Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Pięć błędów prokuratury

Treść

Niespodzianek podczas dzisiejszej debaty sejmowej w sprawie uchylenia immunitetu poselskiego Zbigniewowi Ziobrze podobno ma nie być. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami były minister sprawiedliwości po krótkim wystąpieniu, w którym ustosunkuje się do wniosku prokuratury, sam się go zrzeknie. Nie odda go jednak bez walki. Ziobro zapowiada merytoryczne rozprawienie się z prokuratorskim wnioskiem sygnowanym przez prokuratora krajowego Marka Staszaka. Z ekspertyzy prawnej, którą podczas debaty zamierza przytoczyć były minister sprawiedliwości, wynika, że prokuratura, występując o uchylenie immunitetu, dopuściła się pięciu poważnych błędów prawnych, manipulacji i uchybień, które powinny skutkować nieważnością wniosku. Sprawa uchylenia immunitetu Zbigniewowi Ziobrze, byłemu ministrowi sprawiedliwości, to jeden z najważniejszych punktów rozpoczętych wczoraj obrad Sejmu. Debatę w tej sprawie pierwotnie zaplanowano na wczorajsze popołudnie, tak by przebiegała ona w czasie wyłączonym z bezpośredniej transmisji telewizyjnej. Decyzję zmieniono, a punkt obrad przeniesiono na dzisiejsze przedpołudnie. Wczoraj marszałek Sejmu Bronisław Komorowski próbował przekonywać, iż żadnych prób ograniczenia prawa do informacji opinii publicznej nie było. - Docierały do nas sygnały, również od dziennikarzy, które jednoznacznie wskazywały, że debata ma być przeprowadzona późnym popołudniem, gdy nie ma telewizyjnej transmisji. Cieszę się, że decyzję zmieniono - mówi poseł Mariusz Kamiński, rzecznik prasowy klubu PiS. Cała sprawa budzi jednak nadal niemałe emocje w klubie. Parlamentarni koledzy Ziobry próbowali przekonywać byłego ministra sprawiedliwości, by nie rezygnował z immunitetu. To ich zdaniem, biorąc pod uwagę, że w lipcu podczas posiedzenia sejmowej Komisji Regulaminowej i Spraw Poselskich nie doszło do skutecznego odczytania wniosku prokuratora Staszaka, wreszcie nie zaprezentowano go obrońcy Ziobry - posłowi Mularczykowi, skutkowałoby nieważnością całej procedury i możliwością zaskarżenia jej do Trybunału Konstytucyjnego. - Będę go namawiała, żeby czekał na głosowanie. Skoro jest możliwość skierowania całej tej sprawy do Trybunału Konstytucyjnego i jako klub powinniśmy to zrobić, to nie powinien się zrzekać. Ale rozumiem posła Ziobrę, złożył przecież publiczną deklarację, że się zrzeknie - mówiła poseł Beata Mazurek (PiS). Sam Ziobro, który zorganizował wczoraj w Sejmie krótką konferencję prasową, sprawiał wrażenie wyjątkowo spokojnego. - Dałem publicznie słowo i go dotrzymam. Po quasi-debacie, która będzie polegała na tym, że sprawozdawca komisji przedstawi wniosek, a ja się do niego ustosunkuję, zrzeknę się immunitetu. Żadnego głosowania nie będzie - powiedział były minister sprawiedliwości. Ziobro wskazywał również na manipulacje, których dopuszcza się marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. Choć już przed dwoma miesiącami Ziobro zapowiedział, że po debacie zrzeknie się immunitetu, marszałek przy każdej okazji zwraca się do niego z apelem o "rezygnację z immunitetu". To, zdaniem Ziobry, ma dać Komorowskiemu możliwość przekonywania w mediach, że były minister sprawiedliwości zrzekł się immunitetu dopiero po jego apelu. - Od początku mówiłem, że zrzeknę się immunitetu, natomiast pan marszałek Komorowski posługuje się - co w jego przypadku nie jest nowością - pewnego rodzaju demagogią. Wie bowiem doskonale, że regulamin Sejmu mówi, iż jeśli zrzekłbym się immunitetu przed wystąpieniem sejmowym, wtedy straciłbym prawo do tego, by przedstawić swoje stanowisko - tłumaczy Ziobro. Ekspertyza miażdży prokuratorski wniosek Ziobro zapewnia, że jego dzisiejsze wystąpienie będzie spokojne i merytoryczne, ale zarazem miażdżące dla wniosku prokuratury. I może mieć rację. Kilkustronicowa ekspertyza prawna przygotowana dla Zbigniewa Ziobry, którą polityk PiS ma zamiar posłużyć się podczas sejmowego wystąpienia, krytycznie ocenia prokuratorski wniosek, wskazuje na manipulacje, naginanie prawa i rażące błędy. Najważniejsza z konkluzji, jakie zawiera ekspertyza, wskazuje na "rażący błąd polegający na postawieniu zarzutu popełnienia czynu z art. 51 ust. 1 ustawy o ochronie danych osobowych, mimo że przestępstwo to nie mogło zostać popełnione". Jak napisano w treściwym opracowaniu, literalna wykładnia art. 51 ust. 1 ustawy o ochronie danych osobowych jednoznacznie wskazuje, że udostępnienie danych osobowych tylko jednej osobie - w tym przypadku Jarosławowi Kaczyńskiemu - w świetle orzeczenia Sądu Najwyższego z dnia 21 listopada 2007 roku nie wyczerpuje znamion przestępstwa. Autorzy ekspertyzy zarzucają w takiej sytuacji skarżącej Ziobrę prokuraturze nieznajomość wykładni przepisów prawa materialnego oraz nieznajomość orzecznictwa Sądu Najwyższego. Eksperci wskazują również na manipulację przez prokuraturę treścią uchwały Sądu Najwyższego z 28 września 2002 roku; manipulację treścią art. 156 par. 5 kpk poprzez twierdzenie, że przepis ten rygorystycznie i jednoznacznie reguluje kwestię udostępnienia akt w postępowaniu przygotowawczym w sytuacji, gdy w tymże przepisie brak takich kryteriów. Wojciech Wybranowski "Nasz Dziennik" 2008-09-03

Autor: wa