Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Pikiety aż do skutku

Treść

Zdjęcie: Andrzej Kulesza/ Nasz Dziennik

Podczas pikiety, która odbędzie się 2 października, pacjentki prof. Bogdana Chazana wręczą prezydent Warszawy petycję o przywrócenie tego wybitnego specjalisty na stanowisko dyrektora Szpitala im. Świętej Rodziny.

Kobiety były pacjentkami znakomitego lekarza, wszystkie utraciły jego opiekę i wsparcie poprzez jedną polityczną decyzję podjętą przez prezydent Warszawy Hannę Gronkiewicz-Waltz. Teraz wszystkie do skutku będą pikietowały przed stołecznym ratuszem w obronie prof. Bogdana Chazana usuniętego ze stanowiska dyrektora Szpitala Specjalistycznego im. Świętej Rodziny w Warszawie za odmowę zabicia chorego dziecka w łonie matki.

– Moja historia z prof. Bogdanem Chazanem zaczęła się, kiedy po drugim poronieniu chcieliśmy z mężem skonsultować się z lekarzem specjalistą wyższego szczebla – opowiada Barbara Rolando, pacjentka prof. Chazana pikietująca przed ratuszem. Kobieta podkreśla, że ma porównanie Szpitala im. Świętej Rodziny ze Szpitalem Bielańskim w Warszawie, w którym trzy lata temu po raz pierwszy straciła dziecko w wyniku poronienia. Oddziałem ginekologiczno-położniczym Szpitala Bielańskiego kieruje prof. Romuald Dębski, który atakował w mediach prof. Chazana, był gotów nawet pokazywać w mainstreamowych stacjach zdjęcia chorego dziecka, które mogło przyjść na świat i godnie umrzeć dzięki prof. Chazanowi. Jak się okazuje, szpital, w którym pracuje Dębski, nie tylko odmawia chorym dzieciom prawa do urodzenia, ale również do pochówku. – Kiedy zapytałam, jakie mam prawa jako kobieta, a także z punktu widzenia pracy zawodowej, powiedziano mi, że nic mi się nie należy: nie mogę pochować dziecka, ani nie należy mi się urlop macierzyński. Miałam jednak wiedzę, że mam prawo pochować nasze dziecko i przy wsparciu rodziny udało nam się to wywalczyć – mówi pani Barbara.

Profesor Chazan opiekował się Barbarą Rolando, gdy była w trzeciej ciąży, która również niestety zakończyła się poronieniem. Zachęcił wtedy małżeństwo do skorzystania z naprotechnologii. – Jest to lekarz bardzo ciepły, niesłychanie wrażliwy na potrzeby pacjenta. W trakcie poronienia w Szpitalu św. Rodziny byłam pod tak dobrą opieką, że przeżyłam naszą stratę zupełnie inaczej. Otoczono mnie i nasze zmarłe dziecko odpowiednią troską i opieką, okazano szacunek, a byłam zwykłą pacjentką, jedną z wielu, które tam trafiają. Wszystkie są właśnie w taki sposób traktowane. Tego brakuje w większości szpitali. To wyjątkowe miejsce, gdzie szanuje się ludzkie życie i traktuje jako święte od samego początku – podkreśla Rolando.

Profesor Bogdan Chazan został zwolniony z funkcji dyrektora Szpitala im. Świętej Rodziny w Warszawie na początku lipca, z dnia na dzień. Obowiązuje go trzymiesięczny okres wypowiedzenia, który upływa na początku października, jednak prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz zwolniła go również z obowiązku świadczenia pracy w tym okresie. Profesor nagle musiał pozostawić wszystkie swoje pacjentki, które zmuszone były szukać opieki u innych specjalistów. Jednocześnie już na drugi dzień nieobecności profesora w szpitalu doszło w nim do zabicia nienarodzonego dziecka, co pod rządami prof. Chazana nigdy się nie zdarzyło.

Szpital na Madalińskiego był azylem dla kobiet, które czuły się tam bezpiecznie i miały pewność, że w murach placówki nie morduje się bezbronnych dzieci. – Dziś w jednej sali słychać krzyk nowo narodzonego dzieciątka, a w pokoju obok brzęk przygotowywanych zbrodniczych narzędzi – podkreśla Kaja Kotlarz, pacjentka prof. Chazana, mama dwojga dzieci. Kobieta dodaje, że to zadziwiające, że placówka ze szpitala przyjaznego życiu stała się w tak krótkim czasie szpitalem, w którym toleruje się aborcję. Zabrakło jednego człowieka i nastąpiły tak daleko idące zmiany. Wszystkie kobiety podkreślają, że zostały pozbawione opieki wspaniałego specjalisty, któremu ufały.

Pacjentki prof. Chazana zapowiadają, że będą przychodziły na plac Bankowy regularnie, do skutku. Domagają się, aby prezydent Gronkiewicz-Waltz przywróciła lekarza na stanowisko dyrektora Szpitala im. Świętej Rodziny. – Jestem pod ratuszem razem z innymi kobietami i pacjentkami profesora, bo nie godzę się na to, by w kraju, gdzie w świetle prawa każdy od momentu poczęcia ma prawo do życia, prawo to nie było respektowane. Nie godzę się na to, że karze się lekarza, bo nie zabił chorego dziecka w łonie matki. Deklarujemy się jako katolicy żyjący nauczaniem naszego wielkiego rodaka, świętego Jana PawłaII, który powiedział „Naród, który zabija własne dzieci, jest narodem bez przyszłości”, więc nie możemy stać bezczynnie i nic nie robić. Jeśli tylko będę miała czas, będę przychodziła pod ratusz do skutku, do momentu reakcji na nasz apel ze strony prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz – zapowiada Barbara Rolando.

Pacjentki przychodzą na plac Bankowy rotacyjnie, umawiają się telefonicznie lub przez internet. Jak same podkreślają, w przypadku ich pikiet liczba osób nie jest najważniejsza. – Chodzi nam o to, aby pani prezydent regularnie widziała nas przed ratuszem. Większość z nas ma małe dzieci lub jest w ciąży, więc nie wszystkie możemy być zawsze na pikiecie. Zapraszamy wszystkie pacjentki profesora, aby jeśli mogą przyjść, wsparły swojego lekarza – zachęca Kinga Małecka-Prybyło z Fundacji PRO – Prawo do Życia.

Odbyły się już dwie pikiety pacjentek prof. Chazana przed stołecznym ratuszem. Do tej pory Hanna Gronkiewicz-Waltz nie zareagowała na protest kobiet stojących pod oknami jej urzędu.

Izabela Borańska-Chmielewska
Nasz Dziennik, 25 września 2014

Autor: mj