Przejdź do treści
Przejdź do stopki

PiS-owskie manewry traktatowe

Treść

Niezależnie od tego, czy władze PiS zdecydują się poprzeć, na co wszystko niestety wskazuje, ratyfikację traktatu lizbońskiego, w klubie nie zostanie wprowadzona dyscyplina klubowa. W ten sposób władze klubu chcą zapobiec wewnętrznym tarciom. Wbrew wczorajszym zapowiedziom posła Karola Karskiego, który zapewniał, że poparcie dla traktatu jest przesądzone, w klubie parlamentarnym PiS przybywa przeciwników ratyfikacji. Przeciw głosować chcą nawet parlamentarzyści, którzy jeszcze niedawno w sejmowym głosowaniu opowiedzieli się za parlamentarną drogą ratyfikacji. Czy w trudnej rywalizacji może liczyć się drużyna, która po butnych zapowiedziach, przed ważnym meczem wychodzi tylko po to, by oświadczyć, że walczyć nie będzie, a wynik - polubowny remis, ustali przy zielonym stoliku? Na takiej pozycji ustawia się właśnie Prawo i Sprawiedliwość, które po twardych zapewnieniach, że jeśli nie zostanie przyjęta ustawa w części zabezpieczająca polskie interesy, opowie się przeciwko ratyfikacji traktatu lizbońskiego, nagle wycofuje się z wcześniejszych zapowiedzi i deklaruje wolę przyjęcia daleko idącego "kompromisu"? Jednym z powodów wolty PiS, oprócz stanowiska prezydenta Lecha Kaczyńskiego, była obawa, że klub może opuścić grupa posłów kojarzona z tzw. środowiskiem muzealników (m.in. Paweł Kowal, Jan Ołdakowski) oraz "frakcja młodych". Na otarcie łez przeciwnikom ratyfikacji, których w klubie PiS jest coraz więcej, zaoferowano brak dyscypliny klubowej i głosowanie "zgodnie z sumieniem". - Dyscypliny na pewno nie będzie. Kaczyński obawia się, że z jednej strony do nowej partii, którą próbuje tworzyć Ujazdowski, odejdą zwolennicy UE, z drugiej, że LPR-bis utworzą przeciwnicy ratyfikacji, środowisko Anny Sobeckiej i konserwatyści. - Opowiadałem się za ratyfikacją przez parlament, ale w głosowaniu opowiem się przeciwko przyjęciu traktatu - powiedział nam wczoraj jeden z parlamentarzystów PiS. Całą sytuację związaną z wewnątrzklubową debatą w PiS na temat ewentualnej ratyfikacji traktatu zamierzają wykorzystać niedawni członkowie tej partii: Kazimierz Ujazdowski i Jerzy Polaczek. Choć oficjalnie byli wiceprzewodniczący PiS mówią o "prawicowym stowarzyszeniu", to jednak zamierzają tworzyć struktury nowej partii. Specjalni "emisariusze" sondowali już możliwość przeciągnięcia do nowego ugrupowania części obecnych posłów PiS, zwolenników traktatu. Środowisko Ujazdowskiego silne na Śląsku interesuje się również Wielkopolską, gdzie PiS jest bardzo słabe i wewnętrznie skłócone. - Ujazdowski ma szansę wyciągnąć, jeżeli stworzy nową partię, tylko jednego posła. Młody neokonserwatysta, zdecydowany zwolennik wzmocnienia UE, powiązany personalnie z Ujazdowskim - mówi nam członek Rady Politycznej PiS. Według naszego rozmówcy, jedyną osobą, która mogłaby zmienić barwy partyjne i przyłączyć się do Ujazdowskiego, w przypadku gdyby PiS zablokowało ratyfikację traktatu, jest poseł Lucjan Karasiewicz. Już wcześniej zapowiedział publicznie, że niezależnie od decyzji wewnątrzklubowych zagłosuje za przyjęciem uchwały ratyfikacyjnej. Z klubu nie zamierzają odchodzić natomiast posłowie, którzy sprzeciwiają się ratyfikacji traktatu bez tzw. zabezpieczenia polskiego interesu narodowego. A takiego nie gwarantuje ani prezydencka ustawa, ani tym bardziej uchwała PO. - To czysty pragmatyzm. Kto dziś wyjdzie z PiS, np. do Marka Jurka, za chwilę znajdzie się poza parlamentem. Lepiej tworzyć silne skrzydło konserwatywne wewnątrz PiS. To dziś jedyna alternatywa - mówi nam młody parlamentarzysta partii Kaczyńskiego. Wojciech Wybranowski "Nasz Dziennik" 2008-03-27

Autor: wa