Pierwsze czytanie ustawy o zadaniach publicznych w dziedzinie usług medialnych
Treść
Kontrowersyjny projekt ustawy o zadaniach publicznych w dziedzinie usług medialnych ukształtowany ostatecznie przez PO, PSL i Lewicę trafi do prac w sejmowej komisji kultury. Mimo zdecydowanego sprzeciwu Prawa i Sprawiedliwości oraz niemal wszystkich środowisk twórczych w Polsce, a dzięki poparciu koalicji rządzącej oraz Lewicy, ma on szansę na przebrnięcie przez cały proces legislacyjny.
Nad projektem ustawy o zadaniach publicznych w dziedzinie usług medialnych pierwotnie pracował zespół ekspertów przy resorcie kultury pod kierunkiem prof. Tadeusza Kowalskiego. Następnie dokument trafił do politycznych uzgodnień w gronie PO, SLD, PSL, a prof. Kowalski publicznie się od niego zdystansował, wyliczając zmiany, którym uległ projekt. Najpoważniejsza zmiana dotyczy sposobu finansowania mediów publicznych. Zespół pod kierownictwem prof. Kowalskiego zaproponował finansowanie tzw. parametryczne, poprzez dochody z VAT od reklam, działalności radiowej i telewizyjnej, jakie otrzymuje budżet państwa, żeby pewna część tych dochodów, dokładnie określona w ustawie, obowiązkowo trafiała na fundusz, z którego miałyby być finansowane zadania publiczne, w tym i media publiczne. To rozwiązanie jednak nie przypadło do gustu koalicji PO - PSL - Lewica, która zaproponowała i zapisała w projekcie, aby media publiczne finansowane były z budżetu państwa, a więc de facto, aby były całkowicie uzależnione od rządu.
- Oznacza to w praktyce to, że jeśli media będą grzeczne dla rządu - dostaną więcej pieniędzy, jeśli będą niegrzeczne i będą patrzyły władzy na ręce - tych pieniędzy dostaną mniej - mówił wczoraj podczas debaty sejmowej poseł Jarosław Sellin (niezrz.). Upartyjnieniem mediów będą też groziły inne proponowane przez PO rozwiązania. Elżbieta Kruk (PiS), była szefowa KRRiT, jako przykład zacytowała jeden z artykułów projektu mówiący o tym, że z dniem wejścia w życie ustawy wygasają mandaty członków zarządów i rad nadzorczych spółek publicznej radiofonii i telewizji powołanych na podstawie dotychczasowych przepisów. KRRiT natomiast w terminie dwóch miesięcy powoła nowe składy rad nadzorczych, a także zarządy spółek publicznej radiofonii i telewizji na kadencję 4-letnią. - Czy to jest droga do odpolitycznienia mediów, zważywszy na to, że członków KRRiT będzie wybierał przede wszystkim Sejm i Senat? - pytała wczoraj posłów PO i Lewicy poseł Kruk.
Ustawa przewiduje też likwidację ośrodków regionalnych i tworzenie spółek, ale nie wiadomo, jakich konkretnie. Niedomówień jest więcej. W projekcie nie ma ani słowa na temat kwot, jakie będą przeznaczone rocznie na finansowanie mediów publicznych. Kwota "600 - 800 mln zł" pojawia się w uzasadnieniu do projektu, które aktem prawnym nie jest. Mimo że kwota nie przyprawia o zawrót głowy (wpływy z abonamentu tylko dla TVP w 2007 r. wyniosły 515 mln zł), wcale nie jest w ustawie zagwarantowana. - PO w sprawach medialnych porusza się od ściany do ściany. Jeśli takie pieniądze, jakie są zadeklarowane w uzasadnieniu, będą na media publiczne przeznaczone, to spółki regionalne telewizji za rok lub dwa ogłoszą bankructwo. Wtedy pojawią się marszałkowie regionów i powiedzą, że nie można do tego dopuścić. Czy te media regionalne będą wolne od układów? Nie, one będą własnością marszałków województw - podkreślił poseł Sellin.
Zastanawia również fakt, że Lewica nagle zdecydowała się poprzeć, a wcześniej poprawić projekt ustawy. Dziwi to tym bardziej, że w lipcu ubiegłego roku posłowie Lewicy wstrzymali się od głosu podczas głosowania nad odrzuceniem weta prezydenta do nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji, którą przygotowała PO (do ostatniej chwili toczyły się wtedy rozmowy PO i Lewicy). Dzięki temu weto nie zostało odrzucone. Odpowiedź zasugerowała wczoraj poseł Kruk. - Na pewno waszym punktem wyjścia był projekt, który przygotowali eksperci, ale ten druk sejmowy przypomina kurpiowskie wycinanki, ktoś pracowicie powycinał z pierwotnego projektu kolejne paragrafy, teraz to jedynie chaos i zamieszanie. W mediach nie kto inny jak Robert Kwiatkowski przyznawał się osobiście, że we współpracy z SLD pracuje nad projektem tej ustawy, a wicepremier Schetyna ujawnił szczerze, dlaczego nie udało wam się obronić poprzedniej wersji ustawy i odrzucić weta prezydenta, bo nie zgodziliście się oddać kilku oddziałów telewizji publicznej Lewicy. Co dziś oddaliście SLD za to, że zgodziło się poprzeć tę ustawę? Co się stało, że pracujecie dziś nad ładem medialnym we współpracy z Robertem Kwiatkowskim i Włodzimierzem Cimoszewiczem, których nie tak dawno w ramach pracy komisji śledczej odsądzaliście od czci i wiary? - pytała poseł Kruk.
Zastrzeżenie co do kształtu ustawy ma Polskie Stronnictwo Ludowe. Partia długo opowiadała się za utrzymaniem abonamentu, proponowała też pobór opłaty radiowo-telewizyjnej przy opłatach za energię elektryczną. Ostatecznie zdecydowała wczoraj, że nad projektem trzeba pracować, i zgodziła się, by trafił pod obrady komisji kultury.
Izabela Borańska
"Nasz Dziennik" 2009-04-23
Autor: wa