Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Pod rządami PO państwo ulega rozkładowi

Treść

Zdjęcie: Marek Borawski/ Nasz Dziennik 

Z Bolesławem Piechą, posłem do Parlamentu Europejskiego z Prawa i Sprawiedliwości, rozmawia Mariusz Kamieniecki

Patrząc na wyniki i całe zamieszanie wokół wyborów samorządowych, na myśl przychodzi stare powiedzenie, które mówi, że nie ma znaczenia, kto i jak głosuje, ale ważne jest to, kto liczy głosy…

– Może to zbyt ostro powiedziane, ale z całą pewnością, jeżeli chodzi o wybory samorządowe, to jednak po 25 latach od zmian systemowych w Polsce mamy do czynienia z niebagatelnym, kolosalnym skandalem.

Na razie pewnie nikt dziś nie potrafi dokładnie powiedzieć, czy całe to zamieszanie w związku z wyborami samorządowymi spowodowane jest fałszowaniem, złym głosowaniem czy może wynika z niewiedzy obywateli. Jedno jest natomiast pewne: państwo polskie ulega stałemu rozkładowi, mówiąc wprost – gnije. Nie jest tak, jak się to próbuje wmówić społeczeństwu, że w Polsce działa sobie jakaś tam Państwowa Komisja Wyborcza, jakieś Krajowe Biuro Wyborcze, które funkcjonują jakby na księżycu i tylko spoglądają gdzieś z boku na Polskę. Tak nie jest! Są to organy państwa, które konstytuuje i określa rządzący układ.

To, co się stało z wyborami samorządowymi, ma dla mnie jeszcze jeden ważny wymiar. Mianowicie, cała ta sytuacja podważa zaufanie zwykłych obywateli do państwa. Co bowiem ma sobie pomyśleć obywatel w sytuacji, kiedy dowiaduje się, że w niektórych okręgach aż 30 proc. głosów zostało oddanych nieważnie. W takiej sytuacji wyborca ma prawo pomyśleć sobie – mówiąc kolokwialnie, że ktoś robi go w konia. Dlatego nie należy się dziwić, że wśród Polaków coraz bardziej dojrzewa przekonanie, że te wybory zostały sfałszowane. Osobiście aż tak daleko nie sięgałbym, ale zamieszanie, nieprawidłowości, niewydolność organów państwa są tu aż nadto widoczne.  To wszystko źle rokuje.

Czy w związku z tym wybory powinny być powtórzone?

– W mojej ocenie, mimo trudności prawnych wybory samorządowe w Polsce powinny zostać powtórzone. Mówiąc wprost, legitymizacja władz, która powstała w wyniku tak liczonych wyborów, będzie bardzo słaba. W Polsce i tak mamy deficyt demokracji, który wynika chociażby z małej frekwencji. Nie zdarzyło się bowiem, aby więcej niż połowa uprawnionych uczestniczyła w akcie wyborczym. Jeżeli z tego jeszcze 20 proc., a w niektórych przypadkach więcej oddało głosy nieważne, czy to z powodu niezrozumienia, czy może jest to efekt manipulacji, to wiarygodność i pewność obywateli, że państwo ich nie zawiedzie, została bardzo poważnie podważona.

Tym zaś, którzy zostali wybrani, niestety, w każdej trudnej sytuacji, a przypomnę, że stoimy przed dużymi wyznaniami, bo kryzys ciągle depcze nam po piętach, będzie bardzo trudno rządzić. Państwo polskie znalazło się w kryzysie. Podeptane zostały zasady, które w kraju demokratycznym nie mają prawa być naruszone.

Zawiódł system czy ludzie?

– Myślę, że zawiódł zarówno system, jak i ludzie, a więc jest to splot nieszczęśliwych wydarzeń. Nie ulega jednak wątpliwości, że 25 lat po transformacji ustrojowej powinniśmy być bardziej dojrzali. Kilka lat temu obchodziliśmy święto pełnoletności naszego nowego systemu demokratycznego, jednak wygląda na to, że dzieciństwo tego systemu zostało zdecydowanie przedłużone albo – co gorsza – cofamy się w rozwoju demokracji. Tak czy inaczej jest to na rękę rządzącym, co z kolei jest bardzo niepokojące.          

Jak w Brukseli jest odbierane to, że w Polsce dopiero po sześciu dniach ogłaszany jest wynik wyborów?

– Bruksela nie zajmuje się takimi sprawami. Natomiast należy się spodziewać, że pojawią się apele, aby następne wybory w Polsce odbyły się w obecności niezależnych obserwatorów z Parlamentu Europejskiego i Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE). Niestety pod względem wiarygodności żeglujemy w kierunku wyborów na Białorusi czy na Ukrainie, co na arenie międzynarodowej stawia nas w bardzo złym świetle.

Takie standardy w państwie, które jak twierdzi Platforma Obywatelska, jest nowoczesne, europejskie, są niestety ogromnym balastem i przytykiem. Niestety państwo w takim kształcie, rozłażące się w każdej dziedzinie, które nie potrafi zapewnić bezpieczeństwa zdrowotnego, socjalnego swoim obywatelom, a na dodatek naraża Polaków na wątpliwości, że ich akt wyborczy, czyli wola, komu powierzyć rządy, nie znajdują odzwierciedlenia w ostatecznych wynikach, z pewnością będzie kwestionowane na arenie międzynarodowej.  

Czy Pana zdaniem cała ta kompromitacja może wpłynąć na drugą turę, no i na przyszłoroczne wybory prezydenckie i parlamentarne?

– Efekt może być taki, że i tak niezbyt duża liczba Polaków, którzy biorą udział w wyborach, będzie jeszcze mniejsza. Obawiam się, że ta frekwencja może być niestety jeszcze niższa, bo państwo, a właściwie jego obecne władze – poprzez działania, jakie obserwujemy – zniechęcają obywateli do udziału w wyborach.

To z kolei skłania do ocen, które wspomniał pan na początku, że nie ma najmniejszego znaczenia to: kto, jak wybiera i głosuje, natomiast znaczenie ma to, kto dzierży w ręku instrumenty państwa i umiejętnie potrafi kreować, powtarzam kreować wyniki wyborów, a nie przedstawiać rzetelne dane.

Dziękuję za rozmowę.

Mariusz Kamieniecki
Nasz Dziennik, 23 listopada 2014

Autor: mj