to ich pocieszał. Mówił, że będzie dobrze, żeby się nie martwili o niego.

Gdzie spoczną szczątki „Junaka”?

– Tego jeszcze nie wiemy, to trzeba ustalić. Ale jako rodzina przede wszystkim ogromnie się cieszymy, że go odnaleziono, nie spodziewaliśmy się tego. Kiedy otrzymaliśmy tę informację z Instytutu Pamięci Narodowej, byliśmy ogromnie uradowani. Dobrze, że tego się doczekaliśmy, ja i moja siostra, i cała nasza rodzina. Chcę tu jeszcze dodać, że brat został odznaczony pośmiertnie Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski przez śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Czy rodzina zna nazwiska prokuratorów i sędziów, którzy przesłuchiwali i skazali por. Pelaka na karę śmierci?

– Nie pamiętam. Ale mam te protokoły z przesłuchań.

Jak Pani ocenia okoliczność, że wiele ciał polskich bohaterów było ubranych w mundury Wehrmachtu i wrzuconych do wspólnych dołów śmierci?

– Zrobiono to, aby ich upokorzyć. Bo po cóż innego? To jest straszne. Czy ci oprawcy w ogóle nie mieli sumień? Kiedyś wszyscy umrzemy i wszyscy zostaniemy osądzeni z tego, co robiliśmy. Czy ci ludzie o tym nie myśleli?

Dziękuję za rozmowę.

Nasz Dziennik Czwartek, 21 lutego 2013

Autor: jc