Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Pływacy zawiedzeni po mistrzostwach Europy

Treść

Dwa medale i ledwie kilka minimów na igrzyska w Pekinie - oto dokonania polskich pływaków podczas zakończonych w poniedziałek w Eindhoven mistrzostw Europy. Oczekiwania były dużo większe, tym bardziej iż mamy rok olimpijski, a od lat nasi reprezentanci wracali z najpoważniejszych imprez z imponującą medalową kolekcją. Dziś pewna startu w Pekinie nie jest nawet Otylia Jędrzejczak. Jedna z najbardziej utytułowanych pływaczek świata od dłuższego już czasu boryka się z przeróżnego rodzaju problemami. Tuż przed mistrzostwami zachorowała, przez wiele dni nie trenowała, co musiało odbić się na jej dyspozycji. Mimo to do Eindhoven pojechała, acz nic nie obiecywała. Na miejscu okazało się, że Polka jest daleka od optymalnej formy i nie może walczyć jak równa z najlepszymi. Nie dość, że nie wywalczyła ani jednego medalu, nie awansowała do finału swych koronnych 200 m stylem motylkowym, to jeszcze nie uzyskała czasu gwarantującego jej start w Pekinie. Sytuacja jest niewesoła, tym bardziej że zawodniczka zamierza odpuścić mistrzostwa Polski w Ostrowcu Świętokrzyskim, będące ostatnią szansą zdobycia minimum. Nadzieję Jędrzejczak pokłada jedynie w Polskim Związku Pływackim, który specjalnie dla niej może ugiąć się i zmienić reguły, przedłużając np. termin wywalczenia kwalifikacji. Chyba nikt nie będzie miał pretensji, jeśli tak się stanie, podobnie jak nikt nie wyobraża sobie igrzysk bez Jędrzejczak. W Eindhoven na podium stanęli tylko Paweł Korzeniowski (srebro na 200 m stylem motylkowym) i Mateusz Sawrymowicz (brąz na 1500 m stylem dowolnym). Obaj wywalczyli przy okazji paszporty do Pekinu, podobnie jak Katarzyna Baranowska, Przemysław Stańczyk, Łukasz Gąsior i Bartosz Kizierowski. Z poprzednich mistrzostw Europy, które odbyły się dwa lata temu w Budapeszcie, nasi wrócili z ośmioma krążkami, a aż pięć z nich było z najcenniejszego kruszcu. Porównanie wypada zatem fatalnie, a czy oznacza, iż polskie pływanie znalazło się w kryzysie - przekonamy się niedługo. Faktem jest, że przez ten czas sporo się zmieniło, a najważniejsze pozostało bez zmian. Nad Wisłą wciąż nie ma gdzie pływać na najwyższym poziomie i realizować w spokoju wszystkich treningowych założeń. Ma rację główny trener kadry Paweł Słomiński, na każdym kroku podkreślając, iż brak odpowiednich warunków do pracy nasze pływanie w końcu zabije. Zawodnicy są zmęczeni ciągłą nieobecnością w domu, nie mają już sił na długie i męczące zgrupowania na końcu świata. Słomiński i pływackie środowisko apelowali w tej sprawie do wszystkich możliwych instytucji, premierów, ministrów sportu, bez efektu. Budowa olimpijskiej pływalni w Warszawie pozostała w sferze marzeń i obietnic. Przez lata nasi reprezentanci trenowali w jednej ekipie, pod opieką kilku trenerów, ale ze Słomińskim nad nimi. Teraz jest inaczej, przygotowują się w grupach. Słomiński ma pod opieką m.in. Jędrzejczak, Korzeniowskiego i Sławomira Kuczko, Mirosław Drozd pracuje z Baranowską, Sawrymowiczem i Stańczykiem, Kizierowski trenuje sam, a Agata Korc ostatnie miesiące spędziła w USA. W zamyśle miało to ułatwić bliższy kontakt zawodników ze szkoleniowcami, zindywidualizowanie zajęć, ale pierwszy poważny sprawdzian nie wyszedł najlepiej. Co dalej? Na początku kwietnia w Ostrowcu Świętokrzyskim rozegrane zostaną mistrzostwa Polski, będące ostatnią szansą zdobycia minimów na igrzyska. Czasu na odpoczynek nie ma prawie w ogóle, trenerzy ze swymi podopiecznymi muszą szybko przeanalizować ostatnie starty, wyciągnąć wnioski i pocieszyć się, że to, co dobre, powinno i ma przyjść w sierpniu. Igrzyska to cel najważniejszy, a niestety tam o medale i sukcesy będzie o wiele trudniej niż w Eindhoven. Pisk "Nasz Dziennik" 2008-03-26

Autor: wa